Świeżo upieczona panna młoda miała zacząć nowy etap w życiu, jednak pisany jej scenariusz okazał się okrutny. Zaginięcie Joanny Gibner przez długi czas owiane było tajemnicą. Matka kobiety latami szukała odpowiedzi na pytanie: gdzie jest Asia? Rozglądała się za nią wszędzie. Na własną rękę i przy pomocy funkcjonariuszy. Sprawcą tragicznej śmierci Joanny okazał się ten sam człowiek, który ślubował jej kilka tygodni wcześniej miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
Przyszła na świat 25 czerwca 1973 roku. Dorastała bez ojca, gdyż ten zmarł, gdy dziewczynka miała sześć lat. Wychowała ją matka Danuta Januszewska. Była jedynaczką. W celu stworzenia pełnej rodziny dla małej Asi, kobieta ponownie stanęła na ślubnym kobiercu. Trafiła na mężczyznę, który jednak nie sprawdził się roli zastępczego ojca. Nadużywał bowiem alkoholu i nie darzył sympatią przybranej córki. Ciągłe awantury w domu rodzinnym spowodowały, że Joanna szybko zapragnęła zostać niezależną jednostką. Po skończeniu liceum od razu zaczęła pracować. Maturę odłożyła na dalszy plan. Zaczęła dorabiać w domu handlowym jako osoba z działu kosmetycznego oraz pracowała jako sekretarka. Jej prawdziwym celem zawodowym było jednak zostanie dziennikarką. Miała talent do pisania. Niestety nie zdążyła sprawdzić się w tej roli. Matka wspomina córkę jako osobę wrażliwą i pełną obaw wobec życia. Nigdy nie była zainteresowana używkami. Mało jadła. Nie chciała sprawiać matce kłopotów i nie prosiła jej o pomoc finansową. Stawiała w życiu na samodzielność.
Każde niepowodzenie w życiu miłosnym mocno odbijało się na Joannie. Często opowiadała o swoich problemach w tej sferze przyjaciółkom. W 1996 roku Asia poznała o dwa lata młodszego Marka z okolic Olsztyna, który od początku imponował jej swoją zaradnością. Miał własne auto. Był chętny do założenia rodziny. Uczucie pojawiło się błyskawicznie i w związku z tym para pobrała się niespełna trzy miesiące później. Danuta Januszewska była w szoku. Już na ołtarzu wszyscy widzieli, że młodzi kompletnie do siebie nie pasują. Pierwszy niepokojący incydent miał miejsce na uroczystości weselnej, która została zorganizowana w domu rodziców Marka. Doszło na niej do awantury, wszczętej przez rodzinę pana młodego wskutek spożycia dużej ilości alkoholu. Joanna została uderzona przez świeżo upieczoną teściową. Goście zaczęli spychać pannę młodą ze schodów. Asia chciała, aby ktoś zabrał ją z tego wesela. Była przerażona.
Młodzi wrócili po imprezie do wynajętego mieszkania w Olsztynie. Niewielki metraż, zapach pleśni i sypiący się tynk. Zakochanym to jednak nie przeszkadzało. Ważne, że mieli siebie... przez pewien czas. Spokój po weselu nie trwał bowiem długo. Joanna na drugi dzień pojawiła się w domu rodzinnym, cała roztrzęsiona i posiniaczona. Wyznała przed matką:
Ja muszę unieważnić ten związek, ja nie mogę dłużej żyć z kimś, kto mi to zrobił. Złapał mnie za szyję, wisiałam w powietrzu i tak się broniłam
Danuta Januszewska starała się uspokoić córkę. Mimo ciężkiego stanu zdrowotnego, próbowała interweniować. Podjęła nawet rozmowę z Markiem, aby dowiedzieć się, dlaczego tak okrutnie traktuje jej dziecko. Zięć oznajmił, że rozważa przeprowadzkę do hotelu. Joannie coraz bardziej przeszkadzała jego obecność w mieszkaniu. Często sięgał po alkohol. Zapraszał swojego brata i kolegę, którzy urządzili sobie pod wspólnym dachem jego i Asi, piwiarnię. Joanna odwiedzała matkę w szpitalu, kiedy tylko mogła. Powiedziała, że odwiedzi ją następnego dnia. Jednak nie przyszła. I to był początek koszmaru.
Ku zaskoczeniu Danuty Januszewskiej, w szpitalu pojawił się Marek. Miało to miejsce 17 września. Roztrzęsiony i spocony mężczyzna wyznał, że Joanna zaginęła. Wyszła na dyskotekę i nie wróciła do domu. Jak się później okazało, była to gra aktorska opanowana do perfekcji...
Matka Asi wypisała się ze szpitala, aby szukać córki na własną rękę. Dzwoniła po szpitalach. Nikt nie miał o niej informacji. Sprawa trafiła na komisariat. Marek również zaangażował się w poszukiwania. Przepytywał koleżanki Asi. Przyjął bardzo sprytną taktykę. Policja przez długi czas nie dysponowała żadnymi wieściami na temat zaginionej. Zdesperowana i zrozpaczona matka dziewczyny, postanowiła udać się do jasnowidza. Pokonała 250 kilometrów i była w stanie zapłacić każdą cenę za informację o jej córce. Według renomowanego wróżbity, Joanna odeszła w towarzystwie starszego mężczyzny.
Danuta Januszewska nie poddawała się. Nocami sporządzała notatki i często odwiedzała funkcjonariuszy. W 1997 złożyła do prokuratury pismo oskarżające Marka. Podejrzewała go o zbrodnię od samego początku. Mężczyzna budził w niej strach. Niestety nie było wystarczających dowodów w sprawie. Co tymczasem działo się w życiu Marka? Wystąpił w telewizji, gdzie apelował o pomoc w poszukiwaniach żony. Jeszcze tego samego roku związał się z inną dziewczyną, poznaną w klubie nocnym, z którą doczekał się później syna i córki. Marek rozpoczął nowy etap w życiu. I to bez rozliczenia się z przeszłością. Kolejny związek mężczyzny również nie należał do udanych. Miał także knflikt z ojcem i bratem. W jednym z listów jakie wysłała do siebie skłócona rodzina, konkubina Marka wspomniała, że "zabili biedną Asię". Wkrótce brat Marka przysłał list, w którym znajdowała się mapka z zaznaczonym miejscem ukrycia ciała Joannny.
To konkubina Marka zdecydowała się zakończyć tę sprawę, nie mogła dłużej znieść sytuacji w domu. Jej mąż przyznał się do wszystkiego i zagroził, że spotka ją ten sam loc co Joannę. Nie chciała dłużej czekać i zgłosiła się na policję.
17 września zatrzymano porywczego Marka W. w domu jego rodziców. To samo spotkało jego brata Arkadiusza. Marek przyznał się do winy i opowiedział o okolicznościach jej śmierci.
Kobieta wróciła do mieszkania po nocy spędzonej u swojego byłego chłopaka. Stwierdziła, że małżeństwo z Markiem było błędną decyzją. Mężczyzna zaczął dusić Joannę. W momencie, gdy zauważył, że kobieta nie żyje, spakował jej ciało do worka na pościel i ukrył w wersalce. Sprzątnął pozostałe ślady zbrodni i po dwóch dniach przewiózł Joannę do kanału garażowego rodziców. Do ukrywania ciała dołączył Arkadiusz. Brat zorganizował ponton, który miał pomóc w przeniesieniu zwłok kobiety. Z racji tego, że ciało nie mieściło się do torby, Marek postanowił połamać nogi Asi i położyć je na torsie. Razem z bratem dodali do worka dodatkowe obciążenie i wyrzucili zwłoki do jeziora. Następnie mężczyźni poszli na piwo.
W 2006 roku, czyli 10 lat po popełnionej zbrodni, Marek W. trafił do więzienia na 15 lat, zaś jego brat - na dwa lata. Co było podstawą przy wydaniu takiego wyroku? Nie ciało, a zeznania i poszlaki. Zatem poszukiwania zwłok nadal trwały. Marek opuścił więzienie nieco wcześniej, gdyż w 2018 roku. Wolności nie zażył na długo, gdyż po opuszczeniu zakładu karnego, wyjechał za granicę i wkrótce zmarł. Matka Joanna nadal nie mogła zaznać spokoju - ciało jej córki nie zostało odnalezione.
Danuta Januszewska nie przestała szukać ciała córki. Pragnęła godnie ją pochować. Większość swojego budżetu przeznaczała na specjalistów, którzy mieli pomóc w poszukiwaniach. 26 maja 2020 roku ekipa nurków po raz kolejny wyruszyła nad Jezioro Dywickie, z ramienia Fundacji Na Tropie Janusza Szostaka i znalazła ciało Joanny. Przełomowego odkrycia dokonał Marcel Korkuś, dwukrotny rekordzista świata w nurkowaniu. To był najbardziej wstrząsający Dzień Matki dla Danuty Januszewskiej. Pogrzeb Joanny Gibner odbył się miesiąc później.
Zobacz też: Tajemnicze zniknięcie braci. Mariusz i Andrzej bawili się przed domem, przepadli bez wieści