18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

"Mama jest chora i leży cała w krewce". Zanim zginęła, Ula działała tak, jakby chciała zostawić ślad

Sąsiedzi Urszuli Rataj całą noc słyszeli płacz jej trzyletniej córeczki. W końcu zadzwonili na policję. Gdy mundurowi przyjechali na miejsce, zobaczyli czerwone ślady na podłodze. Mała Zuzia wybrudziła stopy krwią, próbując obudzić swoją mamę.

Urszula Rataj urodziła się w wielkopolskiej wsi Boczów. Już jako młoda dziewczyna marzyła o wielkomiejskim życiu. Gdy skończyła liceum, wyjechała na studia matematyczne do Poznania. Potem pracowała w szkole sportowej, ale nie była z tego zadowolona.

Zobacz wideo Najgłośniejsze zaginięcia w Polsce. Nie wszystkie zostały wyjaśnione, nie wszystkich sprawców ukarano

- Stale mówiła, że męczy ją wyciąganie uczniów na trójkę tylko dlatego, że dobrze kopią piłkę. Żaliła się, że to niesprawiedliwe wobec tych, którzy przykładają się do nauki. Odeszła ze szkoły, zajęła się prowadzeniem wycieczek. Była pilotem, potem rezydentką biura podróży, opiekowała się Polakami. Jeździła głównie do Turcji, wie pani, wtedy jeździło się tam niby to na zwiedzanie, a tak naprawdę to na handel. Po kożuchy, bluzy, dżinsy. I w Turcji właśnie poznała swego przyszłego męża, Hakana - opowiedziała matka Urszuli, pani Wacława, w rozmowie z dziennikarką Onetu Aleksandrą Miedziejko.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Ula "płakała w słuchawkę". Opowiadała matce o tym, co robi jej mąż

Zakochana Ula nie zważała na ostrzeżenia bliskich. Jedna z jej koleżanek powiedziała reporterom Polsatu, że Turek "był człowiekiem, który uchylał się od pracy". Mimo to Urszula wzięła ślub z Hakanem i zamieszkała z nim w Turcji. Życie z nim szybko stało się koszmarem. Hakan wymagał od żony, że będzie go utrzymywać, gotować mu i dbać o dom. Gdy znalazła mu pracę na lotnisku, powiedział, że do żadnej pracy nie pójdzie.

Gdy Ula zaszła w ciążę, miała nadzieję, że Hakan się zmieni. Było jednak tylko gorzej. Mąż Urszuli stosował wobec niej przemoc, gdy była nieposłuszna, zamykał ją na tarasie. Zrozpaczona kobieta coraz częściej jeździła do rodziny w Polsce. Podczas jednego z pobytów w Boczowie postanowiła, że do Turcji już nie wróci.

- Córka dzwoniła do mnie i płakała w słuchawkę, że mąż każe jej żądać ode mnie pieniędzy, że mam im wysyłać pocztą. (...) Kupiliśmy jej mieszkanie na Jeżyckiej. Moi rodzice zdali państwu gospodarstwo, dostali pieniądze i stąd mieliśmy na mieszkanie dla Uli. Jakiś pan wyjeżdżał do RFN-u i dość tanio nam je sprzedał. A ona koniecznie chciała żyć w dużym mieście - powiedziała Onetowi matka Uli.

Urszula i jej trzyletnia córka Zuzia zamieszkały niedaleko Starego Zoo w Poznaniu. Kobieta wróciła do pracy w szkole, nie związała się z żadnym innym mężczyzną. Bała się swojego męża. 

- Działała tak, jakby chciała "w razie czego" zostawić ślad, czy może wskazówkę - powiedział policjant, który wyjaśniał sprawę zabójstwa Urszuli Rataj. Jego słowa cytuje "Głos Wielkopolski".

Ula prosiła ambasadę Polski w Turcji, by jej mężowi nie wydawać wizy, albo przynajmniej uprzedzić ją o wydaniu takiego dokumentu. Zgłosiła się też do fundacji zwalczającej przemoc w rodzinie, chciała, żeby ktoś odnotował, co robił jej mąż. 

Zuzia płakała całą noc. Zaniepokojeni sąsiedzi wezwali policję

12 maja 2023 roku ktoś zapukał do drzwi Urszuli. Wszystko wskazuje na to, że dobrowolnie wpuściła tę osobę do środka. Najprawdopodobniej siedziała na kanapie, gdy została zaatakowana. Napastnik zadał jej pięć ciosów w głowę i rękę, użył tępego narzędzia.

Trzyletnia Zuzia płakała całą noc. Sąsiedzi zadzwonili na policję. Do Urszuli zadzwoniła jej koleżanka, zdziwiona tym, że kobieta nie przyszła do pracy. Telefon odebrała trzylatka. - Mama jest chora i leży cała w krewce - powiedziała.

Policjanci wykluczyli motyw rabunkowy, bo z mieszkania Urszuli nie zginęło nic cennego. Podejrzenia padły na Hakana, ale mąż zamordowanej kobiety miał mocne alibi - w dniu ataku na Ulę był w Turcji. Funkcjonariuszom udało się ustalić, że 12 maja przy mieszkaniu zamordowanej kręcił się około 40-letni mężczyzna w ceglastym T-shircie i szarych spodniach. Sąsiedzi Uli nie wiedzieli, kto to. Policja stworzyła portret pamięciowy poszukiwanego człowieka, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów.

Służby sprawdziły także trzy inne możliwości. Niedługo przed swoją śmiercią Ula rozmawiała z dziennikarzami o oszustach wykorzystujących metodę "na gazownika", jej wypowiedź została opublikowana w prasie. Istniało podejrzenie, że kobietę zaatakował żądny zemsty naciągacz, ale nie udało się znaleźć dowodów, które potwierdzałyby tę tezę. Mundurowi sprawdzili także, czy Urszula nie była związana z biurem turystycznym SDS Holiday, które upadło niedługo po śmierci kobiety. Jego właściciel, obywatel Turcji, uciekł z Polski. Ten scenariusz również został wykluczony. Oprócz tego sprawdzano, czy ze śmiercią Uli może mieć związek któryś z jej uczniów. Kobieta była jednak powszechnie lubiana, jej podopieczni podkreślali, że jest lepszą nauczycielką niż jej poprzedniczka.

"Ile ja łez wylałam, ile łez". Pani Wacława straciła córkę, ale i wnuczkę

Po tym, jak Ula zmarła, Zuzia trafiła do domu dziecka. O opiekę nad nią starali się zarówno ojciec trzylatki, jak i jej babcia. Sąd zadecydował, że dziewczynką powinien zająć się jej rodzic. Hakan wywiózł Zuzię do Turcji, a pani Wacława straciła z nią kontakt.

- Ile ja łez wylałam, ile łez. Pisałam listy do Turcji, wysyłałam zdjęcia, paczki na urodziny Zuzi i na święta. Od pewnego czasu wszystkie listy i wszystkie paczki przychodzą z powrotem, zupełnie nietknięte. Z informacją, że adresat jest nieznany. Nie wiem, czy się Hakan z Zuzią przeprowadzili i dokąd. Nie mam od niej żadnej wiadomości - powiedziała kobieta.

Po kilku miesiącach od zabójstwa Uli policja ujawniła, że z mieszkania zamordowanej zniknął jeden przedmiot - jej telefon komórkowy. Był to rzadko spotykany w Polsce szaro-srebrny aparat marki Maxon MX 3204. "Gazeta Wyborcza" informowała wówczas, że telefon miał charakterystyczną, nieoryginalną, stalową teleskopową wysuwaną antenę. Choć służby publikowały informacje o poszukiwaniu tego przedmiotu, śledztwa nie udało się pchnąć do przodu. Zagadka zabójstwa Urszuli Ratajczak pozostaje nierozwiązana. 

* * *

Doświadczasz przemocy domowej? Szukasz pomocy? Możesz zgłosić się na przykład do Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Bezpłatna infolinia czynna jest całodobowo pod numerem telefonu 800 12 00 02. Więcej informacji znajdziesz na tej stronie. Jeśli występuje zagrożenie życia - dzwoń na numer alarmowy 112.

Więcej o: