Jezioro Nyos wypełniała krystaliczne czysta woda, która zgromadziła się w byłym kraterze wulkanu długo po ostatniej erupcji. Co spowodowało tragedię i śmierć wielu ludzi oraz zwierząt? Pojawiły się różne teorie, jedni twierdzili, że jest to zemsta Bogów inni, że spowodowały ją testy broni chemicznej. A co stało się naprawdę?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Do katastrofy doszło w nocy z 21 na 22 sierpnia w 1986 roku nad malowniczym jeziorem wulkanicznym Nyos znajdującym się w północnym części Kamerunu. To właśnie wtedy życie w promieniu kilku kilometrów od jeziora praktycznie zamarło. Tragedię przeżyła zaledwie garstka osób mieszkająca w okolicy.
Gilbert Kihmah, który ocalał w katastrofie, wspomina, że tego dnia w powietrzu wyczuwalny był zapach prochu strzelniczego oraz zgniłych jaj, a nad wodą unosiła się mgła. Przed tym, jak doszło do śmierci tysiąca istnień, dało się także słyszeć dudnienie. Czym było spowodowane?
Na miejscu katastrofy udali się naukowcy, którzy mieli zbadać przyczyny tragedii. Najbardziej prawdopodobną teorią jest erupcja wulkanu, która spowodowała uwolnienie 1,24 miliona ton dwutlenku węgla. To właśnie ten gaz doprowadził do uduszenia się 1746 osób i tysięcy zwierząt zarówno hodowlanych, jak i dziko żyjących.
Ulatniający się gaz nie tylko uśmiercił setki mieszkańców pobliskiej wioski, ale też dotarł do osad znajdujących się 25 kilometrów od jeziora. Śmierci udało się uniknąć osobom, które w tym czasie przebywały na wzniesieniach. Kilka lat temu jezioro Nyos odwiedził polski geograf i podróżnik Rafał Żurkowski, który przyznał, że choć zachwyca swym pięknem, to próżno szukać w nim ryb, a okolica jest praktycznie martwa.