Spędziła rok w klasztorze. To doświadczenie zmieniło ją na zawsze. "Brzmiało to jak zmiana tempa"

Choć czasami mamy dokładną wizję tego jak powinno wyglądać nasze życie, rzeczywistość często nas zaskakuje. Pewna kobieta postanowiła na rok wstąpić do społeczności monastycznej. Jak sama opowiada, było to przeżycie, które wpłynęło na nią i jej postrzeganie otaczającego nas świata.

26-letnia Eloise Skinner miała życie pod kontrolą. Jej plan był prosty: skończyć studia, znaleźć pracę i wyprowadzka z domu. Nie sądziła jednak, że w tym wszystkim znajdzie się także roczny pobyt w klasztorze. Dziś wspomina ten czas z ogromną pokorą. 

Zobacz wideo "Siedmiu królów musi umrzeć" - historia walki o zjednoczenie Anglii [ZWIASTUN]

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Wstąpiła do klasztoru, bo potrzebowała wyciszenia. Zmotywował ją przyjaciel

W rozmowie z Metro.co.uk Eloise opowiada, że podczas pobytu w Nowym Jorku, na stażu jako prawnik korporacyjny, dowiedziała się o pewnej społeczności. Jej przyjaciel postanowił się temu przyjrzeć i opisał ją jako "eksperymentalną społeczność duchową". Jak opowiada kobieta, koncepcja opierała się na tradycyjnym życiu monastycznym, jednakowo uwzględniając wyzwania życia współczesnego. Znaczy to, że wielu członków społeczności normalnie żyło i pracowało na pełnych etatach, a w weekendy uczestniczyli we wspólnocie podczas dłuższych rekolekcji i poznawania siebie. Jak opowiada Eloise:

Z pewnością brzmiało to jak zmiana tempa w stosunku do sposobu, w jaki moje życie zostało zorganizowane – ale byłam podekscytowana tym pomysłem. 

Tak wygląda rzeczywistość klasztoru. To zmienia życie

Eliose spędziła rok w klasztorze londyńskiego Pałacu Lambeth. Jak twierdzi, przyjechać z centrum Londynu na tereny zacisznego duchowego centrum było dla niej dziwnym doświadczeniem. Jej grupa składała się z mieszanki osób w różnym wieku, pochodzeniu i płci. W czasie modlitwy na znak wspólnoty nosili te same białe szaty. Podczas pobytu w klasztorze jej życie było niezwykle poukładane. Na dłuższych odosobnieniach harmonogram składał się z: porannej modlitwy, nauki, zadaniach społecznych, obiadu, nauki i wieczornej modlitwy. Mówi, że taka rutyna była świetnym odświeżeniem, dzięki czemu każdy dzień miał kształt, rytm i ciągłość. Po zakończeniu tego doświadczenia kobieta cały czas pracowała - napisała nawet dwie książki. Postanowiła się przebranżowić, więc rozpoczęła pracę jako psychoterapeutka ze specjalizacją w terapii egzystencjalnej. Jak mówi w wywiadzie, spotkanie ze wspólnotą monastyczną ukształtowało jej postrzeganie świata i niczego nie żałuje.

Więcej o: