Czy kasjer może nie wydać grosika? Nie przestrzeganie przepisów może słono kosztować. Nawet 5000 zł kary

"Będę winna grosika" - takie zdanie słyszał już chyba każdy, kto regularnie robi zakupy. Dla większości konsumentów taka sytuacja nie stanowi problemu. Czy w świetle prawa jest dozwolona?

Ze wspomnianą sytuacją można spotkać się w wielu lokalach, w których dokonujemy płatności. Płacąc za zakupy gotówką, oczekujemy, że zostanie nam wydana reszta i przez to nie zostawiamy żadnego napiwku - nawet w postaci słynnego grosika. Tymczasem, w świetle prawa kasjerzy wcale nie mają obowiązku wydać reszty.

Zobacz wideo Zostawiają dziecko w samochodzie i idą do sklepu

"Będę winna grosika". Za co kara do 5000 zł?

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, kasjer nie ma obowiązku wydania reszty. Co zatem ze słynnym brakującym grosikiem? Tę kwestię wyjaśnił przedstawiciel Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Maciej Chmielowski:

Teoretycznie sprzedawca nie ma obowiązku wydania reszty, czyli konsument powinien mieć odliczoną kwotę. To oczywiście tylko teoria, ponieważ trudno sobie wyobrazić, żeby sklep, który nie wydaje reszty, utrzymał się długo na rynku. Niemniej jednak przepisy nie nakazują sklepikarzom wydawania reszty. Tak samo jest z tym brakującym grosikiem.

Kodeks cywilny nie mówi nic o wyrównywaniu do płaconej kwoty. Art. 535. "Pojęcie umowy sprzedaży" głosi za to:

Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę.

Zatem zgodnie z prawem nabywca jest zobligowany do odebrania danego towaru i zapłacenia za niego określonej sumy. Warto w związku z tym w momencie zakupu mieć przy sobie precyzyjnie wyliczoną kwotę do zapłaty.

Ponadto sprzedawca ma możliwość odmowy sprzedania danego artykułu, ale tylko z dobrym uzasadnianiem. Brak odpowiedniej argumentacji może poskutkować karą do 5000 zł. Taką odmowę może stanowić niemożność wydania reszty. Art. 135 Kodeksu wykroczeń głosi w związku z tym:

Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.

Dlatego, chociaż prawo nie zobowiązuje kasjerów do wydawania reszty, o środki w kasie fiskalnej mimo wszystko warto dbać. Powiedzenie "klient nasz pan" nie wzięło się bez kozery. Nieprzyjemności podczas zakupów w sklepie mogą skutkować negatywnymi opiniami konsumentów. Jak radzi sobie z tym Lidl? Przedstawicielka sieci, Aleksandra Robaszkiewicz informuje:

Nasi pracownicy sprzedaży są przygotowani na sytuacje, w których konieczne jest wydanie reszty. Kasetka umieszczona przy kasach fiskalnych jest zasilana pieniędzmi przeznaczonymi specjalnie na ten cel. Ponadto, jeśli w ciągu dnia wystąpi taka potrzeba, kasjer dodatkowo otrzymuje środki finansowe, które mają pomóc mu w wydawaniu reszty. 

Łukasz Olszewski, czyli dyrektor wsparcia operacyjnego i rozwoju  w sieci Stokrotka komentuje:

Dokładamy wszelkich starań, aby w sklepach znajdował się odpowiedni poziom gotówki, a także zapas bilonu, który umożliwia płynne przeprowadzanie transakcji na kasach.

Nieprzyjemności na linii kasjer-kosnument można zatem uniknąć.

Więcej podobnych artykułów można znaleźć na naszej stronie głównej Gazeta.pl.

Kasjerka nie ma jak wydać? Zapłać kartą. I tu pojawia się kolejny problem

W dzisiejszych czasach korzystamy z karty debetowej i kredytowej w wersji plastikowej lub elektronicznej. Płacimy telefonem bez większego zastanowienia, przykładając go do czytnika. Polska jest pierwszym państwem na świecie, w którym wszystkie terminale są przystosowane do płatności zbliżeniowych. Informuje o tym raport NBP i VISA. Promowanie płatności elektronicznych ogranicza tzw. szarą strefę. W sytuacji, kiedy pojawia się problem z wydaniem reszty w sklepie, część kupujących może zmienić formę płatności z gotówki na kartę.

Co jeśli nasza transakcja nie przekracza wymaganego progu? Często bywa tak, że transakcje dokonywane kartą są dozwolone np. od 10 zł. Niektóre sklepy są wyposażone w tabliczki z taką informacją lub po prostu uprzedza o tym sprzedawca. Takie praktyki nie są niezgodne z prawem. Zazwyczaj jednak łamią warunki umowy zawartej między sklepem a firmą odpowiadającą za terminal płatniczy.

"Już nabiłam na kasę". Co wtedy?

Sprzedawca zajmuje się kasowaniem produktów. Nabicie ich na rachunek nie wiąże się z tym, że klient musi za nie zapłacić. Możemy się jeszcze rozmyślić i zrezygnować z towarów. Ważne, żeby wycofać się jeszcze przed uiszczeniem kwoty za zakupy i otrzymaniem paragonu. Bywa, że sprzedawca stawia opór w trakcie rezygnacji z artykułów. Padają słowa: "już nabiłam na kasę". Maciej Chmielowski z UOKiK wyjaśnia:

Dopóki nie zapłacimy za towar i nie otrzymamy go, możemy w każdej chwili się rozmyślić. Później może to być już trudniejsze, bo zależy w zasadzie jedynie od dobrej woli sprzedawcy. Możemy natomiast zwrócić towar kupiony przez internet, ale to już inna sytuacja. Warto też pamiętać o tym, że jeżeli cena, którą widzimy na półce, jest wyższa niż ta, którą musimy zapłacić przy kasie, wówczas obowiązuje nas niższa cena.

Reklamacja w sklepie. Kiedy może mieć miejsce?

Zdarza się, że produkt nie spełnia oczekiwań klienta. Według Federacji Konsumentów w przypadku produktu spożywczego reklamacja może mieć miejsce, kiedy nie spełnia on naszych wymogów. Artykuł może być niezdatny do spożycia lub niesmaczny. Towar taki jest wówczas niezgodny z umową. Przy reklamacji wymaga się posiadania paragonu. Wadliwy produkt można wymienić na nowy lub otrzymać zwrot pieniędzy. W przypadku produktów paczkowanych reklamacja może mieć miejsce do trzech dni od ich otwarcia. Towar sprzedawany np. na wagę można reklamować do trzech dni od daty zakupu lub otrzymania. 

Zdjęcia produktów podczas zakupów. Wolno czy nie wolno?

Podczas zakupów robimy zdjęcia telefonami w różnych celach. Możemy chcieć upewnić się, czy produkt jest właściwy, skonsultować swój wybór z przyjaciółką, zbadać skład produktu aplikacją lub po prostu uwiecznić dany moment. W takiej sytuacji można zostać pouczonym przez sprzedawcę. Czy słusznie? Maciej Chmielowski z UOKiK mówi wprost:

Sklep nie może nam zabronić robienia zdjęć towarów. Podobnie jest ze skanowaniem cen.

Ceny produktów, składy czy opakowania są jak najbardziej jawne - może zobaczyć je każdy. W sieci czy na żywo. "Tajemnica handlowa" dotyczy informacji, które nie są wiadome publicznie. 

Więcej o: