18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Seryjny morderca kobiet z Katowic wpadł przez muchy. Żałował tylko tego, że nie zabił byłej żony

Bogdan Arlond, czyli "Władca much" z Katowic, zamordował cztery kobiety pod koniec lat sześćdziesiątych, za co został skazany na karę śmierci. Ciała zabitych kobiet trzymał w mieszkaniu, ich wnętrzności puszczał w kanalizacji lub palił, a głowy gotował. Mieszkańcy kamienicy, w której mordował zawiadomili policję po tym jak w budynku zaczęło pojawiać ię robactwo, a w oknach roje much. Teraz odwiedzający Katowice mogą wynająć mieszkanie, w którym wcześniej mieszkał.

Bogdan Eugeniusz Arnold od października 1966 roku do maja 1967 roku zamordował w Katowicach cztery kobiety, a ich ciała przechowywał w swoim mieszkaniu na poddaszu kamienicy przy ulicy ul. Dąbrowskiego 14/9. Mężczyzn pojawił się w Katowicach w 1960 roku, szukał pracy. Wcześniej był trzykrotnie żonaty oraz miał dwóch synów, jednak wszystkie jego związki zakończyły się niepowodzeniem z powodu jego choroby alkoholowej oraz przemocowego zachowania. 

Zobacz wideo Ekspert o mordercy z Mrowin: Myśli o sobie, że jest wręcz genialny

Bogdan Arnold zamordował cztery kobiety 

Bogdan Arnold poznawał swoje ofiary w nocnych lokalach. Pierwszą z nich była Maria B., która w październiku 1966 roku przesiadywała w barze "Kujawiak", kobieta była prostytutką. Maria miała dosiąść się do Arnolda i poprosiła go, aby ten poczęstował ja piwem. Z lokalu para przeszła do mieszkania mężczyzny, gdzie kobieta zaproponowała mu kwotę 500 złotych za wspólne spędzenie nocy, jednak Arnold nie chciał jej zapłacić. - Myślałem, że poszła ze mną z miłości, a nie dla pieniędzy - powiedział cytowany przez Newonce.net Arnold. Prośba kobiety o zapłaty wprowadziła go z równowagi w ataku złości, chwycił za młotek i kilka razy uderzył Marię w głowę. Zwłoki kobiety porąbał i zostawił w wannie, jej ciało polewał chlorem, aby przyspieszyć proces rozkładu, a części jej ciała palił w domu lub spuszczał kanalizacją. 

"Maria B. broniąc się, zadrapała mnie w okolicę nadgarstka, pod wpływem bólu chwyciłem leżący na kuchence młotek murarski, którym uderzyłem ją dwa lub trzy razy w głowę i poczułem, że jej ciało wiotczeje. (...) Obawiając się, że ktoś odkryje zwłoki, schowałem je do tapczanu"- zeznał mężczyzna cytowany przez poznan.naszemiasto.pl.

Kolejnego morderstwa dokonał 12 marca 1967, jednak ofiary nie udało się zidentyfikować, najprawdopodobniej była prostytutką tak jak poprzednia kobieta, którą Arnold pozbawił życia. Mężczyzna twierdził, że zabił kobietę, ponieważ ta odkryła zwłoki Marii B.. Drugą ofiarę również poćwiartował. Trzecią oraz czwarta kobietę poznał kolejno w kwietniu i w maju 1967 roku.  Stefania N. i Helga S. były osobami z niepełnosprawnymi intelektualnie trudniącymi się prostytucją. Kobiety przed śmiercią przez wiele godzin były wykorzystywane seksualnie i bite przez Arnolda następnie mężczyzna udusił trzecią ofiarę i poćwiartował, a czwartą z powodu braku miejsca ułożył pod oknem.

"Władca Much" z Katowic

Sąsiad Arnolda 8 czerwca 1967 roku zaniepokojony wydobywającym się z mieszkania mężczyzny fetorem, rojem much po zewnętrznej stronie okna jego lokalu (stąd przydomek mordercy) oraz pojawieniem się robactwa w kamienicy poinformował o tym katowickich milicjantów - obawiał się, że lokatorowi mogło coś się stać.  Kiedy na miejsce dotarli funkcjonariusze, okazało się, że drzwi do mieszkania są zamknięte, o pomoc poproszono straż pożarną. Jeden ze strażaków został spuszczony z dachu na linie i wybił toporem okno zaklejone od wewnątrz papierem. Strażak nie wszedł jednak do środka, odór, jaki wydobywał się z wnętrza lokalu, uniemożliwił mu to, dopiero po założeniu maski gazowej otworzył drzwi milicjantom. To, co zobaczyli całkowicie ich zaskoczyło, według sprawozdania policji pod parapetem znajdowały się "ludzie zwłoki w stanie daleko posuniętego rozkładu. W łazience stała duża drewniana skrzynia murarska, obita cynkową blachą (służąca jako wanna - red.). W jej wnętrzu ujawniono kilka ciał." Milicjanci przyznali, że nie mogli "określić płci, ani nawet liczby zwłok".

W cuchnącej, rozkładającej się ludzkiej tkance ruszały się tysiące larw, poczwarek, owadów. Spod wanny wystawało owinięte w gazetę podudzie. Weszliśmy do kuchni. Na piecu stał garnek. (...) Na powierzchni gara pływała rozgotowana ludzka głowa. Na stole tykał budzik. Obok niego leżał mokry pędzel do golenia. Nie mieliśmy wątpliwości, że tutaj cały czas ktoś mieszkał

- napisali w sprawozdaniu katowiccy milicjanci.

"Władca much": Początkowo chciałem palić części zwłok, ale nie miałem węgla, a przy drzewie to nie szło

Kiedy w mieszkaniu mundurowi prowadzili czynności na zewnątrz wśród tłumu gapiów, stał Arnold, jednak chwilę później mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenia. Milicjanci odszukali mężczyznę, który ukrywał się ukrywał się na hałdach węglowych w okolicy Huty Silesia po kilku dniach - 14 czerwca. Arnold przyznał się do zabójstwa kobiet, zamordował cztery kobiety, a jedną próbował zabić. Podczas zeznać przyznała, że, po pierwszym zabójstwie przez trzy dni pił, a następnie postanowił pozbyć się ciała.

"Początkowo chciałem palić części zwłok, ale nie miałem węgla, a przy drzewie to nie szło. Otworzyłem więc przy pomocy noża kuchennego jamę brzuszną, skąd wyjąłem wszystkie wnętrzności, które krajałem na kawałki i spuszczałem otworem kanalizacyjnym" - powiedział. Pozostałe części ciała schował do drewnianej skrzyni zalanej wodą z chlorem, a głowę ugotował. 

Zeznał, że przy poprzednich zabójstwach, zanim zamordował kobiety, znęcał się nad nimi, był i gwałcił, czasem trwało to nawet kilka dni, kiedy te opadały już sił, podłączał je do zbudowanego przez siebie transformatora, jak to określał - "aby je rozbudzić".  Po dokonaniu ostatniego morderstwa w mieszkaniu przebywał jedynie, aby przewietrzyć mieszkanie, resztę czasu spędzał na melinach. 

Zdjęcia z akt sprawy - wizja lokalnaZdjęcia z akt sprawy - wizja lokalna Akta sprawy | Materiały prasowe

Była żona mordercy: Bił mnie, katował, a później przytulał i przepraszał

Podczas rozprawy byłe partnerki mężczyzny zeznały, że przejawiał on już wcześniej swoje sadystyczne skłonności. Bogdan Arnold zdaniem jego partnerek lubił brutalny seks a podczas stosunków znęcał się nad kobietami. "Wyzywał mnie od najgorszych. Wiązał ręce i nogi drutem, a do pochwy wkładał butelki po wódce. Dopiero kiedy mnie upokorzył, osiągał satysfakcję seksualną. Bił mnie, katował, a później przytulał i przepraszał. Wtedy osiągał orgazm" - zeznała była żona mężczyzny. 

Morderca przyznał przed sądem, że do morderstw miała go doprowadzić nienawiść do kobiet, która wywołały w nim jego byłe partnerki. Arnold nazwał to "urazem", który miał zostać sprawdzony przez specjalistów. Mężczyzna trafił w związku z tym na obserwację psychologiczną i psychiatryczną, jednak według oceny lekarzy "w toku aktualnych badań, obserwacji i zebranej dokumentacji dodatkowej nie dostrzeżono objawów mogących świadczyć o istnieniu procesu psychotycznego".

"Pacjent przeczył omamom, jego wypowiedzi nie nosiły cech urojeniowych, zachowanie w życiu codziennym nie nasuwało podejrzenia, by je dyssymulował. Sugerowana przez niego nienawiść do kobiet, mająca być motywem zarzucanych mu czynów, co mogłoby nasuwać podejrzenie zaburzeń psychicznych, nie znajduje potwierdzenia" - czytamy we fragmencie oceny medycznej. 

"Był zawsze nieprawdomówny i nieszczery. Nigdy nie wyrażał żalu i nie dostrzegano u niego wyrzutów sumienia za czyny, jakich dokonał. Wszystko wskazuje na psychopatyczne, niedostateczne wykształcenie uczuciowości wyższej. (...) Wiadomo, że od 1952 roku nadużywał alkoholu, zwłaszcza w ostatnim okresie. Nie można wykluczyć możliwości, że alkohol wpłynął w pewnym stopniu na pogłębienie się cech psychopatycznych osobowości" - lekarze orzekli, że w chwili popełniania przestępstw Arnold był świadomy tego co robi. 

Po sześciodniowym procesie "władca much" został skazany na śmierć

9 marca 1968 roku Sąd Wojewódzki w Katowicach zdecydował po sześciodniowym procesie, że Bogdana Arnolda zamordował cztery kobiety, a jedną usiłował zabić. Obrona chciała powtórzenia badań psychologicznych, jednak sąd odrzucił prośbę, a sam winny przyznał, że żałuje jedynie tego, że nie zbił swojej ostatniej żony. Wyrok wykonano 16 grudnia 1968 roku. Przed śmiercią Bogdan Arnold miał jedno życzenie - chciał zapalić papierosa.

Jak donosi "Dziennik Zachodni", w miejscu mieszkania "Władcy much" obecnie mieści się apartament na wynajem krótkoterminowy, przeznaczony dla turystów odwiedzających Katowice. W mieszkaniu znajduje się sypialnia, kuchnia oraz łazienka z prysznicem.  "Wszystko czyste i zadbane. Można poczuć się jak w domu" - zachwala apartament jeden z gości. 

 
Więcej o: