Szkoły śmierci - potworny eksperyment na dzieciach. Tak tworzono "nowych Kanadyjczyków"

Kanada ma problem, Kościół Katolicki ma problem. Wróciła (i to z hukiem) sprawa, o której wiele osób chciałoby już nigdy nie mówić - szkoły rezydencjalne, które miały za zadanie wykorzenić z rdzennych Kanadyjczyków ich tożsamość i zastąpić ją nową, wpojoną przez przedstawicieli Kościoła Katolickiego na zlecenie administracji rządowej. Kiedy na terenie jednej z dawnych szkół odkryto przed paroma tygodniami masowe groby dzieci, wiadomo było, że tym razem sprawy nie da się zamieść pod dywan tak łatwo.

Szkoły rezydencjalne: po co je tworzono?

Temat tworzenia szkół kierowanych przez przedstawicieli Kościoła katolickiego w Kanadzie w XIX wieku nie był dotąd szerzej znany. Dopiero przy okazji przerażających odkryć masowych grobów dzieci, jakie dokonywane są obecnie na terenach zlikwidowanych szkół, coraz więcej uwagi zwraca się na to, do czego dopuścił się sprzymierzony z rządem kościół w stosunku do rdzennych mieszkańców tego terenu. Tematem tym zajęła się reporterka Joanna Gierak - Onoszko, która w swojej książce "27 śmierci Toby'ego Obeda" szczegółowo przedstawia proceder, który śmiało określa "kulturowym ludobójstwem".

Przez 150 lat powstało w Kanadzie 139 ośrodków, do których przymusowo trafiały dzieci rdzennych mieszkańców. Tu były poddawane procesowi "edukacji", który miał pozbawić je własnej tożsamości, kultury, tradycji na rzecz tej narzuconej przez kościół. Co ważne, funkcjonowanie szkół rezydencjalnych finansowane było nie tylko przez Kościół katolicki, ale także protestancki oraz budżet federalny. Związane było to z funkcjonowaniem od 1876 roku tzw. "Ustawy o Indianach", która dawała rządowi Kanady możliwość decydowania o tym, co stanie się z tubylcami. Prawo to obowiązywało m.in. w zakresie edukacji. Co ważne, ustawa choć w nieco zmienionym kształcie, istnieje w systemie prawnym Kanady do dzisiaj

W świetle tego prawa rodzice byli zmuszeni posyłać swoje dzieci do szkół rezydencjalnych. Robili to niechętnie, dlatego też często dochodziło do sytuacji, gdy dzieci zabierane były siłą, pod eskortą policji i przedstawicieli kościoła. 

Pocztówka ze szkoły z internatem dla Indian Qu'AppellePocztówka ze szkoły z internatem dla Indian Qu'Appelle By OneCanadiansJourney - Own work, CC BY-SA 4.0/Wikimedia Commons

Co działo się z dziećmi w szkołach rezydencjalnych?

Surowe prawo sprawiało, że potomkowie Inuitów, Metysów, ale też dzieci mieszanej krwi trafiały do szkół rezydencjalnych z internatem, które bardzo często były oddalone od ich domów o setki kilometrów. Wszystko to odbywało się w świetle prawa i rodzice nie mogli w żaden sposób sprzeciwić się nakazowi wydania dzieci. Przeważająca liczba takich placówek, bo około 60%, prowadzona była przez Kościół katolicki, mimo że sam system i jego założenia stworzone zostały przez administrację rządową. O takim obrocie sprawy zdecydował brak kadry, która mogłaby się zająć przekształceniem tubylców w "nowych Kanadyjczyków". Zadania tego podjęli się misjonarze, którzy przy okazji przeprowadzali przymusową katechizację oddanych im pod opiekę dzieci

Zwraca się uwagę na to, że szkoły rezydencjalne, choć ich nazwa wskazywałaby na to, że były placówkami edukacyjnymi, tak naprawdę nie miały na celu przekazywania wiedzy i edukowania dzieci tam trafiających. Powstawały one po to, by zetrzeć z powierzchni ziemi ostatnie przejawy innych kultur, które na tym terenie trwały od lat. Miały zabić w nowym pokoleniu wszystko to, co wpojone zostało im przez rodziców i otoczenie i stworzyć zupełnie nowych ludzi, dostosowanych do realiów świata "białych". W tym celu m.in. ograniczano spotkania z rodziną (obowiązywał zakaz odwiedzin), zakazywano posługiwania się rodzimym językiem, wyznawania własnej religii itp. Mimo tych surowych reguł nie udawało się osiągnąć zamierzonego celu. W latach 60. XX wieku zaczęto dostrzegać negatywne strony funkcjonowanie szkół, lecz mimo to placówki te dalej trwały, a ostatnia została zamknięta dopiero w latach 90. 

Co działo się z "ocaleńcami" z szkół rezydencjalnych?

Jak już wspomniano wyżej, dopiero w latach 60. zaczęto dostrzegać, że placówki rezydencjalne generują więcej problemów niż pożytku. Ich wychowankowie po opuszczeniu ich murów częstokroć byli wrakami ludzi, niezdolnymi do samodzielnego funkcjonowania i podejmowania zadań społecznych. Opuszczali ośrodki okaleczeni psychicznie, pozbawieni prawidłowych wzorców funkcjonowania w społeczeństwie. Trauma jaką przeżyli nie pozwalała im stworzyć stabilnych związków, często popadali w uzależnienia i problemy natury psychicznej. Dlatego też z czasem zamiast określać ich mianem absolwentów szkoły, nazywano ich Ocaleńcami, gdyż to co przeszli było prawdziwą gehenną, która pozostawiła w ich osobowości ślad na całe życie. 

Stopniowo władze Kanady zaczęły podejmować decyzję o zabraniu szkół Kościołowi katolickiemu, a kolejnym krokiem było ich całkowite wygaszanie. Kanada zaczęła liberalizować swoje prawo i odchodzić od przekonania o konieczności "ucywilizowania" rdzennych mieszkańców. W miejscu szkół rezydencjalnych zaczęły powstawać normalne szkoły dzienne.

Kiedy problem szkół rezydencjalnych i krzywd jakie uczyniły trafił do świadomości publicznej?

Choć szkoły rezydencjalne funkcjonowały w świetle prawa przez około 150 lat, to o rozmiarze krzywd wyrządzonnych przez nie opinia publiczna dowiedziała się zaledwie kilka lat temu, kiedy opublikowano raport Komisji Prawdy i Pojednania (2015). Pokazał on całą prawdę na temat tego, jaki wpływ ich funkcjonowanie wywarło na dzieci, które trafiały do takich ośrodków i jakie są konsekwencje długofalowe istnienia tego rodzaju placówek. 

Raport ujawnił, że szkoły te pozostawały w zasadzie poza jakąkolwiek kontrolą, co sprzyjało szerzeniu się patologii. Na porządku dziennym było w nich stosowanie przemocy wobec podoopiecznych. Dopuszczano się bicia, rażenia prądem, głodzenia. Co więcej nie leczono dzieci, które zapadały na różne choroby. Z powodu przepełnienia ośrodków, łatwo szerzyły się tu choroby zakaźne, które w znacznej mierze przyczyniały się do zatrważającej liczby zgonów wśród wychowanków. 

Raport, ale także świadectwa żyjących ocaleńców, wskazywały także na problem znęcania się fizycznego i psychicznego nad dziećmi. Dochodziło do przypadków wykorzystywania seksualnego na wielką skalę, co stawia Kościół katolicki w bardzo złym świetle, biorąc pod uwagę skalę ujawnionych ostatnio nadużyć w tym zakresie. 

Co dzieje się teraz w Kanadzie?

W obliczu doniesień z raportu Komisji Prawdy i Pojednania, a także ostatnich odkryć masowych mogił, w których znaleziono setki szczątków dzieci, w Kanadzie zawrzało. Winą za krzywdy dzieci pochodzących z rdzennych społeczności obarcza się Kościół katolicki, który w znacznej mierze przyłożył swoją rękę do tragedii całych pokoleń Kanadyjczyków, zmagających się po dziś dzień z traumą, jaką zgotował im pobyt w szkołach rezydencjalnych.

Dlatego nowe doniesienia o odnalezieniu zbiorowych mogił w Kamloops i Cranbrook zadziałały niczym zapałka rzucona na proch. Wyrazem tego są ataki na świątynie katolickie - podpalone zostały 4 kościoły, a na pomniku papieża Jana Pawła II wyrysowano czerowne odbicie dziecięcych rączek. Jest to istotne, gdyż właśnie postać papieża-Polaka pojawia się bardzo często w kontekście tej wielkiej tragedii Kanadyjczyków. Papież, który wielokrotnie odwiedzał w czasie swojego pontyfikatu ten kraj, nigdy nie nawiązał do tego co wydarzyło się tam za przyzwoleniem i przy udziale Kościoła katolickiego.

Akty przemocy skierowane przeciwko kościołowi są wyrazem sprzeciwu wobec bezkarności Kościoła i jego przedstawicieli, którzy nie zrobili nic by pomóc ofiarom tego strasznego procederu, a co więcej byli jego kołem napędowym. Czy Kościół w Kanadzie będzie w stanie udźwignąć ogrom krzywd i zadośćuczynić za swoje grzechy wobec rdzennej ludności Kanady? Premier Justin Trudeau w ostatnich dniach zaprosił papieża Franciszka do swojego kraju, aby ten stanął oko w oko z ofiarami i przeprosił w imieniu Kościoła za wyrządzone krzywdy. Według informacji podanej przez Katolicki Episkopat Kanady, papież ma spotkać się z przedstawicielami Pierwszych Narodów, Inuitów i Metysów w Kanadzie w dniach 17-20 grudnia 2021. 

Więcej o: