18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Nauczycielka zabiła ucznia nożykiem do papieru w akcie zemsty. O tej zbrodni mówiła cała Polska.

Mariola M. była pogodną wysoką blondynką. Na co dzień uczyła w szkole podstawowej. Tam również poznała swojego kochanka Jerzego P. Płomienny romans pary wzbudzał ogromne emocje i powodował plotki. Nikt nie mógł jednak spodziewać się finału tej relacji. Za błędy dorosłych zapłaciło dziecko.

Mariola M. była szanowaną nauczycielką ze szkoły podstawowej w Czarnej Białostockiej. Pomimo łagodnego i pogodnego usposobienia oraz nieprzeciętnej urody dość długo nie miała partnera. Wszystko jednak zmieniło się w 1997 roku. Jerzy, jeden z rodziców uczniów z jej szkoły kompletnie zawrócił jej w głowie. Romans pary trwał kilka lat. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że skończy się ogromną tragedią. Kiedy mężczyzna zdecydował się zakończyć relacje, Mariola była zdruzgotana. Postanowiła dokonać zemsty. Wzięła odwet na synu swojego byłego kochanka. 

Zobacz wideo Zbrodniarz wojenny żąda uniewinnienia

Więcej podobnych artykułów można znaleźć na naszej stronie głównej Gazeta.pl

Wszystko zaczęło się od romansu. Mariola M. i Jerzy P. szybko nawiązali bliską relację

Mariola M. była młodą piękną kobietą. Pracowała w szkole podstawowej w Czarnej Białostockiej, jako jeden z pedagogów. Uczniowie bardzo doceniali ją jako nauczycielkę. Wygrywała dużo plebiscytów, a podopieczni wspominali ją jako ciepłą i bardzo pomocną. Z chęcią prosili ją o pomoc w swoich problemach, a na lekcje przychodzili z uśmiechem. Chociaż kobieta wręcz tryskała radością oraz zniewalała urodą, to nie miała partnera. Wszystko jednak zmieniło się w 1997 roku. Podczas zajęć sportowych, Mariola poznała Jerzego P. Mężczyzna był żonaty i posiadał trójkę dzieci. Jak się później okazało, był także przewodniczącym Rady Rodziców, a jego najmłodszy syn Piotrek, chodził do pierwszej klasy w szkole, w której uczyła Mariola. Para szybko się sobie spodobała. Tak nawiązał się płomienny romans. Warto jednak wspomnieć, że początkowo Jerzy mówił Marioli wprost, że nie zamierza odchodzić od żony. Kobieta jednak nie przejmowała się tym zbytnio i zwyczajnie cieszyła towarzystwem mężczyzny. Z czasem jednak kochanek zarzekał się, że marzy o rozpoczęciu nowego życia, a z żoną zostaje tylko ze względu na swojego syna Piotrka. Mariola była w stanie zrozumieć sytuację mężczyzny. Jego synek był jeszcze bardzo młody, więc jako doświadczony pedagog zdawała sobie sprawę z tego, że rozbijanie rodziny będzie dla niego ogromną traumą. Mimo to w głębi serca marzyła, że pewnego dnia ona i Jerzy będą mogli być oficjalnie razem.

Pojawiły się pierwsze plotki. Matka Marioli, nie była w stanie ich znieść

Czarna Białostocka nie jest jednak zbyt dużą miejscowością. Wiele osób zna swoich sąsiadów i często nawet przypadkiem widzą co się u nich dzieje. Nie trzeba było więc długo czekać, aż pojawiły się plotki na temat Marioli i Jerzego. Ludzie byli ciekawi i chętnie obserwowali poczynania zarówno kobiety jak i mężczyzny. W końcu Mariola była szanowaną nauczycielką z renomą. Jerzy natomiast był miejscowym biznesmenem, który posiadał dobrze prosperujący tartak. Z tego powodu, kiedy zaczęli swój romans, miejscowi szybko zauważyli, że para pojawia się razem i zaczęli plotkować. Krytyka skupiła się jednak głównie na Marioli. Według osób z Czarnej Białostockiej kobieta uwiodła biznesmena i rozbijała rodzinę. Nękano ją głuchymi telefonami, pogróżkami, a nawet wykonywano wulgarne napisy na drzwiach wejściowych jej mieszkania. Wiele osób pod wpływem takiego nacisku dawno zrezygnowałoby z romansu, a być może nawet uciekło do innego miasta. Mariola jednak pozostawała nieugięta. Jej matka nie mogła tego znieść. W końcu ona również została ofiarą plotek. Sąsiedzi coraz mniej chętnie zapraszali ją na przyjęcia, a czasem nawet nie chcieli powiedzieć "dzień dobry". Podobno to właśnie matka Marioli pierwsza poinformowała rodzinę Jerzego o romansie pary. Sfrustrowana ilością plotek oraz pogróżkami, postanowiła donieść na swoją córkę. Co więcej, bez przerwy naciskała Mariolę, aby przerwała romans. Matka miała podobno kontrolować wszelkie wyjścia córki, a nawet sprawdzać jej bieliznę. Mimo to Mariola wciąż pozostawała nieugięta i ciągnęła romans z Jerzym. Relacja przetrwała aż cztery lata.

Niespodziewanie Jerzy zerwał znajomość. Mariola miała złamane serce

W 2001 roku Jerzy niespodziewanie postanowił zakończyć romans z Mariolą. Dla kobiety był to ogromny cios. Koniec relacji całkowicie złamał ją psychicznie. Zrozpaczona Mariola wpadła w depresję. Była tak nieszczęśliwa, że próbowała nawet dwa razy odebrać sobie życie. Nie można się jej jednak dziwić. Kobieta była bardzo mocno zaangażowana w relacje z Jerzym. Długo znosiła wszelkie nieprzyjemności i obelgi, których doświadczała zarówno od bliskich jak i obcych ludzi z Czarnej Białostockiej. Podczas rozstania mężczyzna powiedział, że relacja, którą utrzymywali tyle lat, jest destrukcyjna dla jego rodziny. Stwierdził, że zdecydował jednak, że chce zawalczyć o swoją żonę, a także zadbać o dobro Piotrusia, jego najmłodszego dziecka. Nic więc dziwnego, że kiedy pierwszy szok minął, Mariola skierowała uwagę właśnie w stronę chłopca. Postanowiła zemścić się na Jerzym, odbierając mu tego, kogo kochał najmocniej.

Zwabiła Piotrka do gabinetu lekarskiego. Tam odebrała mu życie

Zrozpaczona kobieta zaplanowała zabójstwo. 25 kwietnia 2001 roku przyszła do szkoły znacznie wcześniej (pracowała w godzinach popołudniowych). Nikogo to jednak zbytnio nie zdziwiło. W końcu pracowała w placówce od lat, więc jej pojawienie się na kilka godzin przed planowanymi zajęciami nie wzbudził podejrzeń. Około godziny 9.30 poprosiła dwóch uczniów, aby przekazali Piotrkowi, że jest proszony do gabinetu lekarskiego. Dzieci niezbyt zdziwiło polecenie nauczycielki. Szybko pobiegły do sali, w której odbywała się lekcja plastyki i przekazały wiadomość. Piotrek bez wahania ruszył w stronę gabinetu. Na miejscu czekało go jednak ogromne zaskoczenie. W środku nie było pielęgniarki, a jedynie Mariola. Niestety nie wiadomo czy kobieta od razu zaatakowała chłopca, czy wcześniej jeszcze rozmawiali. Jednak w pewnym momencie chwyciła za nóż introligatorski i bez opamiętania wbijała go w ciało przerażonego Piotrusia. Celowała głównie w głowę oraz szyję. Chłopiec próbował się bronić. Krzyczał i starał się uciec z gabinetu. Szamotaninę oraz wrzaski usłyszały nawet dwie przechodzące akurat nauczycielki, które natychmiast próbowały dostać się do środka. Mariola jednak nie pozwoliła im wejść. Dopiero zawołany wuefista zdołał wyważyć drzwi. Niestety było już za późno. Kiedy tylko drzwi zostały otwarte, Mariola wybiegła z gabinetu. Nauczycielki nie udało się zatrzymać. Natomiast na podłodze w kałuży krwi leżał skulony Piotruś. Nie udało się go uratować. Chłopiec zmarł zanim przyjechało pogotowie. Tego dnia przerwano lekcje i wyprowadzono innych uczniów bocznymi wyjściami. Wiele osób zaczęło jednak gromadzić się dookoła szkoły i wypatrywać wieści na temat tragedii. Wśród nich stali także przerażeni rodzice, którzy z niecierpliwością i niepokojem czekali na informacje o tym, który z uczniów został pokrzywdzony. Obawiali się o swoje pociechy. W tłumie przerażonych rodziców stał również Jerzy z żoną. Niedługo potem rozpoczęły się poszukiwania Marioli.

Mariola ukrywała się w lesie. Myślała nawet o samobójstwie

Choć wiele dowodów wskazuje na to, że Mariola zaplanowała morderstwo, to jednak według jej późniejszych zeznań po dokonaniu zbrodni długo nie mogła się uspokoić. Nie do końca wiedziała, co ze sobą począć. Przez dwa dni ukrywała się w Puszczy Knyszyńskiej. Jak później wspominała, w trakcie mroźnych nocy w lesie, rozmyślała nawet o tym, aby odebrać sobie życie. Swoje kolejne kroki skierowała ku zakonowi w Markach pod Warszawą. Prosiła tam o azyl. Zadzwoniła także do swojej siostry, której radziła się, co ma teraz zrobić. Według zeznań kobiety myślała ona także o tym, aby samodzielnie stawić się na policji. Ostatecznie jednak funkcjonariusze złapali ją w nocy z 26 na 27 kwietnia. Mariola przyznała się do popełnionej zbrodni, jednak twierdziła, że działała w afekcie. Poddano ją badaniom, a wkrótce postawiono przed sądem. 

Nauczycielka trafiła do więzienia. Sąd jednak nie wymierzył najwyższej kary

Choć Mariola zarzekała się, że działała w afekcie, to jednak biegli psychologowie oraz psychiatrzy stwierdzili, że w dniu morderstwa była świadoma swoich czynów. Sąd Okręgowy w Białymstoku w lipcu 2001 roku wydał wyrok. Mariola została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Sędzia nie miał wątpliwości, że kobieta zaatakowała Piotrka w akcie zemsty oraz że wszystko zaplanowała. Kluczowym argumentem, który przemawiał za tym, że nauczycielka zrobiła to z premedytacją oraz chęcią odwetu miał być fakt, że narzędziem zbrodni był nóż introligatorski. Z jakiego powodu jest to ważne? Otóż okazuje się, że narzędzie było prezentem od Jerzego. Wiele osób wyrażało także zdumienie zachowaniem Marioli. W trakcie procesu na jej twarzy nie było widać żadnej emocji. 

Zobacz też: Matka "nie była czuła", więc ją zamordowała i poćwiartowała. Sąd skazał 18-latkę na 8 lat więzienia

Więcej o: