Przejechała ciężarówką osiem osób i napisała list do prasy. "To i tak za mało za moje życie"

Był 1973 rok, kiedy zaledwie 22-letnia kobieta wsiadła za kierownicę ciężarówki i z impetem wjechała w tłum ludzi na przystanku autobusowym. Rozsypane porzeczki i 8 ofiar śmiertelnych. Jak później wyzna, zanim zobaczyła krwawą plamę, zdążyła policzyć ofiary.

Zanim list morderczyni dotarł do jednej z czeskich redakcji, na miejsce zbrodni przyjechała policja. Nikt nie podejrzewał, że ktoś, kto wjechał rozpędzoną ciężarówką w tłum ludzi, mógł zrobić to całkowicie świadomie. Tym bardziej, nie podejrzewano wątłej, 22-letniej brunetki, która nadal nie opuściła miejsca ogromnej tragedii. Bez sprzeciwu oddała się w ręce policji, ze szczegółami opisując swój plan.

Więcej podobnych artykułów znajdziesz na stronie głównej gazeta.pl

Zobacz wideo Jakie mogą być skutki wyroku Trybunału w Hadze?

Był 10 lipca 1973 roku, kiedy Olga wydała wyrok na społeczeństwo

Woziła czaszkę na desce rozdzielczej i uważała się za osobę aseksualną. W wieku 14 lat paliła pięć papierosów dziennie i jako jedna z niewielu kobiet w Czechosłowacji, potrafiła prowadzić ciężarówkę, zdobywając na to pełną licencję. Była nieszczęśliwa i wielokrotnie próbowała odebrać sobie życie. Pochodziła z rodziny inteligenckiej i miała żal do matki, że ta nieładnie ją ubierała. Czegokolwiek by nie powiedzieć o Oldzie Hepnarovej, w większości przypadków budzi to ciekawość i strach. Słusznie, ponieważ zbrodnia, której dokonała, na lata wstrząsnęła nie tylko Czechosłowacją, ale i światem.

Po niezliczonych przeżyciach, które zdaniem 22-latki całkowicie zrujnowały jej świat, rozpoczęła planowanie zemsty. Nie był to impuls, nieszczęśliwy wypadek, czy próba samoobrony. Olga, jak później stwierdzi, wydała wyrok. Skradzionym samochodem zjechała z drogi w dół, specjalnie wybierając to miejsce, aby rozpędzić się jeszcze bardziej. Tak, aby nie było już odwrotu. Na miejscu zbrodni pozostały plamy krwi i rozrzucone porzeczki, które ktoś planował dowieźć do domu w zakupowych siatkach. Osiem trupów, które jak później przyzna - liczyła patrząc w lusterko

Nie uciekała, wyznała całą prawdę. Uprzednio wysłała list do największej w Czechosłowacji prasy.

"Ja, Olga Hepnarova skazuję was na śmierć przez przejechanie"

List do redakcji dotarł na tyle późno, że nikt nie zdążył zapobiec tragedii. Nie taka była jednak jego rola. Olga doskonale wiedziała, jaki był cel wszystkich działań, które prowadziły do finalnego "samosądu". Chciała od początku do końca rozegrać to tak, aby każdy dowiedział się, jaka była prawda - jej prawda. W liście do prasy napisała:

Szanowni Państwo, Potraktujcie, proszę, ten list jako dowód. Został napisany jako obrona przed ewentualnym znieważeniem czy ośmieszeniem mojego czynu; a także jako dowód, że jestem osobą dotąd poruszającą się w granicach norm psychicznych (...)Dziś, dnia 8.07., ukradnę autobus i z pełną prędkością wjadę w tłum ludzi.(...) Będę winna śmierci x osób. Zostanę osądzona i ukarana. A oto moja spowiedź(...)

W ów "spowiedzi" opowiedziała o zawodach miłosnych, wyszydzaniu przez rówieśników i braku miłości w domu rodzinnym. O tym, jak bardzo czuła się od zawsze odrzucona i samotna. Przywołała sytuacje linczu, wielokrotnych prób samobójczych, oraz próby szukania pomocy u specjalistów. W końcu podała "wyrok", który jej zdaniem i tak był zbyt mały.

Ja, Olga Hepnarová, ofiara waszego bestialstwa, skazuję was na śmierć przez przejechanie i oświadczam, że tych x ofiar to i tak za mało za moje życie.

6 kwietnia została 1974 skazana na karę śmierci i powieszona.

Więcej o: