Cały luty męczyliśmy się z kolejnymi informacjami o tym, jak to ktoś nas nie lubi. Ciągle przewijały się tematy ustawy o IPN, Polaków, Żydów, polskiej dyplomacji... Przyszedł marzec, a my ślepo uwierzyliśmy, że teraz będzie inaczej. I co? I jest. Teraz już się nie mówi. Teraz wprowadza się sankcje.
W USA nie chcą naszych polityków. Premiera i prezydenta.
Persona Non Grata nie oznacza bynajmniej tytułu zasłużonego dla kraju (USA w tym przypadku). Nie. Tu chodzi o coś całkiem innego. Choć nie zdziwimy się wcale, jeśli niektórzy będą próbowali obrócić to w zwycięstwo.
Żeby nie było wątpliwości, przytoczymy w tym miejscu definicję tego jakże trudnego sformułowania. Za Słownikiem Języka Polskiego PWN oczywiście:
''Przedstawiciel dyplomatyczny, którego obecność na terytorium państwa przyjmującego stała się niepożądana''. No, to brzmi dość nieprzyjemnie. Aż nie możemy się doczekać, co powiedzą na ten temat włodarze. Co na ten temat wymyśli polska telewizja...
Pewni możemy być jednego: TO SPISEK!
Amerykanie grożą podobno, że jeśli polska prokuratura będzie ścigać obywateli USA na podstawie spornej ustawy, to skutki dla naszego kraju będą dramatyczne.
Padła między innymi groźba finansowa - blokada finansowania projektów wojskowych. To może zaboleć.
I choć informacje te są nieoficjalne i jak na razie nikt ich głośno nie potwierdził, to w kraju wrze. I co tu się dziwić. Wielu Polaków śni o amerykańskim śnie. A wiz jak nie było, tak nie ma.
Ogólnie jest tak, że polski rząd lubi się chwalić dobrymi stosunkami z USA. Jak widać jest czym.
Jeśli zastanawiacie się, kto jest temu winny, to wiedzcie, że nie jest to Mateusz Morawiecki. Tym razem to tylko prezydent. Tylko albo aż. Podobno.
Andrzej Duda zignorował szefa amerykańskiej dyplomacji. A zrobił to w sposób banalny - nie chciał odebrać od niego telefonu.
Rozchodzi się o to, że Rex Tillerson jest podobno dla prezydenta politykiem zbyt niskiego szczebla. Z takimi prezydent nie będzie rozmawiał, więc grzecznie odmówił podniesienia słuchawki.
A wszystko działo się jeszcze zanim podpisał ustawę.
Tyle się wtedy działo w kraju. Może prezydent najzwyczajniej w świecie nie miał czasu na pogaduszki?
LOL.
PS. W razie, gdyby i to sformułowanie okazało się niezrozumiałe, mamy także jego definicję.
''LOL'' to skrót od słów ''laughing out loud'' i znaczy ni mniej, ni więcej, niż ''śmieję się na głos''.
W świetle tego, co od ponad miesiąca dzieje się z polską polityką zagraniczną, niektórzy zaczynają się zastanawiać, czy to aby na pewno dobrze, że Witold Waszczykowski został odwołany.
A jeżeli to był błąd?
Ciekawe, czy pan Waszczykowski uśmiecha się teraz pod nosem.
Tak właśnie wstajemy z kolan.
Komuś jeszcze jest do śmiechu?
Najbliższe spotkanie obu prezydentów może przebiegać w nerwowej atmosferze. O ile w ogóle do niego dojdzie.