Oto jeden z najbardziej kontrowersyjnych eksperymentów psychologicznych. Amerykański profesor John Watson i jego asystentka Rosalie Rayner mieli plan, do realizacji którego niezbędne było dziecko - mały Albert. Jedne źródła donoszą, że w tym celu udali się do szpitala, zaś drugie informują o wizycie w sierocińcu. Do dnia dzisiejszego nie ustalono tożsamości chłopca. Nie brakuje w tej sprawie intryg i przekłamań. Jedno jest pewne - psychologowie eksperymentowali na dziecku.
Za najbardziej miarodajne badania uznali te, które opierają się na bodźcu oraz reakcji. Tak właśnie powstał behawioryzm. Reagowanie na określone bodźce zbadał wcześniej rosyjski fizjolog, Iwan Pawłow, który doczekał się nawet Nagrody Nobla. Uczony wykorzystał w swoim słynnym eksperymencie psy, które pomogły mu odkryć odruch warunkowy. Bazował przy tym na pewnym podstępie. Zaczął karmić zwierzęta wykorzystując określony dźwięk lub światło. Po kilkunastu próbach próbach postawił na sam sygnał dźwiękowy bez pożywienia. Psy mimo to były poruszone, o czym świadczyło wydzielanie przez nie śliny. Reagowały na samą komendę, co poskutkowało sukcesem eksperymentu. John Watson zdecydował się z kolei na bardziej kontrowersyjne rozwiązanie. Twórca behawioryzmu postąpił niezgodnie ze współczesnymi standardami etycznymi. Na czym polegał jego eksperyment? Poznajcie historię małego Alberta, czyli 11-miesięcznego chłopca, którego nauczono strachu.
Amerykański psycholog założył, że człowiek po narodzinach ma w sobie nie tylko miłość, ale i strach oraz wściekłość. Pozostałe uczucia są zależne od środowiska, w jakim się znajdujemy. Przy współpracy z asystentką Rosalie Rayner, szukał odpowiedzi na następujące pytania:
To było jasne - w eksperymencie musiał uczestniczyć człowiek, a dokładniej zdrowy Albert B. - przynajmniej na taki stan zdrowia wskazują niektóre źródła. Początkowo 11-miesięczny chłopiec nie wykazywał zbyt wielu emocji. Nawet ogień nie powodował w nim przerażenia. Zwierzęta z kolei wzbudzały jego zainteresowanie. W kontakcie z jakim bodźcem chłopiec reagował płaczem? Był nim nieoczekiwany, głośny dźwięk i to postanowił wykorzystać profesor John Watson.
Po dłuższej obserwacji chłopca psycholog zdecydował, że uwzględni go w eksperymencie. Alberta umieszczono na materacu w jasnym pokoju, którego ściany tłumiły głośny płacz przez kolejne miesiące. W eksperymencie wykorzystano również białego szczura, którym zaciekawił się 11-miesięczny chłopiec. Za każdym razem, kiedy Albert wykazywał chęć zabawy z gryzoniem, był niemalże od razu straszony niespodziewanym dźwiękiem. Wydobywał się on poprzez uderzenie młotkiem w kawałek metalu. Dopiero siedem prób przyniosło oczekiwany rezultat - Albert zaczął reagować płaczem na widok zwierzęcia, które wcześniej najchętniej by pogłaskał.
Pomiędzy sesjami, chłopiec miał siedem dni przerwy. Na późniejszym etapie, John Watson badał u niego generalizację. Chciał bowiem sprawdzić, czy Albert zareaguje na porównywalny bodziec w tożsamy sposób. Co wykazały kolejne podejścia? Chłopiec bał się także innych zwierząt. Ponadto podobne do białego szczura przedmioty wywoływały w nim zaniepokojenie. Analogiczna reakcja utrzymywała się dłużej niż miesiąc. Po pewnym czasie jednak zanikła. Eksperyment trwał niecały rok. Pod jego koniec, mały chłopiec był przerażony. Płacz wywoływał w nim nawet widok maski przypominającej świętego Mikołaja. Czy taką reakcję udało się wyleczyć?
Ten sposób reagowania nie został u chłopca naprawiony. Początkowe założenia eksperymentu przewidywały likwidację lęków, lecz nie doszło do realizacji tego etapu. Co mogło być przyczyną przedwczesnego zakończenia badania? Wokół tej sprawy powstało kilka teorii.
Jedna z nich głosi, że matką dziecka była kobieta zatrudniona w ośrodku, która dowiedziawszy się o tajnikach eksperymentu, bezzwłocznie wyjechała z Albertem, aby uchronić małego syna od pozostałych prób. Mówi się również o tym, że powodem przerwania prac nad badaniami było wyrzucenie Johna Watsona ze studiów, czego przyczynę stanowił jego romans z asystentką (później Rosalie stała się jego małżonką). Wcześniejsza żona psychologa, kiedy zgromadziła informacje o zdradzie męża, postanowiła się z nim rozwieść i dodatkowo upokorzyć go, publikując w prasie fragmenty wymienianych przez kochanków listów. Władze uczelni nie mogły być obojętne na taki skandal - to był koniec kariery profesora na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, który to uznano za jedną z najlepszych szkół wyższych na przełomie lat 70. i 80. XIX wieku na terenie Stanów Zjednoczonych.
Dokładna tożsamość chłopca do dziś nie jest znana. Rozważa się dwa warianty: William Barger oraz Douglas Merritte.
Drugi z wymienionych chłopców zmarł w wieku sześciu lat. Cierpiał na wodogłowie. Jeśli jednak on był tytułowym Albertem to oznaczałoby, że John Watson eksperymentował na chorym dziecku, co stanowiłoby poważny zarzut wobec twórcy behawioryzmu. Jak natomiast wygląda wersja z Williamem?
To z kolei syn pracownicy szpitala, na którego rodzina mówiła Albert. Chłopiec ponadto bał się psów. W odróżnieniu od Douglasa nie cierpiał na żadną poważną przypadłość i zmarł w wieku 87 lat. Tej sprawy nie ułatwiają opracowania eksperymentu. Zdecydowanie brakuje w nich spójności odnośnie uczestników badania.
Działania amerykańskiego profesora Johna Watsona spotkały się z ogromnym oburzeniem. Uczony zmarł 25 września 1958 roku w Stanach Zjednoczonych. Jego partnerka, Rosalie Rayner, odeszła w 1935 roku.
Zobacz też: "Darek zabił człowieka. Mamy około 6-7 godzin, zanim dowie się o tym prasa"