18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Przeszukali całą wieś, ale nie znaleźli ani śladu. Gdy przyjechała policja, Renata zaczęła płakać

58-letnia Łucja miała sześcioro dzieci, z których trzech synów mieszkało razem z nią. Byli to: najstarszy Mariusz razem z żoną i dziećmi, najmłodszy Łukasz oraz Sławomir z konkubiną i dziećmi, którzy zajmowali osobny budynek. Seniorka rodu miała opinię ciepłej i przyjaznej osoby, zawsze chętnej do niesienia pomocy. Odmienne zdanie na jej temat miała tylko Renata, niedoszła synowa kobiety, partnerka Sławka. Nikt nie przypuszczał jednak, że niechęć do przyszłej teściowej doprowadzi do okrutnego morderstwa.

Renata, podobnie jak Sławek, pochodziła z wielodzietnej rodziny. Kobieta miała aż dziewięcioro rodzeństwa. Jako dziecko nie była najlepszą uczennicą, dlatego uzyskała tylko wykształcenie podstawowe. Ukończyła później kurs fryzjerski, jednak nigdy nie pracowała w tej profesji. Poznała Sławka w wieku zaledwie 18 lat. Młodzi szybko się w sobie zakochali i zaczęli planować wspólne życie. W 2003 r. urodziło im się pierwsze dziecko — Weronika. Mężczyzna chciał jak najlepiej dla swojej rodziny, dlatego z pomocą braci wybudował dla partnerki i córki dom na działce tuż obok domu swojej matki. Dużo pracował, aby zapewnić im dobrobyt. W 2007 r. Renata urodziła kolejne dziecko. Ich życie w Kamionkach wydawało się zwyczajne.

Zobacz wideo Eutanazja w Polsce powinna być dopuszczalna? [SONDA]

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Renacie i Sławkowi pomagała na co dzień Łucja. Była już wówczas wdową, zajmowała się gospodarstwem domowym i opieką nad wnukami. Była szanowana i lubiana w wiejskiej wspólnocie ze względu na swoją dobroć i przyjazne nastawienie do ludzi. Wśród mieszkańców Kamionek była jedna osoba, która z Łucją nie byłą w stanie się porozumieć. Mowa o Renacie. Kobieta nie przepadała nie tylko za swoją przyszłą teściową, ale za resztą rodziny partnera również. Pewnego dnia kobiety wdały się w sprzeczkę, z której tylko jedna uszła z życiem.

Przeszukali całą wieś, ale nie znaleźli ani śladu. Gdy przyjechała policja, Renata zaczęła płakać

19 września 2011 r. Łucja przygotowywała posiłek dla swojej rodziny. Zadzwoniła do żony swojego najstarszego syna z prośbą o kupienie składnika potrzebnego do obiadu. Kiedy synowie kobiety wrócili do domu, ze zdziwieniem zauważyli, że choć wszystko zostało przygotowane do posiłku, Łucji nie ma. Dzieci seniorki od początku podejrzewały, że mogło wydarzyć się coś niedobrego. W międzyczasie do domu wróciła Renata, która była na zakupach z dziećmi. Gdy minęło kilka godzin, a Łucja wciąż nie dawała znaku życia, synowie kobiety postanowili zgłosić jej zaginęcie na policji.

Funkcjonariusze zorganizowali poszukiwania Łucji. Grupa mundurowych, rodzina i mieszkańcy wsi przeczesali las, wieś i okolice zbiorników wodnych. Początkowo podejrzewano, że kobieta mogła ulec nieszczęśliwemu wypadkowi i zgubić się lub wpaść do jeziora. Poszukiwania trwały tydzień, jednak niczego nie udało się ustalić - opisuje "Fakt"

6 października pierwszy ślad Łucji przez przypadek znalazł Sławomir. Nie była to jednak dobra wiadomość. Mężczyzna podczas wypompowywania szamba znalazł worki z częściami ludzkich zwłok. Wkrótce okazało się, że były to fragmenty ciała Łucji. Na miejsce przyjechała policja, aby zabezpieczyć teren. Funkcjonariusze zaczęli wstępne przesłuchania członków rodziny. Podczas rozmowy z funkcjonariuszami Renata rozpłakała się i przyznała do zamordowania niedoszłej teściowej. 

Chwyciła za siekierę i porąbała ciało Łucji. Fragmenty zwłok ukryła w zamrażarce i za budą psa

Z ustaleń śledczych wynika, że w dniu zaginięcia Łucja zadzwoniła do synowej, a następnie poszła do domu Renaty. Według zeznań 28-latki między kobietami doszło do ostrej wymiany zdań. Seniorka po raz kolejny miała wyrzucać partnerce Sławomira, że ta nie potrafi odpowiednio zająć się domem i dziećmi. Renata zeszła do piwnicy, aby dołożyć do pieca i zagrzać wodę, a Łucja zeszła za nią. Młoda kobieta nie mogła znieść słów seniorki, dlatego chwyciła za młotek i uderzyła Łucję w głowę. Trzy ciosy okazały się śmiertelne. Renata przeciągnęła ciało w głąb pomieszczenia i przykryła je drewnem, a następnie dla niepoznaki pojechała na zakupy, aby nikt jej nie podejrzewał.

Kolejnego dnia kobieta próbowała spalić zwłoki Łucji, jednak bezskutecznie. Ciało ukryte w piwnicy zaczęły się rozkładać i wydawać nieprzyjemny zapach - opisuje portal kryminalistyczny.pl. Wówczas Renata postanowiła rozczłonkować zwłoki teściowej, używając w tym celu siekiery. Części zwłok pogrupowała i schowała do worków na śmieci, a następnie zaczęła je ukrywać. Część kończyn schowała w zamrażarce, korpus razem z resztkami nóg i rąk włożyła pod ziemniaki leżące w piwnicy, głowę z szyją zakopała za budą dla psa, a resztę wrzuciła do szamba.

Taką wersję wydarzeń Renata przedstawiła policji na pierwszym przesłuchaniu. Funkcjonariuszom trudno było uwierzyć, że drobna kobieta o wzroście nieco ponad 150 cm byłaby w stanie zamordować, a następnie rozczłonkować i ukryć ciało 58-letniej seniorki, która nie była delikatnej budowy. Rodzina nie potwierdziła również, żeby między kobietami dochodziło kiedyś do awantur i rękoczynów.

Szokujące zeznania Renaty. "Robili to u nas w domu, co widziała moja córka"

Rozpoczął się proces, w którym Sławek i Mariusz zasiedli obok prokuratora jako oskarżyciele posiłkowi. Podczas rozprawy sędzia Andrzej Bauk przytoczył zeznania Renaty, w których kobieta przyznała się do winy. 28-latka nie pozostała jednak przy wersji, którą przedstawiła policji podczas pierwszego przesłuchania. Zmieniła zdanie i podczas rozprawy powiedziała, że za śmierć Łucji odpowiada jej partner Sławomir, a ona była odpowiedzialna tylko za zacieranie śladów, do czego miała zostać zmuszona. Renata twierdziła, że partner nadużywał alkoholu, awanturował się i stosował wobec niej przemoc, o czym pisze "Express Bydgoski". Zeznania kobiety sprawiły, że rozpoczęto postępowanie w sprawie mężczyzny pod kątem potencjalnego znęcania się nad partnerką. 

 

Kobieta opowiedziała, że chciała się wyprowadzić, a w momencie rozmowy ze Sławkiem w piwnicy dołączyła do nich Łucja. Między trójką miało dojść do wymiany zdań dotyczącej wyprowadzki 28-latki, w czasie której Renata wyszła. W pewnej chwili usłyszała ostrą kłótnię, która nagle ucichła. Po ponownym zejściu do piwnicy kobieta zobaczyła leżącą na podłodze martwą Łucję. W tym momencie Sławek miał powiedzieć Renacie, że musi pomóc mu przenieść ciało, wysprzątać piwnicę i wyczyścić młotek z odcisków palców, aby zatuszować ślady. Kobieta zeznała także, że nie brała udziału w rozczłonkowaniu zwłok Łucji, twierdziła, że wszystkim zajął się jej partner. 

Zeznania o agresywnym zachowaniu teściowej i partnera Renaty nie były jedynymi zaskakującymi informacjami, które kobieta przedstawiła na sali sądowej. Oskarżona podczas rozprawy w kwietniu 2012 r. powiedziała o niezdrowej relacji między Sławkiem a Łucją.

Sławek utrzymywał ze swoją matką stosunki kazirodcze. W przeddzień zdarzenia nakryłam ich w stodole, jak uprawiają seks. Wcześniej robili to u nas w domu, co widziała moja córka

- mówiła kobieta.

Sąd nie uwierzył Renacie w jej opowieści o brutalnym wobec niej zachowaniu Łucji i Sławka. Rodzina zamordowanej zeznała, że 58-latka była ciepłą osobą, która każdemu starała się pomóc. To partnerka Sławka miała zachowywać się nieodpowiednio w stosunku do niedoszłej teściowej. 

Mama robiła więcej dla niej niż dla nas. Pożycie brata z oskarżoną też układało się dobrze

- opowiedział jeden z braci Sławka.

Moja bratowa nigdy na nikogo nie powiedziała złego słowa, a już o oskarżonej w ogóle. Życzyła jej jak córce, zawsze ją broniła, chociaż, jak zauważyłam, oskarżona jest zimna, brak jej wyższych uczuć

- zeznała Krystyna, bratowa Łucji.

Pośrednim świadkiem wydarzeń 19 września była córka Renaty i Sławka, Weronika. Dziewczynka znajdowała się w domu w momencie popełnienia zbrodni. Według relacji Weroniki jej matka miała kłócić się z babcią w piwnicy. Dziewczynka słyszała trzask i krzyk Łucji, który nagle ucichł. Później z piwnicy dochodziły tylko przytłumione dźwięki przesuwania czegoś po podłodze. Kiedy Weronika zobaczyła matkę, ta zabroniła jej komukolwiek o tym wspominać. Na dodatek zagroziła, że jeżeli dziewczynka jej nie posłucha, to zabije ja tak samo jak babcię - pisze "Express Bydgoski"

Krystyna przed sądem opowiedziała także o rozmowie z Weroniką, podczas której dziewczynka opowiedziała jej o pewnym mężczyźnie, który odwiedza jej matkę w niedzielę. Zdarzało się, że Weronika widziała go bez ubrań.

 

Sąd wydał wyrok. "Rzadko ma się do czynienia z tak drastycznymi czynami"

Od początku procesu do jego zakończenia minęły dwa lata. W tym czasie Renata wielokrotnie zmieniała swoje zeznania. Kobieta została poddana badaniu wykrywaczem kłamstw. Wariograf wykazał, że Renata nie zamordowała Łucji. Wyniki owego badania, rzekoma kazirodcza miłość Sławka i jego matki, a także brak bezpośrednich świadków zdarzenia były podstawą linii obrony Renaty. Mec. Łukasz Kaczanowski domagał się uniewinnienia kobiety, prokurator Monika Zielińska wnioskowała z kolei o karę 25 lat pozbawienia wolności. Wśród materiałów dowodowych znajdowały się policyjne nagrania przedstawiające prace funkcjonariuszy nad wydobywaniem zwłok z różnych miejsc w gospodarstwie, o czym pisze portal pomorska.pl.

Renatę poddano także badaniom psychiatrycznym, które miały pomóc ustalic, czy w momencie popełniania zbrodni, kobieta była poczytalna. Biegli nie stwierdzili żadnej choroby psychicznej, o czym informuje telewizja TVP3. 10 grudnia 2013 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wydał wyrok, w którym skazał Renatę na 25 lat pozbawienia wolności. 

Rzadko ma się do czynienia z tak drastycznymi czynami. Renata K. jest osobą, którą cechuje duże zdemoralizowanie. Zbrodnię zaplanowała. A plan pozbycia się zwłok konsekwentnie realizowała przez kilka dni

- mówił sędzia Andrzej Bauk w uzasadnieniu wyroku, o czym pisał portal pomorska.pl.

Od wyroku złożono apelację. Sąd Apelacyjny w Gdańsku odrzucił wniosek, uznając wyrok pierwszej instancji za odpowiedni. Nie było argumentów, aby podważyć decyzję sądu w Bydgoszczy.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku wyrokiem z 17 lipca tego roku utrzymał w mocy zaskarżony wyrok, nie podzielając zarzutów złożonych w tej sprawie apelacji.

- powiedział sędzia Roman Kowalkowski, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, którego słowa cytuje weekendfm.pl.

Więcej o: