Życie przygotowało mu szereg wyzwań oraz niespodziewanych zdarzeń, w tym takich, które mogły skutkować tragedią. Historia Chorwata Frane Selaka nie przestaje zadziwiać. Mnóstwo osób odczuwa współczucie, słysząc o jego dziejach. Są również i tacy, którzy mu zazdroszczą. Nie tylko "farta" w życiu, ale i ogromnych pieniędzy. Po ciężkich przejściach, los w końcu uśmiechnął się do mężczyzny. Poznajcie jego dzieje.
Znany dziś Chorwat przyszedł na świat w 1929 roku. Życiorys mężczyzny od początku zaskakuje - Frane Selak urodził się na łodzi, podczas rejsu po Morzu Adriatyckim. Jego matka była wówczas w siódmym miesiącu ciąży, więc poród nie należał do najłatwiejszych. Asystował przy nim ojciec mężczyzny, który to przeciął pępowinę nożem rybackim. To był dopiero początek trudów, z jakimi miał do czynienia Frane Selak. Można stwierdzić, że do 1962 roku, mężczyzna wiódł poukładane i spokojne życie, dalekie od wstrząsających przygód. Pracował jako nauczyciel muzyki. Napawał się spokojem każdego dnia. Nic nie wskazywało na to, że w pewnym momencie świat stanie do góry nogami. Jakie wydarzenie zapoczątkowało serię momentów, kiedy to mężczyzna ocierał się o śmierć?
Wszystko zaczęło się w styczniu 1962 roku. Zima pokazała się w pełnej krasie, a warunki atmosferyczne były bardzo niekorzystne. Mężczyzna udał się w podróż pociągiem z Sarajewa do Dubrownika. Wybrany środek transportu jechał przez wąwóz, nieopodal rzeki. W związku z padającym deszczem, pociąg wpadł w poślizg, wskutek czego gwałtownie zsunął się z linii torów. Spadał w kierunku lodowatej rzeki. Większość podróżujących znalazła się w wodzie, w tym bohater dzisiejszego artykułu, Frane Selak. Pasażerowie próbowali jak najszybciej wyjść z tej patowej sytuacji, płynąc do brzegu. Frane Selak został chwycony za rękę, dzięki czemu sprawnie wydostał się z rzeki. To był pierwszy z cudów na jego drodze. Skutkiem tego przerażającego zdarzenia było wychłodzenie ciała i złamana ręka. Tego dnia los jednak nie sprzyjał wszystkim podróżującym. W wyniku wypadku aż 17 pasażerów straciło życie, tonąc w wodzie. Frane Selak miał tylko rok na złapanie oddechu. Nadciągała bowiem kolejna katastrofa.
Pierwsza podróż w przestworza naszego bohatera była zaplanowana na 1963 rok. Mężczyzna miał pewne obawy co do samolotów, jednak został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Otrzymał niepokojący telefon - jego matka była ciężko chora, w związku z czym musiał w szybki sposób przetransportować się z Zagrzebia do Rijeki. Najbliższe loty w tym kierunku zostały wyprzedane. Frane Selak, dzięki długim negocjacjom, przekonał pracowników linii lotniczych do wpuszczenia go na pokład samolotu. Mężczyzna zajął miejsce przeznaczone dla stewardess, znajdujące się z tyłu maszyny. Nic nie wskazywało na to, że podczas lotu wystąpią komplikacje.
Samolot zaczął przygotowywać się do lądowania. Maszyna zaczynała być niżej i nagle doszło do poważnego uszkodzenia obu silników. Samolot gwałtownie spadał. Drzwi awaryjne otworzyły się, a pasażerowie zostali wręcz wysysani na zewnątrz maszyny. W ułamku sekundy z pozycji siedzącej, trzymając herbatę w ręku, Frane Selak znalazł się poza pokładem. Wręcz wyleciał, tak jak inni pasażerowie. Nasz bohater skończył na stogu siana, odnosząc niewielkie obrażenia. Z tego miejsca obserwował szokujący moment, w którym to samolot rozbija się ziemię. W wyniku katastrofy lotniczej, śmierć poniosło 19 osób. Warto zaznaczyć, że Frane Selak ocalał jako jedyny. Po tym zdarzeniu w życiu mężczyzny przez trzy lata nie działo się nic zaskakującego.
W 1966 roku miała miejsce kolejna podróż, podczas której Frane otarł się o śmierć. Tym razem środkiem transportu był autobus. Pojazd, podobnie jak w przypadku pociągu, nagle wypadł z drogi i wylądował w rzece. Cztery osoby nie przeżyły tego wydarzenia. Mimo trudności Frane dotarł do brzegu. Miał kilka zadrapań i siniaków, więc po raz kolejny wyszedł z opresji w jednym kawałku.
Kolejne niebezpieczeństwo czyhało na bohatera w 1970 roku. Po traumatycznych wspomnieniach związanych z publicznymi środkami transportu, Frane postawił na podróż samochodem osobowym. Podczas jazdy zauważył, że silnik się zapalił. Bez chwili wahania, zatrzymał pojazd, wysiadł z niego i oddalił się na tyle, aby zachować bezpieczną odległość od auta. Dzięki temu zachował życie ponieważ chwilę później doszło do eksplozji zbiornika z paliwem.
To jednak nie koniec wypadków drogowych. Z kolejną usterką techniczną Frane spotkał się trzy lata później. Mężczyzna prowadził auto, którego silnik był wadliwy. Został on bowiem zalany gorącym olejem z zepsutej pompy paliwowej. Podczas jazdy z otworów wentylacyjnych wydostał się ogień, który to poparzył skórę bohatera oraz zniszczył jego włosy. Poza tym nie odniósł innych obrażeń.
Pewnie zastanawiacie się, czego dotyczył szósty wypadek? W 1995 roku Frane Selak został potrącony przez autobus. I znowu, niesamowity jest fakt, że mężczyzna odniósł drobne obrażenia na ciele. Wiele osób już na tym etapie postrzega mężczyznę za niezniszczalnego. Czy po takich przejściach, życie zatrzymało ciąg niefortunnych zdarzeń, oferując idyllę? Nic bardziej mylnego. Na bohatera czekało jeszcze jedno, dramatyczne wydarzenie.
Rok później bohater naszego teksu podążał samochodem wąską, górską ścieżką, na której trzeba było zachować szczególną ostrożność. Znajdując się na zakręcie, był o włos od kolizji z dużą ciężarówką. Mężczyzna gwałtownie skręcił i trafił na barierkę, jednak ta nie wytrzymała obciążenia, pękła i odpadła. Drzwi auta otworzyły się i Frane wypadł z samochodu - oczywiście nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. Gdzie finalnie wylądował mężczyzna? Na drzewie. Z tego punktu widział, jak jego samochód spada w przepaść.
Szokująca historia Frane Selaka zyskała sławę dopiero po upływie lat. Wcześniej jednak była znana jedynie najbliższym. Część znajomych bohatera odsunęła się od niego, z obawy o własny los. Nazywano mężczyznę pechowcem i był obiektem drwin. Co wiadomo o życiu prywatnym bohatera?
Mężczyzna był żonaty pięciokrotnie. Trzeba przyznać, że przy partnerze o takich przejściach samemu też trzeba mieć nerwy ze stali. Dwa dni po 73. urodzinach mężczyzny nastąpił przełom. Frane Selak wygrał w loterii ponad 4 miliony złotych. Część pieniędzy z wygranej przeznaczył na zakup dwóch domów oraz łodzi. Reszta wygranej trafiła do bliskich i znajomych. Wielkość nagrody pozwoliła także na pokrycie kosztów operacji biodra oraz postawienie kapliczki ku czci Matki Boskiej. Frane Selak zmarł w 2016 roku w wieku 87 lat.