Choć zazwyczaj Wenecja boryka się przede wszystkim z licznymi powodziami, w tym roku spotykało ją zupełne przeciwieństwo. Miasto słynące ze swoich krętych kanałów, którymi codziennie poruszają się tysiące taksówek wodnych i gondoli, właśnie walczy z niedoborem wody - i nie, wcale nie chodzi o wodę pitną.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Wenecja ostatnimi czasy boryka się z rekordowo niskim poziomem wody — popularne kanały wysychają, co sprawia, że gondole nie mają po czym pływać. Zazwyczaj w okresie od października do stycznia największym problemem tego miasta są powodzie. Kilka dni w roku, poziom wody podnosi się i zalewa niskie części Wenecji, jak na przykład Plac Świętego Marka. Jednak kombinacje pewnych czynników, sprawiły, że wody w kanałach ubywa. Częściowo winny jest brak opadów, po tygodniach suchej, zimowej pogody. Poza tym przyczyniły się też do tego także pełnia księżyca, prądy morskie i pogoda. Niski poziom wód nie tylko dotyka tradycyjne gondole i taksówki wodne, ale również ma wpływ na miejskie karetki pogotowia, które mają trudności z poruszaniem się po głównych drogach Wenecji.
Jak informują ekolodzy, ten problem dotyka nie tylko Wenecji. Wszystkie rzeki i jeziora we Włoszech cierpią tej zimy z powodu poważnych braków wody - w szczególności jest to problematyczne na północy kraju. W Alpach opady śniegu były aż o połowę mniejsze niż zazwyczaj, a najdłuższa rzeka Włoch - Pad- ma teraz już o 61 proc. mniej wody niż w zeszłych latach o tej porze roku. Jezioro Garda również nie uniknęło niskiego poziomu wody, przez co na wyspę San Biagio można dotrzeć piechotą. Ekspert do spraw klimatu Massimiliano Pasqui powiedział w rozmowie z włoskim dziennikiem Corriere della Sera:
Mamy do czynienia z deficytem wody, który narasta od zimy 2020-2021. Musimy odzyskać 500 milimetrów w regionach północno-zachodnich: potrzebujemy 50 dni deszczu
W tym roku zatem nasze włoskie wakacje pozostają pod znakiem zapytania. Mamy nadzieję jednak, że sytuacja w kraju zmieni się na lepsze.