Był 1963 rok. Podczas świąt Bożego Narodzenia szwagier Margaret Lovatt wspomniał, że na wschodnim krańcu karaibskiej wyspy St. Thomas, na której mieszkali, znajdowało się tajne laboratorium, w którym prowadzono badania nad delfinami. Młoda Margaret była bardzo zainteresowana tym, co dokładnie się tam dzieje, dlatego postanowiła, że na początku stycznia wybierze się do tego miejsca. Tak też zrobiła.
Jak opowiadała w wywiadzie dla "The Guardian" drzwi otworzył jej Gregory Bateson, który był dyrektorem laboratorium oraz bardzo znanym antropologiem. Mężczyzna nie krył zdziwienia niezapowiedzianą wizytą, a młoda kobieta szybko przejęła inicjatywę. Powiedziała, że przyszła do niego, ponieważ usłyszała o delfinach i chciałaby sprawdzić, czy może w jakiś sposób pomóc.
Mężczyzna zaprosił ją do środka i pozwolił poobserwować zwierzęta. Choć Lovatt nie miała wykształcenia naukowego, jej intuicja oraz dociekliwość podczas obserwacji sprawiły, że Bateson pozwolił jej przychodzić regularnie do laboratorium. Przebywały w nim trzy delfiny - Pamela, Sissy oraz Peter.
Placówka została zaprojektowana w taki sposób, aby ludzie i zwierzęta mogli się do siebie jak najbardziej zbliżyć. Jej pomysłodawcą był amerykański neurobiolog doktor John Lilly, który głosił teorię o tym, że delfiny mogą komunikować się z ludźmi. W 1961 roku wydał na ten temat książkę "Człowiek i delfin". Był przekonany, że jeśli ludziom uda się zrozumieć język tych zwierząt, łatwiej będą w stanie rozszyfrować sygnały od pozaziemskich cywilizacji. Jego teorie cieszyły się tak dużą popularnością, że udało mu się uzyskać dofinansowanie NASA na eksperyment. Częścią tych właśnie badań stała się Margaret Lovatt.
Młoda kobieta bardzo szybko nawiązała kontakt ze zwierzętami i postanowiła pomóc w eksperymencie nad komunikacją międzygatunkową. Spędzała mnóstwo czasu z delfinami, a jej głównym zadaniem było zachęcanie ich do wydawania dźwięków zbliżonych do ludzkich.
Margaret nie mogła pogodzić się jednak z pewną kwestią. Kiedy każdego wieczora badacze wsiadali do swoich samochodów i wracali do domów, czuła, że coś jest nie w porządku. Uznała, że mogłaby odnieść większy sukces, jeśli miałaby możliwość spędzania ze zwierzęciem całej doby.
- Zdecydowałam się pracować z Peterem, ponieważ nie miał on żadnego szkolenia dźwiękowego podobnego do ludzkiego, a pozostałe dwa delfiny miały - tłumaczyła w rozmowie z dziennikiem, jak podaje Onet Kobieta.
Dr Lilly zgodził się na pomysł Margaret, dzięki czemu kobieta zaczęła żyć w odosobnieniu z Peterem przez sześć dni w tygodniu. Spała na prowizorycznym łóżku znajdującym się na platformie, a pracowała przy biurku podwieszonym pod sufitem. Siódmy dzień był czasem, kiedy Peter wracał do morskiego basenu znajdującego się na dole i spędzał tam czas z pozostałymi delfinami - Pamelą oraz Sissy.
Badanie było skrzętnie dokumentowane na bieżąco, a spotkania nagrywane, a następnie archiwizowane. Ich fragmenty można zobaczyć w filmie dokumentalnym wyprodukowanym przez stację BBC. Na nagraniach słychać Margaret, która zachęca Petera do wydawania z siebie dźwięków przypominających ludzie, a on ją chętnie naśladuje.
Jak wspominała kobieta, Peter bardzo interesował się anatomią człowieka. Wielokrotnie przez bardzo długi czas obserwował m.in. jej kolana (był zafascynowany tym, jak działają). Bardzo lubił spędzać z nią czas. Po jakimś czasie zwierzę zaczęło ocierać się o części ciała kobiety w związku z narastającym popędem seksualnym. Kobieta miała zamiar przenosić go w takich sytuacjach do dolnego basenu z Pamelą i Sissy, jednak transport miał negatywny wpływ na prowadzone lekcje.
W końcu postanowiła więc, że sama będzie go zaspokajała seksualnie przy użyciu swojej dłoni. W filmie dokumentalnym BBC kobieta podkreśliła, że ta część relacji z Peterem nie miała w sobie - przynajmniej z jej strony - niczego seksualnego, co próbowały podchwycić media. Jednocześnie przyznała, że ich więzi zacieśniły się wówczas jeszcze bardziej.
W międzyczasie w kręgu zainteresowań doktora Johna Lilly'ego znalazła się substancja LSD (był on jednym z naukowców, którzy zostali oficjalnie wyznaczeni przez rząd USA do badania narkotyku). Badacz wpadł na pomysł, by przetestować substancję na delfinach znajdujących się w jego ośrodku. Kiedy sprawa wyszła na jaw, NASA wycofała dofinansowanie na projekt badawczy nad delfinami w obawie o własną reputację. Tym samym ośrodek musiał zostać zamknięty. Dodatkowo agencja nie była zadowolona z postępu badań nad zwierzętami - oczekiwano, że ekspertom o wiele szybciej uda się rozszyfrować przekaz zwierząt na linii z ludźmi. Dotychczasowych 6 tygodni pracy było natomiast zaledwie początkiem pracy.
Wszystkie delfiny zostały przetransportowane do Miami, gdzie warunki był o wiele gorsze niż w poprzednim lokum. Peter nie mógł znieść rozłąki z Margaret. - Po kilku tygodniach zadzwonił do mnie dr Lilly, aby poinformować mnie, że Peter popełnił samobójstwo - powiedziała Lovatt.
Jak to możliwe? Otóż delfiny nie oddychają automatycznie tak jak ludzie, a zupełnie świadomie. Oznacza to, że np. w momencie zagrożenia lub gdy ich życie okaże się dla nich nieznośne, zanurzają się pod wodę i wstrzymują oddech tak długo, aż umrą.
Kobieta bardzo przeżyła śmierć swojego podopiecznego. Po zakończeniu eksperymentu związała się z fotografem, który zajmował się robieniem zdjęć w trakcie badań. Jakiś czas później wspólnie przebudowali delfinarium i zamieszkali w nim.
Zobacz też: Szkoły śmierci - potworny eksperyment na dzieciach. Tak tworzono "nowych Kanadyjczyków"