Nagranie szybko stało się hitem wśród francuskich internautów.
Prezydent Francji zachowywał się "bardzo spontanicznie". Jego małżonka zresztą też. W pokoju wypełnionym przez dziennikarzy i kamery nie szczędzili sobie czułych gestów i słówek.
On (nienagannie ubrany w elegancki garnitur) mówi jak się spracował, ona wyciera mu mokrą twarz i mówi do niego: "mon petit chou chou" (moje małe kochanie). Cały czas trzymają się za rączki, patrzą sobie w oczy, a między nimi kręcą się urocze psy. Jednym słowem - ach i och i ech.
POLECAMY: