Nie był to napad w hollywoodzkim stylu. Zamaskowany i uzbrojony napastnik wtargnął o 8 rano do warsztatu samochodowego w Chicago i zażądał wydania mu pieniędzy. Okazało się, że pracownicy nie mają klucza do sejfu z gotówką a jedyną osobą która może go otworzyć jest szef, jeszcze w pracy nieobecny. W obliczu tak niesprzyjających mu okoliczności niedoszły złodziej poprosił, żeby... zadzwonić do niego , kiedy do pracy przyjdzie szef. Nie zdejmując maski zostawił zaskoczonym mechanikom swój numer telefonu i wyszedł.
- Teraz jest do dosyć zabawne , ale na początku nikomu nie było do śmiechu - wspomina jeden z pracowników, Jose Sida.
Gdy szef się pojawił, zdezorientowani pracownicy warsztaty zadzwonili najpierw na policję , a potem do niezwykłego złodzieja. Mężczyzna pojawił się ponownie w sklepie około południa, ubrany był w tą samą maskę co rano. Na miejscu nie zastał jednak otwartego sejfu tylko czekających na niego policjantów .
- Ta historia po prostu nie mogła być zmyślona - powiedział ppor. Scott Schwieger, policjant zajmujący się akcją.
Jak widać pomysłowość ludzka nie zna granic. Chociaż w ostateczności dobrze, że 18-letni amator cudzych pieniędzy nie kazał sobie wysłać smsa, maila lub specjalnego zaproszenia.