"Mamo, to ja Wiktoria, zgubiłam się". Policja z Płocka szuka dziecka, ale po rozmowie z matką odkrywa prawdę

Przez kilka godzin patrole policji w Płocku szukały zaginionego dziecka. Nikt nie podejrzewał wtedy, że zgłoszenie zaginięcia jest ponurym żartem.

"Mamo, to ja Wiktoria, zgubiłam się" - to zdanie postawiło na nogi wszystkie jednostki policji w Płocku. Koło godziny 12:00 kobieta zadzwoniła do dyżurnego i zgłosiła zaginięcie dziecka. - Kobieta poinformowała policjantkę, że na jej prywatny numer telefonu dodzwoniło się dziecko i powiedziało "mamo to ja Wiktoria, zgubiłam się", po czym połączenie zostało przerwane - informuje policja.

Kobieta próbowała oddzwonić, ale telefon nie odpowiadał. Funkcjonariuszom szybko udało się ustalić, że numer należy do mieszkanki powiatu płockiego. Zgłoszenie zostało przekazane do dyżurnemu w Braniewie. Ten od razu wysłał do miejsca zamieszkania właścicielki telefonu patrol.

Okazało się jednak, że numer zarejestrowany jest na osobę, która z niego nie korzysta. Jest on w posiadaniu dziewczynki. Odnalezienie jej było bardzo trudne, bo w trakcie sprawdzania kolejnych adresów, mundurowi nie zastawali mieszkańców. Wszystko działo się pod dużą presją czasu, bo w odnalezieniu dziecka liczyła się każda minuta.

Policjanci musieli być mocno zdziwieni, gdy udało im się odnaleźć mamę 13-latki, która jak się okazało, za namową koleżanki, postanowiła zrobić żart. Nastolatki sądziły, że niewinny telefon, o fałszywym zaginięciu, obejdzie się bez konsekwencji. Niestety, ale sprawa trafi do Sądu Rodzinnego i Nieletnich. To on postanowi jaką karę dostaną dowcipne dziewczynki.

Inny nie znaczy gorszy. Toby urodził się z defektem, lecz kocha tak samo mocno, jak inne psy

Więcej o: