Niewielu z nas jest w stanie spokojnie patrzeć, jak ukochana osoba odchodzi. Odwracamy wzrok, wychodzimy z pokoju, staramy się uciec. Dotyczy to nie tylko ludzi - w stosunku do zwierząt również bywa tak, że trudno nam jest towarzyszyć im w tej ostatniej chwili. Część ukochanych pupili trafia do weterynarza, który niesie im ulgę w cierpieniu, aplikując zastrzyk, po którym usypiają na zawsze. Wielu z nas w tej chwili wychodzi z gabinetu, bo to zbyt trudne. Ale nie powinniśmy tego robić.
Wszystko zaczęło się od postu Jessi Dietrich z USA. Jessi rozmawiała z weterynarzem o tym, co jest najtrudniejszego w jego pracy. Rozmowę tę przytoczyła na Twitterze i zapewne otworzy wam ona oczy na to, co zwierzęta czują i jak o nas myślą.
Weterynarz przyznał, że 90 procent właścicieli zwierząt, które trafiają do niego na uśpienie, opuszcza gabinet. Z różnych powodów nie chcą być przy zastrzyku i ostatnich chwilach życia pupila.
Zwierzę tymczasem, już po otrzymaniu zastrzyku, ostatnie minuty spędza na poszukiwaniu wzrokiem swojego pana. Jest przerażone, a brak właściciela przy boku jest dla niego dodatkowym cierpieniem.
Kiedy post Jessi poniósł się w sieci, odezwali się też inni weterynarze:
Byliście centrum ich wszechświata przez całe ich życie. Są częścią was, waszej rodziny i jesteście jedynym, co znają. Błagam was, nie zostawiajcie ich samych. Nie każcie im odchodzić z tego świata w miejscu, którego zupełnie nie znają, z ludźmi, których się boją. Kiedy wychodzicie z sali, to nieważne, jak ciężki jest ich stan - one was szukają, patrzą na każdą twarz w sali, szukając tej ukochanej. Nie rozumieją, dlaczego wyszliście, kiedy są chore, przerażone, stare i umierające. Nie bójcie się tego - nie bądźcie tchórzami. Zostawiając zwierzę w tym momencie, opuszczacie je w najgorszej chwili. One potrzebują tylko jednego - was. Kiedy z nimi zostaję, robię co w mojej mocy, żeby je uspokoić, żeby mniej się bały, żeby im to wytłumaczyć.
Jako weterynarz zawsze staram się sprawić, żeby ostatnie chwile zwierzęcia były jak najbardziej spokojne. Ale wolę, kiedy właściciel zostaje ze swoim pupilem.
Jednocześnie pojawiły się głosy ludzi, którzy rozumieją, że wielu właścicieli zwierząt zachowuje się właśnie w ten sposób.
Jako pomoc weterynarza myślę, że takie dzielenie ludzi jest nie fair. Ja nigdy nie widziałam żadnego zwierzęcia, które tak by się zachowywało. Zawsze staramy się, żeby zwierzak miał jak największy komfort, nawet jeśli musi umrzeć. Dzielimy się z nimi miłością, dajemy mnóstwo smakołyków. Niektórzy właściciele nie zostają, ale nie dlatego, że są samolubami, tylko dlatego, że ICH DECYZJA JEST ICH DECYZJĄ i nie jest to nasz interes. Może nie mogą sobie poradzić. Nie nam to oceniać. Naszym obowiązkiem jest, żeby ten czas był dla zwierzęcia tak dobry, jak tylko możemy to sprawić.
A co wy o tym myślicie? Zgadzacie się z weterynarzem, którego wypowiedź przytoczyła Jessi, czy może jesteście zdania, że każdy robi tyle, ile jest w stanie - i nikogo nie należy zmuszać do takiego poświęcenia? Dajcie znać w komentarzu, albo wyślijcie do nas wiadomość na adres buzz_redakcja@gazeta.pl. Czekamy na Wasze listy!
Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ