Wyszedł do redakcji 30 lat temu i przepadł bez śladu. "Zginął dlatego, że był dziennikarzem"

Jarosław Ziętara był dziennikarzem "Gazety Poznańskiej". 1 września 1992 roku jak zwykle wyszedł do redakcji, jednak tym razem nigdy do niej nie dotarł. Siedem lat później został uznany za zmarłego, a jego ciała do tej pory nie odnaleziono.

Jarosław Ziętara był 24-letnim studentem na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz dziennikarzem "Gazety Poznańskiej". Dyplomu ukończenia studiów niedane mu było jednak odebrać. 1 września 1992 roku po wyjściu do pracy, przepadł bowiem bez śladu i do dziś nie wiadomo, co dokładnie z nim się stało.

Co wydarzyło się 30 lat temu przy ul. Kolejowej? Tajemnicze zniknięcie Jarosława Ziętary

Redakcja "Gazety Poznańskiej" od domu Ziętary była oddalona 15 minut pieszo. 1 września dziennikarz jak zwykle wyruszył zatem około 8:40 do pracy. - Jarek chodził do pracy przez park Wilsona i prawdopodobnie też tego dnia przez ten park szedł, jeśli tylko dotarł do tego miejsca. - stwierdziła Beata Sauer, była partnerka Jarosława Ziętary. Niestety 24-latek do redakcji nigdy nie dotarł. 

Zaniepokojeni przyjaciele zgłosili zaginięcie mężczyzny na policję. Funkcjonariusze początkowo wykluczali zabójstwo. Wskazywali, że mógł wyjechać albo popełnić samobójstwo. Dopiero po kilkunastu miesiącach rozpoczęło się śledztwo. 

 

Śledztwo szybko umorzono. Jego wznowienia po latach domagali się dziennikarze 

Hipoteza o uprowadzeniu i zamordowaniu Ziętary została wzięta pod uwagę dopiero w 1993 roku na wniosek prokuratora Jacka Tylewicza. - Znika lub ginie dziennikarz. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. Nie dlatego, że coś napisał, tylko dlatego, że mógł coś napisać. - argumentował swoją decyzję Tylewicz. Podobno materiał, który przygotowywał Ziętara "zatrząsłby poznańskim światem biznesu i wielkopolskim półświatkiem". 

Tylewicz został jednak przeniesiony do prokuratury wojewódzkiej, a jego następca szybko umorzył sprawę. Prokuratura wróciła do niej w 1998 roku i dopiero wtedy ostatecznie potwierdziła, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany, ale ze względu na brak zwłok sprawa ponownie została umorzona. Ponieważ Ziętara został jednak uznany za zmarłego, rodzina mogła na cmentarzu umieścić symboliczny nagrobek. Ponadto od kilku lat przy ul. Kolejowej w Poznaniu znajduje się tablica z dopiskiem, że Ziętara "zginął dlatego, że był dziennikarzem".

O sprawie ucichło do kwietnia 2011 roku. Redaktorzy największych polskich gazet zwrócili się do ówczesnego premiera Donalda Tuska i prokuratury o odtajnienie informacji dotyczących Ziętary, a także poprosili o wznowienie śledztwa. W 2012 roku przychylono się do tej prośby i zaginięcie dziennikarza zaczęto badać pod kątem zabójstwa. Prokuratura przesłuchała m.in. najbliższych, ale także członków Komitetu Społecznego, którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięcia kolegi. 

Do krakowskiej prokuratury trafiły ponadto dokumenty wskazujące, że Ziętara otrzymywał propozycje pracy z Urzędu Ochrony Państwa. Miała to być rzekomo próba uciszenia dziennikarza, ale MSW poinformowało, że 24-latek "nie pozostawał w zainteresowaniu UOP i nie figuruje w ewidencji, jak i materiałach archiwalnych UOP".

Kto zamordował Jarosława Ziętarę? Zarzuty usłyszały trzy osoby 

Pierwsze zarzuty w sprawie Ziętary zostały postawione dopiero w 2014 roku. Wówczas oskarżono o pomoc w porwaniu i zabójstwie dziennikarza Mirosława L. "Lalę" i Dariusza R. "Rybę". Materiał dowodowy, który miał doprowadzić do skazania mężczyzn, opierał się na zeznaniach świadków, a dokładniej Jerzego U., który miał widzieć moment porwania Ziętary oraz Macieja B. "Baryły". Jest to poznański gangster, który odsiaduje dożywotni wyrok pozbawienia wolności, ale miał być naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa Ziętary.

Prokurator domagał się dla oskarżonych po 25 lat pozbawienia wolności, środka karnego w postaci pozbawienia praw publicznych na okres 10 lat i obciążenia ich kosztami postępowania. Oskarżycielem posiłkowym w sprawie jest brat dziennikarza, Jacek Ziętara. 19 października 2022 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił obu mężczyzn i zasądził na ich rzecz po 9720 zł od Skarbu Państwa. Wyrok nie jest prawomocny. 

Jeszcze do niedawna na ławie oskarżonych przebywał też Aleksander Gawronik, który usłyszał zarzut "nakłaniania pracowników ochrony firmy Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary". Jego proces toczył się od 2016 roku do lutego 2022 roku. Gawronika uniewinniono, uznając, że biznesmen nie miał motywu, a zeznania świadków są niewiarygodne. Prokuratura złożyła jednak apelację w tej sprawie. 

Zobacz też: Sąd uniewinnił mężczyzn oskarżonych o pomoc w zabójstwie Jarosława Ziętary

Więcej o: