"Wyglądali jak maleńkie czarne kropki na wielkim białym tle. Nagle czarne punkciki w górze zniknęły"

To był jeden z najtragiczniejszych dni w polskich Tatrach. 28 stycznia 2003 roku lawina porwała dziewięcioro licealistów z Tych. Spośród nich przeżyła tylko jedna osoba. Ciała nastolatków TOPR-owcy odnajdywali jeszcze wiosną w Czarnym Stawie pod Rysami.

W tym roku minęła 19. rocznica tragedii w Tatrach Wysokich. To właśnie w 2003 roku grupa licealistów oraz uczestników klubu sportowego wybrała się wraz z opiekunami w Tatry. Ich celem było zdobycie Rysów, co udało się części z nich już w pierwszych dniach wycieczki. 28 stycznia po godzinie 6:00 wyruszyła kolejna grupa.

Zobacz wideo Stopnie zagrożenia lawinowego

Lawina pod Rysami z 2003 roku porwała uczniów tyskiego liceum

Licealiści z I LO im. Leona Kruczkowskiego w Tychach wybrali się w Tatry zimą 2003 roku. Część grupy szczyt Rysów zdobyła już 27 stycznia. Wszyscy uczniowie zatrzymali się wówczas w Schronisku nad Morskim Okiem skąd następnego dnia w kierunku Rysów miała wyruszyć druga ekipa. Po powrocie kolegów z najwyższego szczytu w Tatrach Polskich, uczniowie wymieniali się przeżyciami i ekscytacją, która towarzyszyła im tego dnia podczas wyprawy.

Rano - wyjście. - Pogoda była piękna. Na szczycie posadziliśmy naszego klasowego misia z czekanem, porobiliśmy zdjęcia i w dół. Po powrocie opowiadaliśmy reszcie grupy, jak było pięknie, niejako zaostrzając im apetyt

- opowiada Michał Kasperczyk, jeden z uczestników wycieczki w rozmowie z serwisem Tychy Nasze Miasto. W nocy z 27 na 28 stycznia warunki pogodowe pogorszyły się jednak, a w dzień tragedii obowiązywał w Tatrach już drugi (w pięciostopniowej skali) stopień zagrożenia lawinowego. Jak podaje Onet.pl, dwa dni wcześniej (26 stycznia) opiekun grupy tyskich licealistów spotkał również jednego z ratowników TOPR. 

Nie widziałem dzieciaków, ale rozmawiałem z ich opiekunem. Odradzałem mu to, co zamierzał, po czym zszedłem z dyżuru

- mówi w rozmowie z portalem. Serwis wspomina również, że w dzień wycieczki drugiej części ekipy, pogoda znacząco pogorszyła się - wystąpiło wówczas ocieplenie, a także opady deszczu. Jednak we wtorek 28 stycznia na Rysy wyruszyła grupa 13 osób. Gdy zerwała się lawina była godzina 10:45. Pędząca masa śnieżna zabrała ze sobą dziewięcioro uczniów. Czwórka pozostałych uczestników stała wówczas nad obrywem, przez co nie doznała uszkodzeń ciała. 

Dotarłszy do Czarnego Stawu, usiedliśmy na lodzie i popatrzyliśmy w górę. Zobaczyliśmy ich. Wyglądali jak maleńkie czarne kropki na wielkim białym tle. Dostałem SMS-a, że w Tychach testowany jest nowy autobus. Przeczytałem go kolegom. Nagle czarne punkciki w górze zniknęły, a chwilę potem poczuliśmy drżenie ziemi

- wspomina wstrząsający moment Kasperczyk. Spośród osób, które zabrała lawina przeżyła tylko jedna - uczennica o imieniu Luiza, którą ratownicy znaleźli zasypaną do połowy. Dziewczyna miała  złamaną rękę, jednak z wypadku wyszła bez poważniejszych obrażeń. Kolejnymi odnalezionymi osobami był chłopak, który zmarł w szpitalu 72 dni po wypadku oraz 22-letni student, którego TOPR-owcy odnaleźli już nieżywego - był to starszy brat jednego z licealistów.

Droga lawiny w 2003Droga lawiny w 2003 Wikimedia Commons / Domena Publiczna

 

Ciała odnajdywano w Czarnym Stawie pod Rysami. Na miejscu byli obecni rodzice ofiar 

Ratownicy szukali pozostałych zasypanych uczniów oraz jednego opiekuna grupy przez cały dzień, ale szanse na odnalezienie ich żywych zmniejszały się z każdą minutą. Na miejsce zdarzenia przyjechały rodziny ofiar. 

Największy szok przeżyli po pierwszym dniu akcji, gdy wytłumaczyliśmy im, że skoro nie udało się ich dzieci odnaleźć tego dnia, to teraz jest już szukanie ciał. Bardzo trudne były te pierwsze spotkania i rozmowy. Jednak o tamtych spotkaniach z rodzicami i samych rodzicach mogę mówić w samych superlatywach. Zrozumieli, że nie było szans później prowadzić akcji ratunkowej. Z ich strony nie było, broń Boże, żadnych nacisków. Rozumieli i czekali

- wyznał Onetowi Adam Marasek, jeden z ratowników, którzy poszukiwali w ten dzień pozostałych członków wycieczki.

Lawina, która zeszła tego dnia, uderzyła w Czarny Staw pod Rysami. Jej siła była tak duża, że bez problemu złamała tafle znajdującego się na jeziorze lodu. Jak przypuszczali ratownicy, część osób mogła znajdować się w wodzie. Mimo utrzymujących się złych warunków pogodowych i wyższego już, trzeciego stopnia zagrożenia lawinowego, kontynuowano poszukiwania. W akcji pomagali również słowaccy ratownicy, śmigłowiec oraz psy lawinowe. To właśnie zwierzęta podczas tropienia wskazywały na Czarny Staw. Akcję przerwano i wznowiono dopiero na wiosnę, gdy rozpoczęło się topnienie. 

Więcej podobnych wiadomości przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

W poszukiwania ciał uczniów w jeziorze zaangażowani byli polscy nurkowie. Pierwsze ofiary znaleziono na głębokościach 26 oraz 50 metrów. 17 czerwca wyłowiona została ostatnia osoba spośród zaginionych. Jak wspomina Adam Marasek, wiosenne oraz letnie akcje poszukiwawcze odbywały się z udziałem rodziców zmarłych, którzy liczyli, że być może tym razem odnalezione zostanie ciało ich dziecka. W momencie, gdy któraś z ofiar była odnajdywana, ratownicy opisywali dokładnie jej ubranie, po czym podchodził do nich rodzic. 

W wyniku zejścia lawiny zignęli:

  • Przemysław Kwiecień (18 lat) – znaleziony 28 stycznia;
  • Szymon Lenartowicz (17 lat) – znaleziony 13 maja;
  • Andrzej Matyśkiewicz (16 lat) – znaleziony 7 czerwca;
  • Łukasz Matyśkiewicz (22 lata) – znaleziony 28 stycznia;
  • Justyna Narloch (16 lat) – znaleziona 17 czerwca;
  • Ewa Pacanowska (17 lat) – znaleziona 7 czerwca;
  • Artur Rygulski (18 lat) – znaleziony 5 czerwca;
  • Tomasz Zbiegień (36 lat)– znaleziony 8 czerwca.

Pogrzeb Artura Rygulskiego i Ewy PacanowskiejPogrzeb Artura Rygulskiego i Ewy Pacanowskiej Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.pl

Tragedia w Tatrach w 2003 roku. Proces sądowy opiekuna grupy licealistów

Organizatorem tragicznej w skutkach wyprawy był nauczyciel geografii tyskiego liceum. W lutym 2004 roku po raz pierwszy stanął przed sądem. Prokurator zarzucał mu przede wszystkim nieodpowiednie przygotowanie oraz zlekceważenie pogorszających się warunków atmosferycznych. Grupa nie posiadała także wówczas górskiego przewodnika, a nauczyciel nie posiadał odpowiednich do tego celu uprawnień. Po kilku procesach sądowych w kwietniu 2006 roku nauczyciel usłyszał wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.

Dziesięć lat później opiekun został ponownie oskarżony przez ojca dwóch chłopaków, którzy zginęli w górskim wypadku. Mężczyzna domagał się odszkodowania wysokości ponad 700 tysięcy złotych. Nauczyciel decyzją sądu musiał ostatecznie zapłacić 166 tysięcy złotych. W celu spłacenia tej kwoty opiekunowi wyprawy pomogli uczniowie, którzy zorganizowali zrzutkę i zgromadzili potrzebną sumę.  

Andrzej Matyśkiewicz - ojciec dwóch licealistów z Tychow, którzy zginęli w lawinie pod Rysami w 2003 w czasie ogłaszania uzasadnienia wyroku w sprawie o odszkodowanie dla niegoAndrzej Matyśkiewicz - ojciec dwóch licealistów z Tychow, którzy zginęli w lawinie pod Rysami w 2003 w czasie ogłaszania uzasadnienia wyroku w sprawie o odszkodowanie dla niego Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl / Agencja Wyborcza.pl

O tragicznych wydarzeniach powstał również film - "Cisza". 

Kadr z filmu 'Cisza'Kadr z filmu 'Cisza' Kadr z filmu 'Cisza' reż. Sławomir Pstrong

Więcej o: