Spinalonga to niewielka wyspa w okolicach Krety. To właśnie tam znajdowało się ostatnie leprozorium-kolonia trędowatych. W dawnych czasach medycyna nie umiała poradzić sobie z tą straszną chorobą, dlatego powstawały specjalne miejsca, gdzie izolowano chorych. Niestety byli oni zwykle pozostawiani bez opieki.
Więcej podobnych artykułów można znaleźć na naszej stronie głównej Gazeta.pl
Aktualnie medycyna potrafi już radzić sobie z trądem. Mimo to nawet teraz na świecie są aż 3 miliony chorych. Najczęściej zapadają na to osoby z Indii, Chin, Brazylii oraz Afryki. Jednak najwięcej, ponieważ aż 75% chorych znajduje się w Indiach. Trąd atakuje tam tak mocno ze względu na podziały społeczne i ekonomiczne oraz duże zagęszczenie ludności.
Dawniej mówiono, że trądem można zarazić się natychmiast po kontakcie z chorym. Jednak nie do końca tak to wygląda. Krótki kontakt, nie powinien przynieść choroby. Dłuższy kontakt z osobą chorą może skończyć się zakażeniem, ponieważ przenosi się ona drogą kropelkową. Jednak to przerażające objawy i niegdyś przerażały wszystkich na tyle, aby zamykać zarażonych w specjalnych koloniach. Najbardziej charakterystyczne są zmiany skórne, które mogą sprawić, że osoba chora wygląda niczym z horroru.
Spinalonga to niewielka wyspa nieopodal Krety. To właśnie tam znajdowała się ostatnia kolonia trędowatych. Przewożono tam osoby zakażone, po czym pozostawiano je samym sobie. Niestety nie było tam lekarzy, a więc chorzy musieli zmagać się z ogromnym cierpieniem samodzielnie. Ciekawym, choć smutnym widokiem są czarne flagi na szczycie twierdzy. Chorzy wywieszali je w trakcie II wojny światowej, aby pokazać światu zewnętrznemu, że zmarł ich kolejny towarzysz niedoli. To smutne miejsce, jednak warte odwiedzenia.