"Tu przyszedł taki bardzo brzydki pan". Czy to on stoi za zaginięciem Tomka z Dobrego Miasta?

Gdy Jolanta pracowała w sklepie, czteroletnim Tomkiem zajmował się jej mąż. Mężczyzna był jednak zajęty budową i nie zwracał szczególnej uwagi na syna. Chłopiec bawił się z sąsiadem, a potem zniknął. - Tu przyszedł taki bardzo brzydki pan. Miał takiego dużego wąsa i kurtkę taką do kolan, brązową, jak kora drzewa. Rozmawiał z Tomkiem, a później wziął go za rękę i z nim poszedł" - powiedział chłopiec, który jako ostatni widział zaginionego. Co się stało z Tomkiem? Ostatni trop w tej sprawie wiedzie do amerykańskiej armii.

To miała być zwykła sobota. Jolanta Cichowicz obudziła się rano, przygotowała śniadanie dla rodziny i chciała wyjść do warzywniaka, w którym pracowała. Jej syn Tomek zachowywał się jednak wyjątkowo niespokojnie - nie chciał jej puścić i prosił, by została z nim w domu. Ponieważ nie było takiej możliwości, mama próbowała przekonać chłopca, aby ustąpił, obiecując, że wieczorem wspólnie obejrzą film. Tomek zgodził się na tę propozycję. Jolanta poszła do pracy, a jej syn został w domu ze swoim ojcem.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zachowanie Tomka wzbudziło w Jolancie niepokój. Przez cały dzień nie mogła skupić się na swoich obowiązkach. W tym czasie Tomek i jego tata doglądali budowy ich domu na przedmieściach Dobrego Miasta. Kiedy mężczyzna zajmował się pracą, Tomek bawił się w pobliżu - częściowo sam, a przez pewien czas z sąsiadami. Nic nie wzbudzało podejrzeń męża Joli.

Zobacz wideo Najgłośniejsze zaginięcia w Polsce. Nie wszystkie zostały wyjaśnione, nie wszystkich sprawców ukarano

Kiedy kobieta wróciła z pracy, zastała męża na drabinie, jednak nie widziała nigdzie Tomka. Kiedy zapytała o niego mężczyznę, ten odpowiedział, że przed chwilą się tutaj bawił. Jolanta wróciła na chwilę do domu, a następnie zaczęła wołać Tomka. Gdy ten nie odpowiedział, kobieta zapytała męża, kiedy ostatni raz widział chłopca. Okazało się, że było to w okolicach 16:30, czyli niedługo przed końcem pracy Jolanty. Kobieta zaczęła szukać syna. Poszła od sąsiadów, z których dziećmi bawił się Tomek, ale tam nie było tam jej dziecka. Na domiar złego mąż Joli dostał wezwanie do pracy. Musiał szybko wyjść z domu, bo był kierowcą karetki. Kobieta została sama.

Zaglądałam do każdego rowu, szczeliny, pod każdy krzak. Miałam wrażenie, że może on gdzieś tam leży. Może się bawił, wpadł w jakąś dziurę, zaklinował i usnął zmęczony płaczem. To był piekielny wieczór. Wieczór totalnej rozpaczy i bezsilności

- opowiadała matka zaginionego Tomka.

Kiedy mąż Jolanty wrócił do domu i zrozumiał, że jego syn nadal nie wrócił, zabrał żonę i udał się z nią na milicję, aby zgłosić zaginięcie dziecka. Była godzina 20. Podejście funkcjonariuszy pozostawiało wiele do życzenia. Niechętnie przyjęli zgłoszenie, a ich pomoc ograniczała się jedynie do przekazania nocnemu patrolowi informacji o zaginięciu i ściągnięciu psów tropiących. Kobieta prosiła milicjantów o zawiadomienie straży granicznej o możliwym porwaniu, jednak mundurowi nie uważali tego za konieczne. 

Bezsenna noc i odcisk buta. Jolanta zobaczyła na drodze charakterystyczne misie

Jolanta nie mogła siedzieć bezczynnie w domu, wiedząc, że jej niespełna pięcioletni syn zaginął. Przez prawie całą noc szukała chłopca razem z sąsiadką, ponieważ mąż znów musiał jechać do pracy. Kobiety zwracały szczególną uwagę na charakterystyczne ślady kaloszy, które Tomek miał tego dnia. Na podeszwie był miś, który odbijał się na ziemi. Jolanta i jej sąsiadka dostrzegły misie na drodze do ślepej uliczki, gdzie znajdował się budynek bez ogrodzenia. Ślady urwały się przy szosie. Mieszkańcy przechodzili tamtędy, kiedy chcieli skrócić sobie drogę. Kobieta poinformowała o znalezisku milicję, która przyjechała na miejsce z psami tropiącymi, jednak chłopca nie znaleziono. Kolejnymi miejscami poszukiwań Jolanty były dom szwagra, który mieszkał w pobliskiej wsi, dom koleżanki, a także droga prowadząca do granicy w Bezledach. Nigdzie nie było śladu Tomka.

Kolejnego dnia, milicja nadal nie miała żadnych informacji na temat zaginionego chłopca. Rodzice poprosili księdza, aby podczas mszy świętej poinformował wiernych o Tomku. Duchowny zgodził się na to, ale niechętnie, po namowach siostry zakonnej. Po powrocie do domu Jolanta zauważyła sporą grupę mieszkańców, w tym chłopca, który bawił się poprzedniego popołudnia z Tomkiem. Wywiązał się między nimi dialog, z którego wynikało, że dzieci spędzały czas razem, jednak później w ich towarzystwie pojawiła się osoba trzecia. 

- Tu przyszedł taki bardzo brzydki pan. Miał takiego dużego wąsa i kurtkę taką do kolan, brązową, jak kora drzewa. - I co? Ten pan bawił się z wami?- Nie, rozmawiał z Tomkiem, a później wziął Tomka za rękę i z nim poszedł, o tam 

- wspominała Jolanta, opisując rozmowę z dzieckiem sąsiada.

Chłopiec wskazał ślepą uliczkę, na której w nocy matka Tomka znalazła ślady butów syna. Rodzice dziecka nie zgodzili się jednak na przesłuchanie go na milicji. Był to ostatni raz, kiedy Jolanta miała możliwość rozmowy z chłopcem. 

Zdesperowana matka dała się namówić na wizytę u jasnowidza, który powiedział jej, że Tomek utonął w rzece, która znajduje się w pobliżu ich domu. Pojawili się świadkowie, który twierdzili, że widzieli chłopca w okolicy wody. Milicjanci nie przyjęli do wiadomości możliwości porwania, ale zainteresowali się teorią mówiącą o utonięciu dziecka. Zaczęto poszukiwania w wodzie. Nurkowie znaleźli na brzegu tylko zabawkę chłopca. Rodzice Tomka nie chcieli uwierzyć, że ich dziecko się utopiło. W tym miejscu nie było żadnych śladów, a ich syn bał się wody. Na dodatek wielokrotnie powtarzali mu, że nie może zbliżać się do rzeki. 

Wróżka, sny i przepowiednie

Jolanta wspomina, że krótko po zaginięciu jej syna miała sen, w którym widziała Tomka. 

Zupełnie nagi leżał na drzwiach, które niosło kilku mężczyzn w stronę naszego domu. Wybiegłam do nich i wtedy Tomek podniósł głowę i wyciągnął do mnie ręce. Przytuliłam go. Powtarzał, że jest mu tak bardzo zimno, a ja pytałam, gdzie się podziewał, że tyle czasu go nie było, a my tak długo go szukaliśmy. W pewnym momencie podniósł wzrok, spojrzał mi w oczy i powiedział „Mamo, a dlaczego wy szukacie mnie w rzece, przecież ja nie umarłem, ja żyję…"

- wspominała mama chłopca. 

Jolanta zdecydowała się udać do wróżbitki. Aby nie zdradzać prawdziwych powodów wizyty, przebrała się i zapytała o swoją przyszłość. Starsza pani powiedziała jej, że nie przyszła z nią rozmawiać z ciekawości o następne lata życia, a ze względu na zaginionego syna. Przepowiedziała Jolancie, że Tomek się odnajdzie, ale musi być cierpliwa. Wspomniała o postaci z popularnego wówczas serialu "Dynastia", który powrócił do domu po 25 latach. Oprócz tego przepowiedziała Jolancie, że będzie miała jeszcze jedno dziecko, ale rozstanie się z mężem, co wkrótce okazało się prawdą. 

Pół roku od tragicznych wydarzeń prokuratura postanowiła umorzyć śledztwo, z czym Jolanta nie mogła się pogodzić. Po sześciu latach od zaginięcia na świat przyszedł jej drugi syn. Mimo to nigdy nie przestała szukać Tomka. Rozstała się z mężem, który znęcał się nad nią psychicznie i wyprowadziła się do Olsztyna. 

Kobieta nie przestała odwiedzać jasnowidzów i wróżbitów, którzy starali się ustalić, co wydarzyło się 17 marca 1990 r. Większość z nich twierdziła, że Tomek żyje, ale został wywieziony srebrnym samochodem za granicę. Ta wersja pokrywa się z podejrzeniami kobiety, która uważała, że jej syna porwano. 

Czy chłopiec żyje? Nowe informacje w sprawie zaginięcia Tomka

W 2008 r. specjaliści stworzyli tzw. portret progresywny Tomka. Pokazuje on, jak może wyglądać zaginiony w wieku dwudziestu kilku lat. Gdy dostęp do internetu zaczął się popularyzować, Jolanta zaczęła być bardzo aktywna w mediach społecznościowych, najpierw na portalu Nasza Klasa, a później na Facebooku. Stworzyła stronę, na której prosi o pomoc w znalezieniu jej syna.

W 2014 r. policja postanowiła wznowić śledztwo. Funkcjonariusze ponownie zbadali okolice domu zaginionego chłopca w poszukiwaniu ewentualnych szczątków. Przesłuchali świadków i zbadali DNA. Rok później powstała strona na Facebooku w całości poświęcona sprawie Tomka. Udostępniane są na niej informacje o chłopcu w różnych językach. Dzięki temu autorka strony otrzymała wiadomość od pewnego mężczyzny wraz ze zdjęciem, na którym prawdopodobnie znajduje się syn Jolanty. Fotografia przedstawia odznaczonego żołnierza, obok którego stoi Barack Obama. Mama zaginionego dostrzega, że jest on bardzo podobny do jej dziecka. Podobne odczucia mają inne osoby, które miały możliwość obejrzenia fotografii. Nie ma zbyt wielu informacji na temat żołnierza o imieniu Ryan, wiadomo jednak, że nie miał łatwego dzieciństwa, ma inne nazwisko niż jego rodzice, a jego dziadek ma polskie korzenie. 

Jolanta z pomocą Iwony, która prowadzi stronę o Tomku, wysyła wiadomość do żołnierza. Opowiedziała mu historię zaginięcia Tomka i dołączyła do wiadomości jego zdjęcia z dzieciństwa. Mężczyzna odpowiedział na wiadomość i zaoferował pomoc, a nawet przesłanie fotografii z czasów, gdy był dzieckiem. Jolanta prosi mężczyznę o informacje na temat jego grupy krwi oraz o tym, czy ma bliznę po usunięcia wyrostka robaczkowego. Niestety kontakt z Ryanem się urwał. Policja również zaangażowała się w tę sprawę i za pośrednictwem Interpolu poprosiła o udostępnienie profilu DNA mężczyzny. Amerykański żołnierz nie wyraził na to zgody.

Do tej pory nie wiadomo, co tak naprawdę wydarzyło się 17 marca 1990 r., ani czy chłopiec nadal żyje. Od tego wydarzenia minęły 33 lata, jednak Jolanta nadal nie przestaje wierzyć, że odnajdzie swojego syna.

Więcej o: