Od lat czeka, aż Emilia wróci do domu. "Serce boli, po prostu. Ale myślę, że żyje"

Decyzja o wyjeździe za granicę z pewnością była dla Emilii trudna, w końcu zostawiła w domu swojego 5-letniego syna. Prawdopodobnie nie przeczuwała wówczas, że nie zobaczy go przez kolejne 17 lat. Czy jeszcze się spotkają? Pani Alicja, mama Emilii, wciąż wierzy, że tak, choć jej córka została formalnie uznana za zmarłą.

Był 2006 rok, gdy 25-letnia Emilia Andrzejczyk z Bartoszyc zdecydowała się na tymczasowy wyjazd do Hiszpanii. Chciała zarobić trochę pieniędzy na lepsze życie dla siebie i syna. Poprosiła swoją mamę, aby zaopiekowała się jej pięcioletnim dzieckiem, a gdy dostała pracę, wyjechała do Olsztyna, a stamtąd do Tortosy - miasta portowego w Katalonii. 

Zobacz wideo Dziennikarz Gazeta.pl poddał się badaniu wariografem. Czy został rozszyfrowany? [Oskarżam. Kryminalny cykl Gazeta.pl]

To miała być praca sezonowa związana ze zbieraniem owoców. Po pewnym czasie Emilia poinformowała mamę, że chce zostać w Hiszpanii na dłużej, że dostała pracę w barze. Kobiety kontaktowały się regularnie, ale przez SMS-y. Rozmawiały rzadko, bo międzykrajowe rozmowy telefoniczne były wówczas drogie. Ostatni raz rozmawiały ze sobą w czerwcu 2007 roku.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Telefon Emilii odebrał nieznajomy mężczyzna. Pani Alicja nabrała podejrzeń

Dwa miesiące później mama Emilii, pani Alicja, zadzwoniła do córki, żeby zapytać, kiedy wróci do Polski, bo jej syn miał we wrześniu iść do zerówki. Telefon odebrał jakiś mężczyzna. Powiedział pani Alicji, że Emilia dała mu swój telefon wraz z kartą SIM, a sama ma teraz nowy numer. Obiecał, że dowie się, jak można skontaktować się z 25-latką i odezwie się do pani Alicji, ale słowa nie dotrzymał.

Mama Emilii była zaniepokojona tym, że z telefonu jej córki korzysta nieznany jej mężczyzna. Trudno było jej uwierzyć, że córka po zmianie numeru nie wysłałaby jej choćby SMS-a. Postanowiła zgłosić na policji zaginięcie.

Tonę papieru wypełniliśmy, tak jak wszędzie zresztą, biurokracja, nie? A że ona wyjechała z Olsztyna, a nie z Bartoszyc, to te akta zostały przesłane do Olsztyna. Olsztyn w tej sprawie nic nie zrobił, po roku odesłał wszystko do Bartoszyc, dlatego że ona była zameldowana w Bartoszycach. I tak każdy od siebie odpychał to. DNA pobrali nam, mi i wnukowi dopiero po trzech czy czterech latach, ponieważ znaleźli jakieś zwłoki gdzieś koło Kartuz (...). Wtedy dopiero poproszono nas o przyjście na policję i zrobili nam badanie DNA. Po tylu latach

- powiedziała mama Emilii w podkaście Morderstwo (nie)doskonałe.

Pani Alicja wielokrotnie dzwoniła na numer córki. Po iluś próbach usłyszała w słuchawce, że "nie ma takiego numeru". Potem numer ten otrzymała mówiąca po angielsku kobieta, która twierdziła, że w ogóle nie zna Emilii i nie wie, o co chodzi.

Emilia wyjechała do Los Angeles i ma drugiego syna? Sensacyjne słowa koleżanki zaginionej

Mijały lata, a Emilii nie udało się znaleźć. Zdesperowana pani Alicja wystąpiła w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Wówczas nawiązała kontakt z kobietami, które również wyjechały do pracy w Hiszpanii. Jedna z nich powiedziała jej, że w pobliżu Tortosy widywała kobietę podobną do Emilii. Matka zaginionej poprosiła ją o zdjęcie tej osoby, ale go nie otrzymała. 

Do pani Alicji zgłosiła się także koleżanka Emilii. Przekazała jej, że Emilia żyje i ma partnera, z którym zamieszkała w Los Angeles. Para miała rzekomo doczekać się dziecka i prowadzić razem restaurację, a Emilia przefarbować włosy na rudo. Po pewnym czasie kobieta ta przyznała, że nie są to sprawdzone informacje, a jedynie jej wizje. 

Były partner Emilii i ojciec jej syna uważa, że kobieta mogła chcieć zerwać z dotychczasowym życiem i zacząć wszystko od nowa. 

Serce boli, po prostu. Ale myślę, że żyje, że… Tam podobno córka ma drugie dziecko, chłopca, że niby urodziła w 2008 roku i była z mężczyzną, który kazał jej wybierać: albo wraca do swojej dawnej rodziny, czyli tu, do Polski, albo zostaje z nim i z tym synem. No i podobno ona wybrała tam, bo wiedziała, że Dominik jest bezpieczny, że zapewnię mu byt. No i tak myślę, że może tak było. Może była pod jakąś wielką presją tego mężczyzny. Nie mam pojęcia. Dowiemy się dopiero, kiedy wróci do domu

mówiła pani Alicja w rozmowie z NaTemat.pl.

Emilia Andrzejczyk formalnie uznana jest za osobę zmarłą. Stało się tak, ponieważ pracownice Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie doradziły pani Alicji, żeby złożyła odpowiedni wniosek do sądu. "Po tylu latach, a jak narobi długów i pani wnuk będzie musiał to spłacać?" - mówiły. Pani Alicja nie wiedziała, jakie konsekwencje to ze sobą niesie. Policja zamknęła sprawę, poszukiwania nie są już możliwe, a mama Emilii nie ma nawet wglądu do akt. Mimo wszystko wciąż wierzy, że jej córka wróci do domu. Jeżeli wśród naszych czytelników są osoby, które wiedzą, gdzie może przebywać Emilia, prosimy o kontakt z Fundacją Zaginieni (kontakt@fundacjazaginieni.pl).

Więcej o: