Zabił Ilonę, a 16 lat później Alicję. Obie były jego partnerkami, ciała tej drugiej nigdy nie znaleziono

Adam Ł. usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności za morderstwo. Zabił dwie kobiety, które były jego partnerkami. Z jakiego powodu dokonał zabójstw? Jak przez tyle lat udało mu się uniknąć kary za pierwszą zbrodnię? Przypominamy historię, która wstrząsnęła kilka lat temu całą Polską.

Alicja Cesarz ze Świętochłowic zaginęła 21 listopada 2007 roku. Miała wówczas 33 lata, planowała szczegóły swojej wymarzonej podróży do Australii. Tego nieszczęsnego dnia zwyczajnie wyszła z domu na spotkanie ze znajomymi i nikt więcej od tamtej pory jej nie widział. Rodzina wraz z policją rozpoczęła poszukiwania. Bliscy Alicji wynajęli detektywów i skorzystali z pomocy jasnowidzów, jednak nie udało się jej odnaleźć. 

Zobacz wideo Procesy ciągną się latami. Helena Kowalik o sprawie "obcinaczy palców"

Pół roku wcześniej Alicja zakończyła związek ze swoim mężem, Adamem, urzędnikiem ze świętochłowickiego magistratu. Na początku wydawali się świetną parą. Wzięli ślub i przez całkiem długi czas byli szczęśliwi. Ich małżeństwo zaczęło się jednak psuć po upływie 7 lat. Alicja podejrzewała Adama o zdradę, ten jednak uparcie zaprzeczał, żeby miał kochankę. W końcu prawda wyszła na jaw – okazało się, że Adam zakochał się w koleżance z pracy - Annie W. 

Alicja wniosła o rozwód i sprawy potoczyły się tak jak chciała, orzeczono go z winy Adama. Mimo rozwodu byli małżonkowie utrzymywali dość częste kontakty, głównie z powodu wspólnego mieszkania, które było przedmiotem sporu w podziale majątku. Czasem Alicja musiała tam jeździć, bo byli małżonkowie umówili się na naprzeminne opłacanie rachunków. Ostatni raz była tam właśnie  21 listopada 2007 roku. Wysiadła z taksówki przed blokiem i od tamtej pory nikt jej więcej nie widział. 

Według zeznań byłego męża to właśnie w tym mieszkaniu po raz ostatni spotkał się z byłą żoną, ale było to kilka dni przed jej zniknięciem. Adam Ł. twierdził, że nie ma informacji na temat miejsca przebywania Alicji, jednak jej rodzice, w tym ojciec prawnik, nie dawali za wygraną. Mężczyzna zwrócił uwagę na kilka niepokojących szczegółów. 

Diabeł tkwi w szczegółach 

Dzień po tym, jak Alicja zniknęła, spotkał się z byłym zięciem w budzącym spór mieszkaniu. Bardzo zaniepokoiło go, że lokum idealnie wysprzątano, umyto nawet podłogi - mimo tego, że od dawna nikt tam nie mieszkał. Adam tłumaczył, że po prostu bardzo lubi czystość i porządek.

Było to tym dziwniejsze, że w mieszkaniu nie ma wody i trzeba ją przynosić w wiadrze. Adamowi trzęsły się ręce, wyglądał na wystraszonego -  powiedział Zenon Cesarz, ojciec Alicji w programie UWAGA! 

Policja szybko trafiła na nowe dowody w sprawie. Po upływie dwóch dni odkryto, że z konta Alicji zniknęła spora suma pieniędzy. Wypłaty dokonano za pomocą karty bankomatowej. Policja zwróciła się do Adama z prośbą o wyjaśnienia, a ten zaskoczył ich szokującym zachowaniem - zjadł przy nich papierowy dowód wypłaty z bankomatu. Mężczyzna został skierowany do aresztu, gdzie usłyszał zarzuty kradzieży pieniędzy oraz uprowadzenia. O śmierci kobiety na razie nikt głośno nie mówił. 

Kiedy go zatrzymywano, powiedział – nawet, gdybyście przypalali mnie żelazem, to i tak nie powiem, gdzie jest Alicja – zdradził Zenon Cesarz.

Współwięzień doniósł na oskarżonego

Na kolejne dowody w sprawie nie trzeba było długo czekać. Niedługo po tym, jak aresztowany usłyszał zarzuty, policja znalazła kartę do bankomatu Alicji. Nie było to jednak przypadkowe odkrycie. W policyjnym dochodzeniu pomogły zeznania współwięźnia Adama. Oskarżony wyjawił mu, gdzie znajduje się karta, a także ujawnił kod PIN, by ten po wyjściu z więzienia wykonał kilka wypłat. 

Przełom nastąpił, gdy kochanka oskarżonego, Anna W. zdecydowała się wyjawić mroczne sekrety swojego ukochanego. Wyznała, że Adam przyznał się do popełnienia morderstwa. Dlaczego przez tak długi czas ukrywała prawdę a dodatkowo zapewniała mu alibi? Tego nie chciała powiedzieć, ale dzięki zmianie jej zeznań udało się zrobić milowy krok w śledztwie. Kobieta była rozdarta między miłością do mężczyzny z którym jeszcze niedawno planowała życie a obawą, że podobny los spotka i ją. 

Wciąż pozostawało tylko pytanie, gdzie znajduje się ciało Alicji, ale tego nie udało się odkryć do tej pory.  Nie przeszkodziło to jednak sądowi w orzeczeniu winy. Powiedzenie "Nie ma ciała, nie ma zbrodni" nie miało tu zastosowania. Dowody były na tyle mocne, że Adam Ł. otrzymał wyrok 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo byłej żony, Alicji.

To nie jedyne morderstwo na jego koncie

Jak się potem okazało, nie była to jedyna zbrodnia, jakiej dopuścił się Adam Ł. Mężczyzna został również oskarżony o zabójstwo swojej narzeczonej. Do śmierci 20-letniej Ilony doszło w 1991 roku w Małopolsce. Ciało kobiety zostało znalezione w studzience kanalizacyjnej w miejscowości Klucze (Małopolska), gdzie zarówno Adam, jak i Ilona wtedy mieszkali. Policja dotarła do informacji, że oskarżony był ojcem nienarodzonego dziecka Ilony. Według zeznań świadków dziewczyna obwieściła mu tę nowinę w dniu, w którym zginęła. I to właśnie było motywem zbrodni.  

Sprawę bardzo trudno byłoby doprowadzić do finału, gdyby nie kluczowy świadek - 68-letnia wówczas kobieta, która po latach skrywania w sobie tajemnicy zdecydowała się ją wyjawić. Musiało upłynąć wiele lat, by kobieta odważyła się mówić. 

Trzeba powiedzieć prawdę, bo za długo było to skrywane - od takich słów Krystyna W. zaczęła zeznania 20 lat po śmierci Ilony.

Kobieta była bardzo schorowana, ostatnie chwile dzieliły ją od śmierci i nie chciała zabierać mrocznej tajemnicy do grobu. Przyznała, że impulsem do wyjawienia prawy były plakaty o poszukiwaniach Alicji. Przypomniała sobie, że już gdzieś widziała tę twarz. Raz, kiedy Adam odwiedził rodzinną miejscowość wraz z Alicją. W jej głowie wszystko stało się jasne - już raz zabił, być może zrobił to ponownie. Na ostateczne wyjawienie tajemnicy musiała jednak jeszcze poczekać. 

Krystyna W. opisała to, co widziała 16 listopada 1991 roku. Był to sobotni wieczór, niedługo po godzinie 22.00. Wraz z koleżanką z osiedla szukały zagubionych kluczy. Dość szybko znalazły zgubę, ale wracając do domu zobaczyły dwa podjeżdżające szybko samochody. Z jednego z nich wysiadł Adam Ł. Kobieta poznała go, ponieważ był uczniem szkoły, w której kiedyś pełniła funkcję woźnej. 

Zobaczyła, jak chłopak, który zawsze wydawał jej się grzeczny i miły, wyciąga z bagażnika ciało i wrzuca  je do studzienki szamba. Przez zupełny przypadek była świadkiem ukrycia zwłok.

Obiecała jednak koleżance, że nikomu nie powie o tym, co widziały. Dopiero kilka dni po jej śmierci zaczęła rozmawiać z policją. 

Ciało Ilony zostało znalezione dość szybko, jednak wtedy nie udało się ustalić kto stoi za jej zabójstwem. Dopiero po latach, dzięki zeznaniom z których śmierć zdjęła klauzulę mileczenia, Adam Ł. usłyszał wyrok w tej sprawie - 25 lat więzienia.  

Zobacz też: Do pokonania miała jedynie 5-minutowy odcinek przez park. Rano jej ciało znaleziono przykryte liśćmi

Więcej o: