Tajemnicza śmierć proboszcza. Jego skrępowane ciało znalazł organista

Zenon Kilan był jedynym księdzem w Ludwikowicach Kłodzkich. Choć był zajęty prowadzeniem parafii i odprawianiem mszy świętych w dwóch wsiach, duchowny miał czas na inne aktywności - zwłaszcza w wakacje, kiedy wyjeżdżał do Niemiec, aby sprawować posługę kapłańską dla Polonii. Za dodatkową pracę otrzymywał niemałe wynagrodzenie, dzięki czemu przez lata zgromadził spore oszczędności. Czy to właśnie pieniądze były motywem morderstwa księdza Kilana?

Ludwikowice Kłodzkie znajdują się niedaleko Nowej Rudy w województwie dolnośląskim. To wieś, w której mieszka około 2500 osób. Dla fanów historii II wojny światowej to miejsce jest kopalnią tajemnic. Kolejna niewyjaśniona sprawa pojawiła się w 1995 r., kiedy na plebanii odnaleziono zwłoki księdza Zenona Kilana.

Zobacz wideo Film Sekielskiego zmienił Polskę. Jak będzie po kolejnym?

Ks. Kilan pojawił się Ludwikowicach Kłodzkich w 1969 roku i objął posadę proboszcza w kościele pod wezwaniem Michała Archanioła. Dzięki swojej otwartości 37-letni wówczas duchowny prawie od razu zjednał sobie mieszkańców wsi. Oprócz zajmowania się świątynią w Ludwikowicach ks. Zenon miał pod opieką kościół we wsi Sokolec. W czasie swojej posługi kapłańskiej wybudował nową plebanię, był lubiany i znany ze swojej szczodrości. Nie miał problemów z pożyczaniem pieniędzy potrzebującym, czy wsparciem prześladowanych w czasie stanu wojennego. Zajmował się rozdawaniem darów, które były przywożone do Ludwikowic z Niemiec, organizował ogniska, oazy i dyskoteki dla młodzieży. Współpracował także z Fundacją Odnowy Ziemi Noworudzkiej w RFN.

Druga strona proboszcza. O księdzu krążyły niepochlebne plotki

Ks. Zenon ze względu na swoją wysoką pozycję i dobry kontakt z parafinami mógł sobie pozwolić na nieco więcej. Wierni przymykali oko na jego wybryki, które co jakiś czas się zdarzały. Ksiądz lubił tańczyć, więc jeździł na dancingi, aby trochę się rozerwać. Na dodatek nie przestrzegał celibatu, często widziano go w towarzystwie kobiet. Podobno mieszkał z młodą katechetką na plebanii, a w Niemczech mieszkały jego dwie córki, o czym pisze "Gazeta Wyborcza"

Ks. Zenon miał także inne wpadki. Parafianie wspominali o sytuacji, która miała miejsce w kościele w Sokolcu. Podczas mszy świętej do świątyni weszło dwóch obcych mężczyzn, którzy wynieśli XVIII-wieczny obraz. Proboszcz przekazał wiernym, że ma to związek z renowacją dzieła sztuki, ale malowidło nigdy nie wróciło na swoje miejsce w kościele. Jednak popularność i sympatia, jaką cieszył się ksiądz, sprawiały, że duchownemu uszło to na sucho.

W czasie wakacji ks. Kilan wyjeżdżał do Niemiec, aby prowadzić msze święte dla Polonii, za co dostawał sowite wynagrodzenie. A przynajmniej tak mówi oficjalna wersja, tłumacząca spore oszczędności finansowe duchownego. Niemcy przyjeżdżali także do Ludwikowic, proboszcz odprawiał dla nich msze święte w ich ojczystym języku. Wiadomo także, że kapłan spotkał się z dwoma Niemcami w dniu, w którym zginął. Miał omawiać z nimi kwestie finansowe związane z remontem dachu parafii. 

Znalazł skrępowane zwłoki księdza. Sekcja zwłok wykazała, jak umarł duchowny

23 stycznia 1995 r. ks. Kilan nie pojawił się w kościele na porannej mszy. Zdarzyło się to po raz pierwszy w ciągu 25 lat jego pracy w Ludwikowicach. Nikt nie wiedział, co dzieje się z duchownym, dlatego parafianie postanowili interweniować. Grabarz z parafialnego cmentarza powiadomił Komendę Rejonową Policji w Nowej Rudzie, że prawdopodobnie stało się coś złego. Do wsi przyjechał patrol, który miał zbadać sprawę. W tym samym czasie na plebanię dotarła nowa gospodyni duchownego, która wróciła od rodziny. Kobieta miała klucz, jednak nie mogła dostać się do środka, ponieważ zamek był zablokowany drugom kluczem, który ktoś wsadził do niego od wewnątrz. Trzeba było znaleźć inny sposób, aby dostać się na plebanię.

 

Zebrani zauważyli otwarte okno, przez które można było dostać się do środka. Przedostał się nim organista, który zaczął rozglądać się po budynku. Po krótkim czasie dostrzegł na podłodze skrępowane zwłoki księdza. Jego głowa była przykryta ręcznikiem, który częściowo miał w ustach. Ręce były związane na plecach sznurem, który obejmował nie tylko nadgarstki, ale również palce. Sytuacja stała się bardzo poważna, dlatego o zwłokach poinformowano Komendę Wojewódzkiej Policji w Wałbrzychu. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że zgon księdza nastąpił w wyniku uduszenia - opisuje bezprzedawnienia.blogspot.com.

Sprawcy zdemolowali parafię, ale jednego pokoju nie tknęli. Policja znalazła w nim trzy figurki

Na plebanii pojawili się mundurowi, jednak nie od razu przystąpili do pracy. Zamiast zająć się sprawą śmierci księdza, funkcjonariusze zrobili sobie herbatę, po czym część szklanek zabezpieczyli jako dowody rzeczowe w sprawie. Na tym zaniedbania śledczych się nie skończyły. Podczas oględzin miejsca śmierci kapłana, funkcjonariusze nie zabezpieczyli żadnych śladów papilarnych - ani tych znalezionych na miejscu zbrodni, które mogły należeć do sprawców zdarzenia, ani odcisków samej ofiary.

Śledczy zwrócili uwagę na ślady łomu przy jednych z drzwi. Drzwi wejściowe były jednak w stanie, który nie wskazywał na próbę włamania. Mogło to oznaczać, że ksiądz znał sprawców zabójstwa i sam ich wpuścił. Plebania była jednak zdemolowana, w prawie wszystkich pomieszczeniach na podłodze leżały poprzewracane rzeczy. Na tej podstawie funkcjonariusze stwierdzili, że budynek został przeszukany i okradziony. Funkcjonariusze znaleźli także otwartą kasę z pieniędzmi, również w obcej walucie. Gospodyni, która zajmowała się plebanią, nie była jednak w stanie stwierdzić, czy i co zostało zabrane. W piwnicy śledczy zauważyli niedomknięte okno. Podejrzewano, że sprawcy wykorzystali je jako drogę ucieczki z miejsca zbrodni. 

 

Uwagę policjantów przykuł też jedyny pokój, który był nieruszony. Kiedy śledczy weszli do środka, zauważyli kartony wypełnione darami, które parafia otrzymała z zagranicy. Funkcjonariusze zwrócili szczególną uwagę na trzy drewniane figurki. Przedmioty te zostały wcześniej skradzione z innych kościołów. Pojawiły się więc pytania, jak Ks. Zenon wszedł w ich posiadanie. 

Znaleziono także prywatną korespondencję pisaną w języku niemieckim. W jednym z listów ktoś przekazał księdzu informacje dotyczące kamiennego krzyża w okolicach Sokolca. Nadawca pisał o dotarciu na miejsce, zabraniu krzyża i przetransportowaniu go do Niemiec. Kiedy śledczy udali się w opisane miejsce, potwierdzili, że krzyża nie ma. 

Trzech mężczyzn w czerwonym samochodzie. Czy to oni zabili księdza?

Funkcjonariusze zaczęli przesłuchiwać mieszkańców Ludwikowic, aby ustalić, co wydarzyło się 22 stycznia. Parafianie zeznali, że po mszy w Sokolcu ksiądz miał spotkanie z niemiecką delegacją Fundacji Odnowy Ziemi Noworudzkiej, które dotyczyło remontu dachu w kościele - pisze "ANGORA"Pewna kobieta opowiedziała funkcjonariuszom również o trójce mężczyzn, którzy pytali o duchownego. Starali się dociec, gdzie znajduje się kościół, plebania, a także, o której godzinie będzie msza. Parafianka zwróciła na to uwagę i stwierdziła, że to nie są miejscowi, ponieważ każdy w okolicy wie, że tego dnia nabożeństwo odbywa się tylko raz. Mężczyźni poruszali się małym czerwonym samochodem. Dzięki relacji świadków udało się stworzyć portrety pamięciowe przybyłych, jednak tożsamości tych osób nie udało się ustalić.

 

Wszystko wskazuje na to, że wieczorem 22 stycznia ksiądz Zenon porządkował dokumenty związane z kolędą, którą w tamtym czasie zakończył. Oznacza to, że prawdopodobnie miał wówczas sporą sumę pieniędzy od parafian. Funkcjonariusze w toku śledztwa wyłonili kilka prawdopodobnych scenariuszy, dotyczących tragicznych wydarzeń z tego dnia.

Podejrzewano, że ksiądz został zamordowany właśnie ze względu na pieniądze. Na plebanii znajdowało się sporo gotówki i innych cennych przedmiotów, które mogły stać się celem złodziei. Portal nowaruda24.pl informuje, że w wyniku śledztwa ujawniono, że duchowny posiadał kilka kont walutowych, na dodatek był właścicielem kilku mieszkań, m.in. w Wałbrzychu. Inna teoria zakłada działanie profesjonalnej grupy przestępczej. Parafianie podejrzewali, że morderstwo było wynikiem spisku służb, a więc miało charakter polityczny.

Sprawa zabójstwa księdza Zenona Kilana nie została rozwiązana do dzisiaj. Nieznane są szczegółowe okoliczności, w których doszło do morderstwa, ani motyw, który był przyczyną morderstwa duchownego. Nadal wszystko opiera się na spekulacjach.

Więcej o: