Grażyna poznała Czesława, gdy była młodą kobietą. Ona pochodziła z Borzęcina, on z przysiółka Wiskowitki. Para zamieszkała w rodzinnej miejscowości Grażyny, jednak w niewielkim miasteczku trudno było im o pracę, dlatego postanowili wyjechać za chlebem do Wielkiej Brytanii. Zamieszkali w Londynie, doczekali się syna.
W małżeństwie Grażyny i Czesława K. działo się coraz gorzej. Boże Narodzenie 2018 r. spędzili osobno. On przyleciał z pięcioletnim synem do Polski, ona dotarła do Borzęcina dopiero po sylwestrze. Interia informuje, że 3 stycznia 2019 roku Grażyna przyleciała z Londynu do Krakowa. Z lotniska odebrał ją Czesław i stamtąd pojechali do notariusza. Po co?
Grażyna i Czesław mieli dom w Borzęcinie. Działka, na którym on stanął, należała do niej, a budowa nieruchomości zaczęła się, zanim para wzięła ślub. U notariusza mieli podpisać akt, na mocy którego Grażyna przepisałaby dom na męża i syna. W zamian miała dostać 15 tys. funtów. Portal NaTemat.pl pisze, że formalności nie załatwili, bo nie mieli wszystkich potrzebnych dokumentów.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Po wizycie u notariusza para odwiedziła rodziców mężczyzny, a potem przyjechała do domu w Borzęcinie. Ze słów Czesława K. wynika, że swoją żonę widział po raz ostatni w nocy z 3 na 4 stycznia.
- Poszliśmy do naszej sypialni i syn położył się między nami. Przestał płakać. Zasnąłem ok. 22.30. Kiedy wstałem rano, żony już nie było. Nie było też ubrań ani torebki, z którą przyjechała. Moja pierwsza myśl: "Poszła po bułki". Kiedy długo nie wracała, pomyślałem, że poszła do teścia. Zadzwoniłem, ale nie odebrał telefonu. Przez aplikację Viber dostałem od niej wiadomość, że zobaczymy się w Londynie. Nie widziałem w tym nic podejrzanego - mówił w rozmowie z Onetem.
Dzień po zaginięciu Grażyny, Czesław odwiedził jej ojca.
Posiedział chwilę, miał spuszczoną głowę. Nic nie mówił. Potem poszedł. O zaginięciu dowiedziałem się od drugiej córki - Marioli
- powiedział Władysław Wróbel.
Tego samego dnia Czesław K. wyjechał z kraju. Dopiero gdy dotarł do Londynu, poinformował służby o zaginięciu żony. Mężczyzna chętnie rozmawiał z dziennikarzami, udzielał wywiadów, zatrudnił też detektywa. "Wróć, wszystko się ułoży" - apelował do żony w telewizji.
Niedługo później Czesław K. zaczął sugerować, że za zaginięciem Grażyny może stać Sardar, Kurd mieszkający w Wielkiej Brytanii, z którym kobieta miała romans. Mężczyzna liczył, że Grażyna odejdzie od męża i zwiąże się z nim. Z ustaleń Interii wynika, że dwa miesiące przed zaginięciem Grażyny Sardar był z nią w Mediolanie, a ich wspólne zdjęcia z wyjazdu publikował w mediach społecznościowych.
Gdy Grażyna zaginęła, Sardar wyznaczył nagrodę 100 tys. zł za jakąkolwiek informację na jej temat. Opowiadał też, że kobieta bała się wracać do Polski na Boże Narodzenie, powtarzał, że to Czesław K. odpowiada za zaginięcie Grażyny.
Czesław K. twierdził, że o romansie żony dowiedział się dopiero po jej zniknięciu. Przeczą temu nagrania, do których dotarła policja. Dziennikarze "Interwencji" opublikowali fragment jednej z kłótni małżonków.
- Jesteś dziwką i tyle - mówił do Grażyny jej mąż.
- Ileż można tego słuchać? Ty jesteś dziwkarzem, nie ja - odpowiedziała.
- Ty jesteś dziwką. Ty jesteś dziwką, k***, szmatą. I tyle.
- Co ty do mnie gadasz?
- No, co? No, k***, co? Rozbiję ci zaraz tę szklankę na mordzie, wiesz? Co, mnie teraz chcesz wyciulać, że bez grosza zostanę? Przez 15 lat, k****? Szmato… - mówił Czesław K.
Po tym, jak rodzina Grażyny zgłosiła jej zaginięcie, policja rozpoczęła poszukiwania. W akcji brało udział kilkaset osób i pies tropiący. Przeczesywali lasy w pobliżu domu małżeństwa K., ale bezskutecznie. Przełom w sprawie nastąpił po dwóch miesiącach. 28 lutego 2019 r. w rzece Uszwica w Bielczy znaleziono ciało. Zwłoki zauważył przypadkowy przechodzień.
- Ciało ze względu na kilkutygodniowe przebywanie w wodzie zostało mocno zniszczone. Pobrano z niego próbki, wycinki i materiał dowodowy, który po badaniach laboratoryjnych zostanie przekazany biegłym. Biegli po zapoznaniu się z nim będą mogli stwierdzić przyczynę zgonu - tłumaczył prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Badania potwierdzili, że zmarła to Grażyna K.
- Piasek w płucach znaleziono u niej, co świadczy, że tak na żywca ją zakopał. Jeszcze żyła, jak ją wrzucili do piachu. W rzece się znalazła później, jeszcze gdzieś musiało być ciało przenoszone – mówi sąsiad zamordowanej, którego słowa cytuje "Interwencja".
Miejsce, w którym znaleziono zwłoki, jest trudno dostępne. Niewykluczone więc, że Czesławowi K. ktoś pomagał. Śledczy rozważali scenariusz, który mówił, że w ukrywaniu ciała zmarłej kobiety brały udział dwie osoby.
– Długo nie mogła do mnie dotrzeć informacja o śmierci żony. Jeszcze w drodze do komendy miałem nadzieję, że to ciało kogoś innego. Byliśmy zgodnym małżeństwem. Nie wiem, kto i dlaczego jej to zrobił. Ja może umiałbym jeszcze wybaczyć mordercy, ale nasz syn na pewno nie. Nikt mu nie zastąpi biologicznej matki – przekonywał z kolei Czesław K., z którym rozmawiała reporterka "Faktu".
Choć mąż Grażyny przekonywał o swojej niewinności, policja szybko zaczęła podejrzewać, że to on stoi za zabójstwem.
Zaczął mówić w czasie przeszłym o swojej żonie, tak jakby wiedział już, że jej nie ma i nie wróci. Co ciekawe, zaczął przygotowywać na to syna. A jego zachowanie w miejscu, w którym znaleziono ciało, było dla nas totalnym szokiem, ponieważ on tam się uśmiechał, a w pewnym momencie podszedł i oddał mocz, praktycznie w miejscu, gdzie znaleziono ciało jego żony
– powiedział prywatny detektyw Bartosz Weremczuk w rozmowie z reporterami "Interwencji".
– Na pewno z tego domu nie wyszła o własnych nogach. Nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę. Grażyna nie zostawiłaby dziecka, domu. Przez cały czas uważam, że Czesław bardzo kręci. I każdy, kto go zna w Polsce, mówi to samo. On każdemu przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń – mówiła siostra Grażyny K., Mariola, której słowa cytuje NaTemat.pl.
Zebrane dowody oraz wyniki sekcji zwłok wystarczyły, by prokuratura wystawiła postanowienie o przedstawieniu zarzutu zabójstwa Czesławowi K. Mężczyzna przebywał jednak w Wielkiej Brytanii, dlatego 23 lipca 2019 roku Sąd Rejonowy w Tarnowie wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Londyńska policja zatrzymała go jeszcze tego samego dnia.
Czesław K. trafił do aresztu, stanął też przed brytyjskim sądem w związku procedurą ekstradycyjną. Sprawa przeciągała się, najpierw ze względu na brexit, a później z uwagi na pandemię koronawirusa. Po trzech latach, 12 maja 2022 roku, Sąd w Londynie wydał zgodę na wydanie Czesława K. stronie polskiej. Sześć dni później mężczyzna był już w Tarnowie. Tamtejsza prokuratura postawiła mu zarzut pozbawienia życia Grażyny K. i przesłuchała go w charakterze podejrzanego.
30 czerwca 2023 roku rozpoczął się proces w tej sprawie. Toczy się on za zamkniętymi drzwiami.
- Wyłączenie jawności nastąpiło na wniosek obrońcy przy aprobacie oskarżyciela publicznego, czyli prokuratora, z uwagi na dobro małoletniego pokrzywdzonego, to jest syna nieżyjącej pokrzywdzonej i oskarżonego – powiedziała sędzia Małgorzata Stanisławczyk-Karpiel, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Tarnowie, cytowana przez portal brzesko.naszemiasto.pl.
* * *
Doświadczasz przemocy domowej? Szukasz pomocy? Możesz zgłosić się na przykład do Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Bezpłatna infolinia czynna jest całodobowo pod numerem telefonu 800 12 00 02. Więcej informacji znajdziesz na tej stronie. Jeśli występuje zagrożenie życia - dzwoń na numer alarmowy 112.