Andrzej Niemczyk urodził się w Łodzi 16 stycznia 1944 roku. Karierę zawodniczą zaczynał w Społem Łódź, a następnie grał w Anilanie Łódź i Stali Mielec. Występował na pozycji rozgrywającego. Zszedł z parkietu w połowie lat 60', ale karierę trenerską rozpoczął jeszcze w czasie gry dla Stali, kiedy to objął zespół juniorów. W kolejnych latach pracował już z kobietami. Pierwszym jego sukcesem było stworzenie od podstaw i wywalczenie z drużyną ChKS-u Łódź mistrzostwa Polski w 1976 roku. Tak duże osiągnięcie otworzyło mu po raz pierwszy drogę do posady selekcjonera kobiecej reprezentacji Polski.
Jego debiutancka kadencja w żeńskiej kadrze trwała dwa lata. Szkoleniowiec podał się do dymisji po mistrzostwach Europy, w których Polki zajęły szóste miejsce. Następnie pracował w Niemczech, gdzie w latach 1981-1996 prowadził zespoły ligowe, a w latach 1981-1989 kobiecą reprezentację RFN. Sukcesy odniósł jedynie z drużynami klubowymi, z którymi zdobył sześć mistrzostw Niemiec (Bayer Lohhof), sześć krajowych pucharów (cztery z Bayerem Lohhof i dwa z SSC Berlin), a także Puchar CEV (Bayer Lohhof). Następnie przez pięć lat Niemczyk trenował w Turcji, gdzie z Vakifvbankiem SK wywalczył trzy mistrzostwa kraju i jeden z Eczacibasi Stambuł. Po dwóch latach przerwy po raz drugi w karierze trenerskiej otrzymał szansę pracy w reprezentacji kobiet, ale tym razem była ona już wyjątkowo owocna w sukcesy.
W 2003 roku Polki po raz pierwszy w historii wywalczyły mistrzostwo Europy, a dwa lata później udało im się je obronić. To właśnie z tego powodu kadrę Niemczyka okrzyknięto "Złotkami". Zespół tworzyły takie zawodniczki, jak Małgorzata Glinka, Katarzyna Skowrońska, Magdalena Śliwa, Izabela Bełcik, Agata Mróz, Joanna Mirek, Dorota Świeniewicz, Aleksandra Jagiełło, czy Małgorzata Niemczyk, córka selekcjonera. 1 września 2006, po słabych występach w Grand Prix, Niemczyk podał się do dymisji. Kilka dni wcześniej po dużej kłótni usunął z kadry jedną z jej najlepszych zawodniczek Małgorzatę Glinkę. 10 grudnia 2006 zawodniczki reprezentacji Polski wystosowały list otwarty, w którym poprosiły władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej o rozpatrzenie możliwości powrotu Niemczyka do pracy na stanowisku selekcjonera. Do tego jednak nie doszło.
Niemczyk bez wątpienia jest legendą polskiej siatkówki i odnosił ogromne sukcesy, ale był osobą trudną w kontakcie, zwłaszcza dla najbliższych. Traktował ich zdecydowanie bardziej surowo, niż ludzi spoza rodziny, o czym szczerze w rozmowie z weekend.gazeta.pl opowiedziała Małgorzata Niemczyk, która pod wodzą ojca sięgnęła po mistrzostwo Europy w 2003 roku.
- Dla obcych był wyrozumiały, kochany, a mnie przez całe życie było z nim ciężko. Żadnej innej zawodniczki nie potraktowałby tak jak mnie na Grand Prix w Chinach. Przyszłam do niego i powiedziałam, że zmarła babcia. Odpowiedział: "Jest mi przykro z tego powodu". Powiedziałam: "Zmarła twoja matka". I że chcę lecieć do Szwecji spakować rzeczy babci, skremować ją i przywieźć do Polski. Nie pozwolił mi. Kazał mi grać w tym dniu mecz i zostać do końca turnieju. Wiedział, że kochałam babcię, ale dla niego przez całe życie liczyły się inne rzeczy. Jego miłością była siatkówka oraz rzeczy, które go zniszczyły i zabiły. Nie wiem, co chciał mi wtedy udowodnić, każąc mi grać - mówiła była reprezentantka Polski.
Małgorzata Niemczyk wyjawiła też prawdę, na temat relacji ojca z jej matką. Warto podkreślić, że były selekcjoner reprezentacji Polski był trzykrotnie żonaty. Córka Andrzeja Niemczyka wyznała, że jej ojciec długo miał "kompleks" pierwszej żony, ponieważ to ona była gwiazdą siatkówki (Barbara Hermel-Niemczyk to brązowa medalistka igrzysk olimpijskich z 1968 roku, a także wicemistrzyni Europy z 1967 roku i brązowa medalistka z 1971 roku oraz pięciokrotna mistrzyni Polski ze Startem Łódź i ChKs-em Komunalnymi Łódź za kadencji Niemczyka), a on "tylko" jej mężem.
- Jednocześnie mama była przez ojca całe życie terroryzowana. Bała się go. Tak samo ojciec próbował postępować ze mną. Jego nałogi i uzależnienia nie pozwalały mu na nawiązywanie prawidłowych relacji. A szczególnie więzi emocjonalnych. Najbardziej zawsze cierpieli najbliżsi. Rodzina. Wielu rzeczy o Andrzeju Niemczyku świat nie wie i może niech tak zostanie - tłumaczyła obecna posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Andrzej Niemczyk lubił obecność pięknych kobiet, kochał je, podobnie jak szybkie samochody. Miał też wiele nałogów. Po czasie o relacjach z nim opowiedziały m.in. Katarzyna Skowrońska i Małgorzata Glinka-Mogentale, którą latem 2006 roku ówczesny selekcjoner odsunął od reprezentacji Polski.
- Mówi się, że trenera albo od razu się uwielbiało, albo się go nie znosiło. Polubiłam go, bo był bezpośredni i szczery. Od razu mówił, o co mu chodzi i cenił sobie pracowitość. Miał dziwne ćwiczenia i zagrywki, których u nikogo wcześniej nie spotkałam. To były z pozoru banalne rzeczy, które miały ogromny sens. Tym trener mi imponował - przyznaje jedna z najlepszych polskich siatkarek ostatnich dwóch dekad - mówiła Skowrońska dla WP SportowychFaktów.
- Dwa złote medale mistrzostw Europy, sześciokrotne mistrzostwo Niemiec i trzykrotne Turcji, świadczą o tym, że Andrzej Niemczyk wiedział, jak trenować siatkarki. Ale wiedział też, jak żyć pełnią życia. Umiał się facet bawić. Żył po pańsku - powiedziała z kolei Glinka-Mogentale, która po słynnej kłótni z trenerem, miała z nim w późniejszych latach dobre relacje.
Jako że Niemczyk lubił piękne kobiety, to pilnował, aby zawsze wyglądały świetnie, ale miał w tym też konkretny cel. "Złotka" swoim nienagannym wyglądem miały wpędzać w kompleksy mniej urodziwe rywalki. Makijaż czy wizyty w solarium były wręcz obowiązkiem zawodniczek!
- Zauważył, która z nas była u fryzjera, która coś zmieniła, która wyjątkowo ładnie wygląda. Był tak bystry, że zawsze zwracał na to uwagę i powiedział jakiś komplement. Niejedna z nas mówiła, że jej mąż w ciągu miesiąca nie powiedział jej tylu komplementów, co trener Niemczyk w ciągu kilku dni. To była ogromna siła flirtu i kokieterii, i to nie tylko z nami siatkarkami. Wydaje mi się, że po prostu bardzo kochał kobiety i interesował go fenomen naszych osobowości. Umiał się z kobietami obchodzić - wspominała Skowrońska.
Niemczyk potrafił też dbać o dobrą atmosferę. Czasami sam sugerował, żeby siatkarki wybrały się na dyskotekę, albo zapraszał ich partnerów na zgrupowanie. Pozwalał im spędzać czas z rodziną, a nawet brać dziecko na obóz. Nie znosił za to sprzeciwu, był swego rodzaju despotą. Kochał też psychologiczne zagrywki, bo dobry wygląd jego zawodniczek, to nie wszystko. Potrafił podejmować kontrowersyjne decyzje, uwielbiał prowokować, niejednokrotnie nawet stosował zagrywki, mające wyprowadzić z równowagi trenera przeciwniczek.
- My czasami aż się na niego złościłyśmy, że znowu coś kombinuje, zamiast mówić nam, jak mamy grać - śmiała się Katarzyna Skowrońska w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
Żadną tajemnicą jest, że miłością Andrzeja Niemczyka była whisky. Selekcjoner sam często brał udział w imprezach zespołu i zawsze widywano go ze szklanką "rudej" w ręku. - Andrzej był osobą niezwykle towarzyską i kiedy tylko mogłem, poszukiwałem z nim kontaktu. Lubiliśmy się zabawić, ale nigdy nie przekroczyliśmy granicy. Zdarzyło się, że ktoś napisał, że Niemczyk i Zarzycki bardzo dużo wypili. Oczywiście, że wypiliśmy. Ale następnego dnia rano Andrzej był na treningu, a ja razem z nim - opowiadał w wywiadzie dla WP Sportowych Faktów Zbigniew Zarzycki, mistrz świata z 1974 roku i mistrz olimpijski z 1976 roku. To właśnie on jest autorem słynnych słów na temat Niemczyka. - Ja nie użyłem w życiu tyle wody do kąpieli, ile Andrzej wypił whisky - powiedział niegdyś.
Swojego trybu życia nie zmienił, nawet gdy wykryto u niego nowotwór węzłów chłonnych w połowie lat 90'. Zaraz po diagnozie w swoim stylu stwierdził, że "utopi sk******na w whisky", udusi w papierosowym dymie. Nie odstawił alkoholu i papierosów, a do walki z chorobą napędzała go praca. Potrafił przyjąć kroplówkę podczas zgrupowania kadry, by chwilę później iść już poprowadzić trening kadry! Pacjenci w trakcie leczenia ten czas spędzają w szpitalu, ale Niemczyk nie miał takiego zamiaru. Nie chciał zmieniać swojego życia, zamierzał się leczyć, ale żyć, tak jakby nic się nie działo, to był jego sposób na walkę z rakiem. No i faktycznie, Niemczyk 31 marca 2005 roku utopił tego sk******na. "Pokonałem go, wygrałem, zalałem whisky!" - pisał szkoleniowiec w autobiografii "Andrzej Niemczyk. Życiowy tie-break". Doszło do niezwykle rzadkiego przypadku, gdyż szkoleniowiec miał już przerzuty, ale ślad po nowotworze zaginął. Podczas badań nie wykryto go już ani w węzłach chłonnych, ani w szpiku kostnym, ani też we krwi.
Niestety, nowotwór powrócił. W 2016 roku okazało się, że Andrzej Niemczyk ma tym razem raka płuc. - Wszystko zaczęło się niewinnie od przeziębienia. Poszedłem do przychodni i nagle dostałem skierowanie do szpitala. Pytam panią doktor, co jest grane i słyszę, że mam migotanie zastawek, co jest ponoć bardzo niebezpieczne, bo mogę dostać wylewu. Po tygodniu trafiłem do szpitala na Banacha. Zrobili mi badania i znaleźli tego cholernego raka. Już ponad dwa lata siedzi w obu płucach - opowiadał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
I tym razem również zapowiedział, że się nie podda. - Tamto trwało z 10 lat. Tyle się z nim biłem. Jeśli trzeba, będę znowu walczył 10 lat - mówił w wywiadzie dla "Super Expressu". Sytuacja była jednak dużo poważniejsza i nie było innej możliwości, jak zerwanie z nałogami. W wieku 72 lat Niemczyk drastycznie ograniczył picie i próbował również rzucić palenie. Jego organizm był już zdecydowanie słabszy, niż 10 lat wcześniej. Nie mógł zostać poddany operacji, ponieważ nowotwór zatakował oba płuca, a chemioterapia nie wchodziła w grę, gdyż wątroba była zniszczona przez poprzednią, a także nadużywanie alkoholu. Spróbowano radioterapii, ale ta okazała się zbyt wyniszczająca dla organizmu.
Dlatego Niemczyk był nawet gotowy na alternatywne metody leczenia. - Kubańscy lekarze wymyślili wspaniały lek na raka płuc. Muszę dowiedzieć się szczegółów. Jest jeszcze drugi kierunek - w USA postawiono na nogi byłego prezydenta Jimmy’ego Cartera, który już był po drugiej stronie. I co? Chłop żyje, ma się dobrze i rąbie drewno w reklamach. Muszę się dowiedzieć co to za lekarstwo i kiedy będzie dopuszczone do sprzedaży w Polsce - zapowiadał w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Niestety, zrobić tego już nie zdążył. Jego stan był jeszcze bardziej krytyczny, niż przypuszczali lekarze. Andrzej Niemczyk zmarł 2 czerwca 2016 roku. Jego pogrzeb odbył się 14 czerwca, a urna z prochami spoczęła w alei zasłużonych na cmentarzu Doły w Łodzi. W trakcie życia został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski w 2005 roku, po drugim złocie Polek na mistrzostwach Europy. Pośmiertnie otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Oprócz Małgorzaty Niemczyk miał jeszcze dwie córki z pozostałych małżeństw, które również grały w siatkówkę. Kinga Maculewicz De La Fuente była środkową reprezentacji Francji, natomiast Natascha Niemczyk poza siatkówką halową uprawiała również siatkówkę plażową i występowała pod niemiecką flagą.
Zobacz też: Małgorzata Niemczyk: Tata bardzo się starał zniszczyć moją miłość do siatkówki, ale mu się nie udało