15-letnia wówczas Monika była lubiana przez rówieśników, a rodzina przyznała, że była spokojną i poukładaną dziewczyną. W dniu zaginięcia, czyli 7 lipca 2012 roku, miała pilnować dzieci sąsiadki. Wróciła do domu wieczorem, a następnie około 21 udała się na spotkanie z o dwa lata młodszą przyjaciółką Julitą. To był ostatni raz, gdy najbliżsi ją widzieli.
Przyjaciółki miały się rozstać około 23 w okolicy przystanku autobusowego w centrum Woli Gałeckiej. Jest to niewielka wieś w województwie mazowieckim, więc większość mieszkańców się znała lub też przynajmniej kojarzyła z widzenia. Monika miała natomiast do przejścia zaledwie 200 m. Tyle właśnie dzieliło ją od domu. Choć wydaje się, że jest to niewiele, to do tej pory nie wiadomo, co wydarzyło się na tym odcinku 11 lat temu.
O 23:09 Monika wysłała jeszcze nawet koleżance SMS-a. Jak donosi portal Fakt.pl, miała w nim napisać, że u jednych z sąsiadów dobiega z podwórka głośna muzyka. Mama 15-latki potwierdziła, że organizowali oni grilla. Później ślad po dziewczynce się urwał. Nikt twierdzi, że nie widział Moniki, a według bilingów jej telefon przestał działać od około godziny 2. W dniu zaginięcia miała długie, rude włosy, niebieskie oczy, 168 cm wzrostu i ok. 50 kg wagi oraz ubrana była w białą koszulkę z czarnym napisem i czerwonym sercem, jeansowe szorty i beżowe buty z cekinami.
- To była sobota. Ładna, ciepła, wakacyjna. Cały dzień spędziłyśmy na podwórku, przy obowiązkach. Wieczorem wyjechałam z domu, wróciłam późno. Rano mama powiedziała mi, że Monika nie wróciła na noc. Czekała na nią, dzwoniła na komórkę, ale telefon nie odpowiadał. Od razu wsiedliśmy w samochód i zaczęliśmy jej szukać - wyznała w rozmowie z Onetem siostra zaginionej, Agnieszka Komar. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu i rodzina postanowiła udać się na komendę.
Nie tylko funkcjonariusze, ale również sąsiedzi i znajomi rodziny dołączyli do poszukiwań. Przeszukiwane były lasy, łąki, okoliczne budynki, a nawet szamba. Teren został przeczesany przez policyjny śmigłowiec oraz zaangażowano psy tropiące. Zgubiły one natomiast trop przy wspomnianym przystanku. Mazowiecka policja wydała komunikat:
Poddano analizie logowania telefonów. Kilka osób przebadano wariografem. Przeszukano łąki, pola, sprawdzono szamba, stodoły, opuszczone budynki - bez rezultatu.
Nie znaleziono żadnych świadków oraz śladów. Pod koniec listopada 2016 roku decyzją Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego Policji wyznaczona została nawet nagroda w wysokości 5000 zł za przekazanie informacji, które pomogą rozwiązać sprawę. – Jest to raczej niemożliwe, żeby Monika sama gdzieś pojechała i nie odzywała się z własnej woli. W domu zostały wszystkie jej rzeczy – pieniądze, ubrania – wyznał prokurator Jarosław Zajkowski. – Prokuratura miała swoje konkretne podejrzenia, ale nie udało nam się zgromadzić dowodów wystarczających na postawienie komukolwiek zarzutów – dodał. Według hipotezy śledczych, dziewczynka została porwana lub wciągnięta do samochodu przy przystanku autobusowym.
Tak może dziś wyglądać Monika Kobyłka screen mazowiecka.policja.gov.pl
Ze względu na niewykrycie sprawcy w 2014 roku śledztwo zostało umorzone, ale zdaniem policji nie jest ono jeszcze zamknięte. W 2021 powstał portret dziewczynki z uwzględnieniem progresji wiekowej. - Na podstawie dokładnej analizy zdjęć dziewczynki oraz fotografii członków rodziny, specjaliści z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji zajmujący się progresją wiekową, stworzyli aktualny portret Moniki, uwzględniający upływ czasu – powiedział wówczas Rafał Jeżak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Funkcjonariusze przypominają, że osoby, które posiadają informacje na temat zaginionej, mogą przekazywać je anonimowo w najbliższej jednostce Policji lub pod numerem alarmowym 112, a także pod numerem telefonu zaufania KWP zs. Radomiu 0 800 191 902, który jest czynny całą dobę.