Człowiekiem, który zapukał do domu pana Waldemara, był 25-letni Paweł S. Młody mężczyzna pochodził z Bisztynka, niewielkiej miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim. Jako dziecko Paweł zabłysnął talentem piłkarskim, zaczął nawet naukę w jednym z olsztyńskich gimnazjów w klasie o profilu piłkarskim. Nie wykorzystał tej szansy. Zaczął sprawiać problemy wychowawcze, nadużywał alkoholu. Do tego doszły dopalacze.
W czerwcu 2016 roku Paweł S. związał się z o sześć lat młodszą Dominiką. 19-latka pochodziła z Paluz, niedawno skończyła naukę w odzieżowej szkole zawodowej. Para zaczęła spędzać razem weekendy, niedługo później Dominika przeprowadziła się do Pawła. Ojciec dziewczyny nie był z tego zadowolony.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Ja tam go do domu nie wpuszczałem, bo to typ spod ciemnej gwiazdy. Nigdzie nie pracuje, a w Bisztynku i mieszkanie ma, i wózkiem niezłym jeździ. Myślę, że on tym świństwem handlował. Dominice to imponowało. Mówiłem jej, żeby trzymała się od tego z daleka, ale mnie nie słuchała - mówił w rozmowie z "Super Expressem".
Rodzina dziewczyny podejrzewała, że Paweł S. ją bije. Dziennikarze programu "Uwaga!" ustalili, że gdy mama Dominiki zapytała ją ostatni raz, kiedy znów się zobaczą, ta odpowiedziała: "Jeśli znów się pokłócimy, to wrócę jeszcze dziś".
3 grudnia Paweł i Dominika wzięli dopalacze. Około godziny 13 mężczyzna zaczął czuć niepokój. Miał twierdzić, że w domu są kamery, że ktoś go obserwuje. Nie mógł tego znieść, dlatego włożył kurtkę i wyszedł. Dominika ruszyła jego śladem.
Nie jest pewne, w którym miejscu 19-latka dogoniła swojego chłopaka. Czy szli przez las razem, czy ona szła za nim. W pewnym momencie Paweł zaatakował Dominikę. Kopał ją, bił pięściami, uderzał kijem. Zadał jej kilkadziesiąt ciosów. Ranna dziewczyna czołgała się po śniegu, próbując przed nim uciec, ale on wciąż ją tłukł. Kiedy opadła z sił, zostawił ją na śniegu i odszedł w kierunku kolonii w Bisztynku.
Była godzina 17, gdy Paweł zapukał do drzwi pana Waldemara. Młody mężczyzna był pobudzony, wyrażał się nielogicznie. Twierdził, że "chyba zabił dziewczynę" i że nakłonił go do tego diabeł. Pan Waldemar zauważył, że Paweł jest zakrwawiony, ma ranę na głowie. Postanowił działać szybko i w towarzystwie jednego z domowników ruszył do lasu.
Mężczyźni szukający ofiary Pawła szli po jego śladach. Kręcili się pomiędzy drzewami przez pół godziny. W pewnym momencie dostrzegli zakrwawioną blondynkę leżącą na śniegu. Była słaba, ale wciąż żyła. Pan Waldemar zadzwonił na policję i ruszył w stronę drogi Bisztynek - Sątopy, żeby służby były w stanie trafić na miejsce.
Akcja ratunkowa była bardzo trudna. Ze względu na opady śniegu na miejsce zdarzenia był w stanie dojechać jedynie policyjny radiowóz z napędem na cztery koła. Dominikę przeniesiono do pojazdu, policjant nie gasił silnika, żeby działało ogrzewanie. Dziewczyna była wyziębiona, a na głowie miała rany. Ratownicy zatamowali krwawienie, a następnie przystąpili do reanimacji. 19-latka odzyskała przytomność, ale nie na długo. Przewieziono ją do karetki, która czekała na drodze, jednak dziewczyna znów zaczęła tracić siły. Przetransportowano ją do szpitala, gdzie lekarze przez kilka godzin walczyli o jej życie. Bezskutecznie.
Paweł S. został zatrzymany. Portal bisztynek24.pl informował, że na przesłuchanie mężczyzny trzeba było poczekać, ponieważ dopalacze wciąż miały wpływ na jego zachowanie, 25-latek co kilka minut stawał się agresywny. Gdy trafił do prokuratury, powiedział, że nie pamięta, co wydarzyło się w lesie, ale przyznał się do zabicia Dominiki. Powiedział też, że brał dopalacze, ale nie chciał powiedzieć, skąd je miał. Gdy śledczy przeszukali jego dom, znaleźli tylko kilka opakowań. Zebrane dowody nie wskazywały na to, że Paweł handlował środkami psychoaktywnymi.
Sekcja zwłok 19-letniej Dominiki wykazała, że zmarła w wyniku zatrzymania krążenia będącego następstwem wykrwawienia z ran tłuczonych głowy oraz wychłodzenia organizmu. Paweł S. usłyszał zarzut zabójstwa. TVN24 pisze, że biegli stwierdzili, iż mężczyzna w momencie popełnienia zbrodni był w pełni poczytalny.
Onet.pl podaje z kolei, że podczas procesu oskarżony odmówił składania wyjaśnień. Mówił jedynie, że żałuje tego, co się stało. Prokurator żądał kary 25 lat więzienia, a obrońca chciał zmiany kwalifikacji czynu na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem była śmierć. Sąd uznał ostatecznie, że Paweł S. jest winny zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Skazał go na 15 lat więzienia oraz nałożył na niego obowiązek poddania się terapii uzależnień.
Dominika została pochowana w Paluzach. Portal NaTemat.pl informuje, że podczas uroczystości pogrzebowych miejscowy ksiądz apelował do młodych ludzi: "Przyjmujcie, ale Jezusa Chrystusa, a nie dopalacze".