Mistrz kierownicy na zamarzniętej rzece

NIGDY nie naśladuj tego pana. Jazda samochodem po zamarzniętej rzece nie była jego największym błędem.   

Mężczyzna z hrabstwa St. Clair w stanie Michigan miał pecha. Naprawdę dużego pecha. Zaczęło się od tego, że uciekł mu pies . Jako troskliwy właściciel postanowił przetrząsnąć każdy zakątek w okolicy, byle tylko znaleźć domowego ulubieńca. Tak zapędził się w poszukiwaniach, że nieopatrznie wjechał autem na zamarzniętą rzekę Black River. To był błąd numer jeden.

Rzeka, jak to zimą bywa, była nie tylko pokryta lodem, ale również grubą warstwą śniegu. Samochód szybko utknął w śnieżnej zaspie. Nasz bohater wysiadł więc, żeby odkopać auto. I popełnił błąd numer dwa: zostawił włączony silnik. Ciepło wydzielające się z rury wydechowej szybko ogrzało lód i sytuacja zaczynała robić się nieprzyjemna.

Błąd numer trzy: kierowca wysiadając zatrzasnął drzwi samochodu, a kluczyki zostawił w środku. Mężczyzna mógł już tylko bezradnie patrzeć, jak lód topnieje, a jego samochód powoli znika w odmętach rzeki Black River. Szczerze współczujemy. Jak poinformował szeryf Scott Braun z miejscowej policji, pechowemu kierowcy nic się nie stało. Samochód , wypożyczony z warsztatu, wczoraj miał zostać wyciągnięty z rzeki. 

POLECAMY TEŻ:

KOLOROWA ALTERNATYWA: Piotr Rubik się przefarbował! Donosi "Fakt"...

Monika Olejnik w nowym wcieleniu z wielką muchą. Kogo Ci przypomina?

Korekta gazety wkurzyła się i ''puściła" coś strasznego...

Więcej o: