Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Być może sprawca do dziś nie poniósłby odpowiedzialności za swój brutalny czyn, gdyby nie policjanci z Archiwum X, czyli policyjnego zespołu do spraw niewykrytych zabójstw. 22-letnia mieszkanka Bydgoszczy Joanna Sendecka, marząc o karierze piosenkarki, rozpoczęła naukę w szkole muzycznej na wydziale wokalnym. Na jednym z koncertów poznała Marcina - swoją miłość. Niestety, zanim na dobre zaczęli planować swoją wspólną przyszłość, ich relację zakończyła tragiczna śmierć dziewczyny.
Blok przy ul. Żmudzkiej screen youtube.com/podcast kryminalny
Joanna udała się do mieszkania matki w wieżowcu przy ul. Żmudzkiej w Bydgoszczy. Miała tam zaczekać, aby odebrać od listonosza rentę po zmarłym ojcu. Narzeczony dziewczyny wkrótce również udał się pod ten adres, gdyż od kilku godzin nie mógł się skontaktować z Joanną. Na miejscu zastał wstrząsający widok. Ukochana leżała martwa w kałuży krwi. Podcięta szyja, rany na ramionach i udzie oraz pokaleczone ręce, które mogłyby wskazywać, że ofiara się broniła.
Po przyjeździe policja ustaliła, że Joanna musiała znać mordercę, ponieważ drzwi były otwarte i nie było żadnych śladów włamania. Z mieszkania zniknęły pieniądze i magnetofon, jednak zarówno motyw rabunkowy, jak i na tle seksualnym został wykluczony.
Początkowo na liście podejrzanych znalazł się narzeczony Joanny oraz listonosz, który jako ostatni widział ofiarę. Przesłuchany został także Sławomir G. - 22-letni wówczas mężczyzna był przyjacielem, a jednocześnie sąsiadem Joanny. Mieszkał sześć pięter niżej. Miał jednak alibi, które wykluczyło go z grona podejrzanych. Był bowiem tego dnia odhaczyć się w pośredniaku.
Pomimo zebranych dowodów i zeznań świadków, policji nie udało się ustalić mordercy, w związku z tym 28 czerwca 1996 roku formalnie umorzono śledztwo.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Kilka lat po głośnej sprawie Joanny Sendeckiej Sławomir G. wyprowadził się z Bydgoszczy i ożenił się. Z czasem został także ojcem. Nie miał problemów z prawem przynajmniej do 2014 roku. Wtedy to właśnie bydgoskie Archiwum X wznowiło sprawę morderstwa z 1994 roku. Rozwój technologii pozwolił na ustalenie nowych faktów w sprawie śmierci kobiety.
Zabójca po zadaniu śmiertelnych ciosów ofierze posprzątał mieszkanie, zacierając odciski palców. Zapomniał jednak o małym szczególe, a dokładniej o kablu od odkurzacza. To zebrane z niego odciski palców pozwoliły na wskazanie sprawcy, którym okazał się Sławomir G. Śledczy wysłali mu wezwanie na przesłuchanie. Mężczyzna, stawiając się na nie, nie przypuszczał, że zostanie głównym podejrzanym.
Rzekomym powodem ataku na dziewczynę miał być zawód miłosny. Sławomir G., choć nieoficjalnie przyznał się do zadania części ciosów, to w trakcie procesu stwierdził, że to Joanna go zaatakowała, gdyż była o niego zazdrosna. W listopadzie 2015 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wydał na mężczyznę wyrok 15 lat pozbawienia wolności. Został on podtrzymany przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
Proces w sprawie zabojstwa Joanny Sendeckiej , Bydgoszcz Fot. Tymon Markowski / Agencja Wyborcza.pl