Według tygodnika gdy dwa lata temu Ludwik Dorn został ministrem, choć miał już skończony i umeblowany dom, zamieszkał z żoną i ukochanym sznaucerem w ministerialnej rezydencji. Od razu wprowadził swoje porządki. -Teraz będzie tu gotowała moja żona - miał według "Wprost" oznajmić Dorn, po czym wyrzucił obsługę kuchni.
Psa nie upilnował. Zdaniem "Wprost" marszałek nie chciał wychodzić z Sabą na spacer, by nie spotkać mieszkającego obok (i mającego psa) generała Jaruzelskiego, i wypuszczał ją tylko do ogródka. Tak czy siak, suka w domu wariowała. - Pożerała meble. Zniszczyła kanapę i dwa fotele. To wściekły pies. Wszystko gryzie! - mówi informator tygodnika i dodaje: - Następca Dorna Janusz Kaczmarek musiał kupić nowe wyposażenie, bo wstyd byłoby zaprosić tam jakiegoś zagranicznego gościa. MSWiA przyznaje, że wymieniło część umeblowania, a zakup uzasadniło... standardową potrzebą. I ani słówkiem nie pisnęło o tym, że Saba nadżarła kanapy i fotele - czytamy w najnowszym numerze tygodnika.