Kartek w sumie było 34. - Poprosiłem Szefa , żebym mógł się wymknąć i powysyłać trochę kartek. Z początku się nie zgodził. Nalegałem jednak i w końcu powiedział "No dobrze, na litość boską, idź, ale nie baw tam zbyt długo" - pisał Fitch.
Pozdrowienia kończą się słowami: "Pewnie spotkam się z wami (z niektórymi wcześniej, niż się spodziewacie ). Życzę wam naprawdę radosnych świąt. Chet Fitch". Okazało się, że kartki z zaświatów były żartem, który Fitch przygotowywał przez 20 lat wspólnie ze swoją fryzjerką Patty Dean.
Przez ten czas uzupełniał listę adresów i dawał pieniądze, gdy ceny usług pocztowych szły w górę - opowiedziała Dean lokalnej gazecie "Ashland Daily Tidings". Wspominała, że jesienią Fitch spojrzał na nią z fotela i powiedział, że pewnie jest znużona pilnowaniem tej korespondencji. - Myślę, że będziesz mogła wysłać kartki jeszcze w tym roku - powiedział 88-latek; tydzień później zmarł.
- To niesamowite . Chet zawsze chciał śmiać się ostatni - powiedziała jedna z adresatek życzeń, Debbie Hansen Bernard, która przyjaźniła się z Fitchem od blisko 25 lat