Nick Castro jest właścicielem firmy zajmującej się dezynsekcją o nazwie Nick's Extreme Pest Control. Został on wezwany do jednego z domów w Santa Rosa w Kalifornii, po tym, jak rodzina tam mieszkająca zaczęła podejrzewać, że gdzieś w ich ścianach kryją się szkodniki. Po zrobieniu odwiertu w ścianie nagle zaczęły się z niej sypać... żołędzie.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Właściciel firmy mówi, że widział wiele niecodziennych rzeczy w swojej karierze, ale to odkrycie sprawiło, że zdębiał. Kiedy wyciął w ścianie otwór, zaczął się na niego wylewać potok żołędzi. Podczas rozmowy z The Dodo, Castro wspomina, że sypały się one bez końca. Żołędzie były usypane w górę do wysokości około 1/4 ściany. Wznosiły się, aż do strychu. Castro otworzył kilka dziur po całym domu, ale żołędzie wciąż wylatywały ze ścian. Na koniec Nick Castro zebrał około 320 kilogramów żołędzi, którymi wypełnił 8 dużych worków na śmieci. New York Post wspomina, jak Castro mówi o swoim odkryciu:
Nigdy nie widziałem niczego podobnego
Według specjalisty do dezynsekcji dzięcioł kompletnie zniszczył zewnętrzną warstwę domu, dziurami, które stworzył. Żołędzie były magazynowane we wszystkich ścianach domu. Castro twierdzi, że ten ptak był zawzięty. W każdej ścianie domu są dziury, przez które dzięcioł wrzucał swoje zdobycze. Castro w rozmowie z The Dodo wspomina:
Widzieliśmy go, jak próbował upchnąć jeszcze więcej żołędzi w dziury, które stworzył
Kiedy akurat nie upychał owoców przez stworzone przez siebie otwory, wkładał je jeszcze przez kominek, tak, że wychodziły przez otwory wentylacyjne. Mimo wszystkich wyrządzonych przez siebie szkód dzięcioł jest cały i zdrowy. Nick mówi, że wszystkie zwierzęta, z którymi ma do czynienia są kontrolowane w sposób humanitarni i nigdy niezabijane. Dzięcioł został pozostawiony w spokoju, a właściciele zniszczonego domu po prostu załatali wszystkie dziury.