8 lutego 2002 roku Aneta B. skontaktowała się z Olgą Listkiewicz. Kobieta wykorzystała starszą panią tłumacząc jej, że chce się spotkać przez problemy z ojcem alkoholikiem. Jeszcze tego samego wieczoru udała się do mieszkania na Żoliborzu, gdzie na wejściu otrzymała ciepłą herbatę i sto złotych. W tym samym czasie Dariusz U., partner Anety, czekał na półpiętrze. Kobieta miała mu dać znać, kiedy wejść do mieszkania i okraść staruszkę.
Pierwotnie taki mieli plan: uśpić starszą panią, a następnie okraść ją ze wszystkiego, na czym będzie można zarobić. Ale najpierw trzeba było jakoś Olgę Listkiewicz uspokoić. Dariusz U. wymyślił wcześniej, że w tym celu Aneta użyje tabletek clonazepamu, które dodawała do herbaty. Zaczęło się od dwóch, jednak Olga Koszutska-Listkiewicz nie wyglądała, jakby miała zaraz stracić przytomność. Gdy plan wymykał się spod kontroli, Aneta poprosiła o udostępnienie telefonu. Wtedy zadzwoniła do Dariusza i wyszeptała do słuchawki, że otrzymała sto złotych, więc mogą zmienić swój plan. Dariuszowi nie spodobała się ta opcja i kazał Anecie podać więcej tabletek. - Wtedy stara na pewno zaśnie - miał powiedzieć. Tak się nie stało, Aneta opuściła więc mieszkanie pani Olgi i poszła ze swoim partnerem zażyć kolejną działkę narkotyków. Wspólnie ustalili, że wrócą do starszej pani w nocy i wtedy ją okradną.
- Krzyczał, że zaspaliśmy, że stara się pewnie już obudziła i nie znajdziemy więcej pieniędzy. Wtedy powiedziałam, że pewnie nie zamknęła drzwi na zamek i śpi - opowiadała później Aneta B. Późną nocą udali się na Żoliborz, zadzwonili domofonem i zostali wpuszczeni bez słowa. Pani Olga nie spała. Otworzyła drzwi Anecie, a za jej plecami pojawił się Dariusz U. - Kto to? - spytała przerażona. Dariusz ruszył w jej kierunku i zadał pierwszy cios.
Aneta B. i Olga Koszutska-Listkiewicz poznały się na kilka miesięcy przed tragicznymi wydarzeniami tamtej nocy. "Pani Olga była pogodna i towarzyska, bardzo lubiana przez sąsiadów. Wspominają, że zawsze była gotowa pomóc w potrzebie" - czytamy w książce "Polskie Morderczynie" autorstwa Katarzyny Bondy. Być może dlatego zwróciła uwagę na Anetę B., która według relacji innych osób - w tym specjalistów - wiedziała, jak manipulować i wzbudzić zaufanie.
Obie panie po raz pierwszy spotkały się latem 2001 roku. Aneta B. poznała Olgę Koszutską-Listkiewicz przy jednym ze skwerków na Żoliborzu. Bardzo szybko złapały dobry kontakt, choć był on szczery tylko z jednej strony. - Mama była bardzo dobrą i ciepłą osobą, ale w tej dobroci naiwną - wspominał Michał Listkiewicz w rozmowie z Onetem Sport w 2022 roku.
Ich spotkania odbywały się w Sadach Żoliborskich średnio co dwa dni. Często wyglądało to tak, jakby trafiały na siebie przypadkiem. W rzeczywistości jednak Aneta wszystko planowała. Aby wzbudzić współczucie u 71-letniej pani, opowiadała o sobie jako córce alkoholika, znajdującej się w trudnej sytuacji materialnej i mającej na utrzymaniu małą siostrę. Olga Listkiewicz dawała Anecie spore kwoty sięgające nawet 300 złotych. Do tego doliczyć trzeba ubrania, jedzenie oraz inne przedmioty pierwszej potrzeby. Dariusz U. wiedział o hojnej "dobrej cioci", która przekazywała Anecie pieniądze. Stąd też pomysł, aby okraść ją 8 lutego 2002 roku.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Całe zdarzenie tej tragicznej nocy trwało około godzinę. Dariusz U. uderzył Olgę Listkiewicz drewnianym młotkiem do mięsa, następnie wraz z Anetą obwiązał wokół szyi 71-latki przewód radiowy i wspólnie go zacisnęli. - Ona już chyba nie żyje - wyszeptała wtedy Aneta B. Dariusz sprawdził puls. Potem podniósł jej głowę i pokręcił nią. - Jeszcze żyje - odpowiedział. Sięgnął po nóż. Zadał osiem ciosów tak mocnych, że złamał ostrze. Na koniec poderżnął staruszce gardło.
Aneta zaczęła sprzątać. Zebrała narzędzia zbrodni i wspólnie zajęli się przeszukiwaniem mieszkania. - Ja wzięłam biżuterię, a Darek gotówkę. Powiedział mi, że było tam około stu baniek, w przeliczeniu na stare - relacjonowała 22-latka.
Ciało starszej pani znaleziono po czterech dniach, gdy zaniepokojeni sąsiedzi skontaktowali się z jej synem Michałem Listkiewiczem, który przebywał w tym czasie z reprezentacją Polski na Cyprze. Były prezes PZPN poprosił więc swojego wnuka oraz współpracownika, aby wspólnie udali się do mieszkania na Żoliborzu i sprawdzili, czy wszystko w porządku.
- Mama mieszkała na pierwszym piętrze. Tadziu [Obliński] wdrapał się na balkon i zajrzał przez szybę. "Widzę światło z kuchni", powiedział mi przez telefon. "Wal w szybę", odchodziłem od zmysłów. Brzęk tłuczonego szkła. Po chwili Tadzio był w środku. Nic nie mówił. Słyszałem tylko, że chodzi po mieszkaniu. I nagle: "O Boże… Morderstwo! O ku**a!". Dalej pamiętam tylko strzępki jakichś rozpaczliwych słów. W pamięci zostało jeszcze, jak wrzeszczał do Tomka: "Wyp*****aj!". Wypchnął go, by oszczędzić mojemu synowi wstrząsającego widoku. Bo tam była rzeź - wspominał wydarzenia tamtego dnia Michał Listkiewicz
Z zebranego w mieszkaniu materiału dowodowego udało się ustalić tożsamość Anety B. Ułatwiły to odciski palców oraz niedopałki papierosów. W miejscu zamieszkania Dariusza U. znaleziono też pieniądze i kurtkę z plamami krwi Olgi Listkiewicz.
Sekcja zwłok wykazała 28 ran tłuczonych głowy, złamanie kości czaszki, dwie rany kłute, trzy cięte, dwie punktowe rany skóry, ranę kłutą policzka i przedramienia lewego, głęboką ranę ciętą szyi z przecięciem krtani oraz czternaście ran kłutych klatki piersiowej i innych narządów. Dariusz U. starał się całą winę zrzucić na Anetę. Ta początkowo nie broniła się w żaden sposób, dopiero po czasie zmieniła zeznania twierdząc, że "nie była do końca świadoma tego, co robi, bo była na prochach".
Dziennikarze byli zaskoczeni, gdy Michał Listkiewicz oznajmił, że nie będzie oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie i zamierza przebaczyć morderczyni jego matki. Katarzyna Bonda w swojej książce cytuje natomiast listy, które były prezes PZPN wysłał Anecie B.
Aneto, ja już Ci wybaczyłem. Moja Mama spoglądająca na nas z nieba też. Nie załamuj się, walcz ze złem! [...] Życzę, aby wytrwała Pani w postanowieniu bycia dobrym człowiekiem. Będę się modlił za to. Niech Pani odrzuca agresję i kocha innych, a życie to Pani kiedyś wynagrodzi. Ja już Pani wybaczyłem. Chodzi o to, by przemiana, jaka u Pani może zajść, nastąpiła. A wtedy będę mieć spokojne sumienie, gdyż moje przebaczenie nie pójdzie na marne
- czytamy w cytowanych fragmentach. Michał Listkiewicz wrócił do tego tematu w rozmowie z Onetem Sport. W niej przyznał, że rzeczywiście tak było. Nawiązał kontakt listowny z Anetą B. Wysyłał jej do więzienia lekarstwa, pieniądze czy książki, gdy rozpoczęła naukę w więziennej szkole. Z czasem jednak musiał uciąć tę relację, na co uwagę zwrócił psycholog sądowy.
- Zwrócił uwagę, w jak niebezpieczny wir emocji się uwikłałem. Przestrzegł, że jeżeli nad tym nie zapanuję, to będzie mi coraz trudniej z niego się wydostać. "Niech pan przynajmniej stara się nie angażować emocjonalnie, bo popadnie pan w syndrom uzależnienia ofiary od sprawcy", mówił psycholog - kontynuował Listkiewicz.
W tym samym czasie Listkiewicz dał się poniekąd nabrać na podobną historię, co jego matka. Były prezes PZPN mówił, że chce pomóc dziecku 22-latki. - Jemu i tak wykoślawiła przyszłość - powiedział. Dopiero po kilku latach dowiedział się od sędziego Marka Celeja, który prowadził tę sprawę, że Aneta B. przez wszystkie te rozprawy notorycznie kłamała i manipulowała. - Zachowanie morderczyni pokazuje, że skrucha była na pokaz - opowiadał Listkiewiczowi.
- Jest nosicielką HIV, w więzieniu dostała przepustkę na podreperowanie zdrowia. I z niej nie wróciła. Zaczęła się ukrywać, wysłano za nią list gończy. Złapano ją po dwóch latach w jakimś lesie pod Nowym Dworem Mazowieckim. Zaprzepaściła przez to możliwość przedterminowego zwolnienia. Pierwotnie mogłaby wyjść w 2024 r., teraz zapewne odsiedzi pełny wyrok do 2029 - tłumaczył w wywiadzie.
Dziś Aneta B. prawdopodobnie wciąż przebywa w więzieniu. Michał Listkiewicz nie utrzymuje z nią żadnego kontaktu. - Dałem się oszukać. Rację miała rodzina, która dziwiła się, że chcę pomóc tej kobiecie. Żałuję, że jej wybaczyłem - zakończył.
Zobacz też: W domu znaleźli zwłoki, obok nich leżała nieprzytomna kobieta. "Chodziły po niej robaki"