"Ciocia Olga" zapłaciła życiem za swoją dobroć. Zginęła z rąk dziewczyny, której chciała pomóc

- Ona już chyba nie żyje - wyszeptała Aneta B. do Dariusza U. Mężczyzna sprawdził puls Olgi Listkiewicz, matki Michała Listkiewicza, byłego prezesa PZPN. Potem podniósł jej głowę i pokręcił nią. - Jeszcze żyje - odpowiedział. Sięgnął po nóż. Uderzał jakby wpadł w szał, na oślep. Na koniec poderżnął jej gardło. Oboje zostali skazani na 25 lat więzienia, ale syn Olgi Listkiewicz wybaczył Anecie znacznie wcześniej. - Żałuję - mówi Listkiewicz po latach.

8 lutego 2002 roku Aneta B. skontaktowała się z Olgą Listkiewicz. Kobieta wykorzystała starszą panią tłumacząc jej, że chce się spotkać przez problemy z ojcem alkoholikiem. Jeszcze tego samego wieczoru udała się do mieszkania na Żoliborzu, gdzie na wejściu otrzymała ciepłą herbatę i sto złotych. W tym samym czasie Dariusz U., partner Anety, czekał na półpiętrze. Kobieta miała mu dać znać, kiedy wejść do mieszkania i okraść staruszkę.

Pierwotnie taki mieli plan: uśpić starszą panią, a następnie okraść ją ze wszystkiego, na czym będzie można zarobić. Ale najpierw trzeba było jakoś Olgę Listkiewicz uspokoić. Dariusz U. wymyślił wcześniej, że w tym celu Aneta użyje tabletek clonazepamu, które dodawała do herbaty. Zaczęło się od dwóch, jednak Olga Koszutska-Listkiewicz nie wyglądała, jakby miała zaraz stracić przytomność. Gdy plan wymykał się spod kontroli, Aneta poprosiła o udostępnienie telefonu. Wtedy zadzwoniła do Dariusza i wyszeptała do słuchawki, że otrzymała sto złotych, więc mogą zmienić swój plan. Dariuszowi nie spodobała się ta opcja i kazał Anecie podać więcej tabletek. - Wtedy stara na pewno zaśnie - miał powiedzieć. Tak się nie stało, Aneta opuściła więc mieszkanie pani Olgi i poszła ze swoim partnerem zażyć kolejną działkę narkotyków. Wspólnie ustalili, że wrócą do starszej pani w nocy i wtedy ją okradną.

- Krzyczał, że zaspaliśmy, że stara się pewnie już obudziła i nie znajdziemy więcej pieniędzy. Wtedy powiedziałam, że pewnie nie zamknęła drzwi na zamek i śpi - opowiadała później Aneta B. Późną nocą udali się na Żoliborz, zadzwonili domofonem i zostali wpuszczeni bez słowa. Pani Olga nie spała. Otworzyła drzwi Anecie, a za jej plecami pojawił się Dariusz U. - Kto to? - spytała przerażona. Dariusz ruszył w jej kierunku i zadał pierwszy cios. 

Aneta B. i Olga Koszutska-Listkiewicz poznały się na kilka miesięcy przed tragicznymi wydarzeniami tamtej nocy. "Pani Olga była pogodna i towarzyska, bardzo lubiana przez sąsiadów. Wspominają, że zawsze była gotowa pomóc w potrzebie" - czytamy w książce "Polskie Morderczynie" autorstwa Katarzyny Bondy. Być może dlatego zwróciła uwagę na Anetę B., która według relacji innych osób - w tym specjalistów - wiedziała, jak manipulować i wzbudzić zaufanie. 

Olga Listkiewicz chciała tylko pomóc potrzebującej. "Była dobrą osobą"

Obie panie po raz pierwszy spotkały się latem 2001 roku. Aneta B. poznała Olgę Koszutską-Listkiewicz przy jednym ze skwerków na Żoliborzu. Bardzo szybko złapały dobry kontakt, choć był on szczery tylko z jednej strony. - Mama była bardzo dobrą i ciepłą osobą, ale w tej dobroci naiwną - wspominał Michał Listkiewicz w rozmowie z Onetem Sport w 2022 roku.  

Ich spotkania odbywały się w Sadach Żoliborskich średnio co dwa dni. Często wyglądało to tak, jakby trafiały na siebie przypadkiem. W rzeczywistości jednak Aneta wszystko planowała. Aby wzbudzić współczucie u 71-letniej pani, opowiadała o sobie jako córce alkoholika, znajdującej się w trudnej sytuacji materialnej i mającej na utrzymaniu małą siostrę. Olga Listkiewicz dawała Anecie spore kwoty sięgające nawet 300 złotych. Do tego doliczyć trzeba ubrania, jedzenie oraz inne przedmioty pierwszej potrzeby. Dariusz U. wiedział o hojnej "dobrej cioci", która przekazywała Anecie pieniądze. Stąd też pomysł, aby okraść ją 8 lutego 2002 roku. 

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Całe zdarzenie tej tragicznej nocy trwało około godzinę. Dariusz U. uderzył Olgę Listkiewicz drewnianym młotkiem do mięsa, następnie wraz z Anetą obwiązał wokół szyi 71-latki przewód radiowy i wspólnie go zacisnęli. - Ona już chyba nie żyje - wyszeptała wtedy Aneta B. Dariusz sprawdził puls. Potem podniósł jej głowę i pokręcił nią. - Jeszcze żyje - odpowiedział. Sięgnął po nóż. Zadał osiem ciosów tak mocnych, że złamał ostrze. Na koniec poderżnął staruszce gardło. 

Aneta zaczęła sprzątać. Zebrała narzędzia zbrodni i wspólnie zajęli się przeszukiwaniem mieszkania. - Ja wzięłam biżuterię, a Darek gotówkę. Powiedział mi, że było tam około stu baniek, w przeliczeniu na stare - relacjonowała 22-latka. 

Zobacz wideo Zobacz też:

Ciało starszej pani znaleziono po czterech dniach, gdy zaniepokojeni sąsiedzi skontaktowali się z jej synem Michałem Listkiewiczem, który przebywał w tym czasie z reprezentacją Polski na Cyprze. Były prezes PZPN poprosił więc swojego wnuka oraz współpracownika, aby wspólnie udali się do mieszkania na Żoliborzu i sprawdzili, czy wszystko w porządku.

- Mama mieszkała na pierwszym piętrze. Tadziu [Obliński] wdrapał się na balkon i zajrzał przez szybę. "Widzę światło z kuchni", powiedział mi przez telefon. "Wal w szybę", odchodziłem od zmysłów. Brzęk tłuczonego szkła. Po chwili Tadzio był w środku. Nic nie mówił. Słyszałem tylko, że chodzi po mieszkaniu. I nagle: "O Boże… Morderstwo! O ku**a!". Dalej pamiętam tylko strzępki jakichś rozpaczliwych słów. W pamięci zostało jeszcze, jak wrzeszczał do Tomka: "Wyp*****aj!". Wypchnął go, by oszczędzić mojemu synowi wstrząsającego widoku. Bo tam była rzeź - wspominał wydarzenia tamtego dnia Michał Listkiewicz

Z zebranego w mieszkaniu materiału dowodowego udało się ustalić tożsamość Anety B. Ułatwiły to odciski palców oraz niedopałki papierosów. W miejscu zamieszkania Dariusza U. znaleziono też pieniądze i kurtkę z plamami krwi Olgi Listkiewicz. 

Sekcja zwłok wykazała 28 ran tłuczonych głowy, złamanie kości czaszki, dwie rany kłute, trzy cięte, dwie punktowe rany skóry, ranę kłutą policzka i przedramienia lewego, głęboką ranę ciętą szyi z przecięciem krtani oraz czternaście ran kłutych klatki piersiowej i innych narządów. Dariusz U. starał się całą winę zrzucić na Anetę. Ta początkowo nie broniła się w żaden sposób, dopiero po czasie zmieniła zeznania twierdząc, że "nie była do końca świadoma tego, co robi, bo była na prochach". 

Michał Listkiewicz przebacza Anecie B. i szybko tego żałuje. "Oszukała mnie"

Dziennikarze byli zaskoczeni, gdy Michał Listkiewicz oznajmił, że nie będzie oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie i zamierza przebaczyć morderczyni jego matki. Katarzyna Bonda w swojej książce cytuje natomiast listy, które były prezes PZPN wysłał Anecie B.

Aneto, ja już Ci wybaczyłem. Moja Mama spoglądająca na nas z nieba też. Nie załamuj się, walcz ze złem! [...] Życzę, aby wytrwała Pani w postanowieniu bycia dobrym człowiekiem. Będę się modlił za to. Niech Pani odrzuca agresję i kocha innych, a życie to Pani kiedyś wynagrodzi. Ja już Pani wybaczyłem. Chodzi o to, by przemiana, jaka u Pani może zajść, nastąpiła. A wtedy będę mieć spokojne sumienie, gdyż moje przebaczenie nie pójdzie na marne

- czytamy w cytowanych fragmentach. Michał Listkiewicz wrócił do tego tematu w rozmowie z Onetem Sport. W niej przyznał, że rzeczywiście tak było. Nawiązał kontakt listowny z Anetą B. Wysyłał jej do więzienia lekarstwa, pieniądze czy książki, gdy rozpoczęła naukę w więziennej szkole. Z czasem jednak musiał uciąć tę relację, na co uwagę zwrócił psycholog sądowy.

- Zwrócił uwagę, w jak niebezpieczny wir emocji się uwikłałem. Przestrzegł, że jeżeli nad tym nie zapanuję, to będzie mi coraz trudniej z niego się wydostać. "Niech pan przynajmniej stara się nie angażować emocjonalnie, bo popadnie pan w syndrom uzależnienia ofiary od sprawcy", mówił psycholog - kontynuował Listkiewicz. 

W tym samym czasie Listkiewicz dał się poniekąd nabrać na podobną historię, co jego matka. Były prezes PZPN mówił, że chce pomóc dziecku 22-latki. - Jemu i tak wykoślawiła przyszłość - powiedział. Dopiero po kilku latach dowiedział się od sędziego Marka Celeja, który prowadził tę sprawę, że Aneta B. przez wszystkie te rozprawy notorycznie kłamała i manipulowała. - Zachowanie morderczyni pokazuje, że skrucha była na pokaz - opowiadał Listkiewiczowi.

- Jest nosicielką HIV, w więzieniu dostała przepustkę na podreperowanie zdrowia. I z niej nie wróciła. Zaczęła się ukrywać, wysłano za nią list gończy. Złapano ją po dwóch latach w jakimś lesie pod Nowym Dworem Mazowieckim. Zaprzepaściła przez to możliwość przedterminowego zwolnienia. Pierwotnie mogłaby wyjść w 2024 r., teraz zapewne odsiedzi pełny wyrok do 2029 - tłumaczył w wywiadzie.

Dziś Aneta B. prawdopodobnie wciąż przebywa w więzieniu. Michał Listkiewicz nie utrzymuje z nią żadnego kontaktu. - Dałem się oszukać. Rację miała rodzina, która dziwiła się, że chcę pomóc tej kobiecie. Żałuję, że jej wybaczyłem - zakończył. 

Zobacz też: W domu znaleźli zwłoki, obok nich leżała nieprzytomna kobieta. "Chodziły po niej robaki"

Więcej o: